wtorek, 20 sierpnia 2013


Pokój, w którym obecnie się znajdowała był większy niż ten, który miała przydzielony w siedzibie na dnie oceanu. Kolejnym plusem było to, że będzie mieszkała w nim sama: znajdowało się w nim tylko jedno łóżko zaścielone brązowawym kocem. W poprzedniej siedzibie miała tylko tyle, ale tutaj znajdowało się jeszcze biurko i dwa krzesła po dwóch różnych stronach. Po za tym nie było tutaj takiej przybijającej atmosfery, jak i poprzednio. Mogła powiedzieć, że było tu... w miarę przytulnie.
Usiadła na łóżku i głośno westchnęła. Była strasznie zmęczona tymi wszystkimi przeprowadzkami i zmienianiem 'domów'. Nawet nie zdążyła się oswoić w poprzedniej siedzibie, cóż: wciąż była w stanie zgubić się w tamtych rozległych korytarzach, a teraz znowu zmieniła miejsce pobytu, które było całkowicie inne zaczynając od klimatu, kończąc na wewnętrznym wyglądzie korytarzy i pokoi.
Po niewielkiej chwili, usłyszała oddalone pukanie wychodzące ze ściany pokoju. Wstała szybkim ruchem i dotknęła ją prawą dłonią. Ściana w kilka sekund sie rozstąpiła, dając przejście Michaelowi, trzymającemu w rękach plik kartek. Szybko przeszedł i usiadł na krześle, gdy w tym samym momencie ściana się zasunęła.
Callie także usiadła i spytała:
-Na jakiej podstawie działają te przejścia?- spytała od razu.
-Są magiczne. Wyczuwają wielkość i ciepło dłoni właściciela. Dlatego, jeśli chcesz kogoś zaprosić, to ty musisz dotknąć, a nie jakaś tam pierwsza lepsza osoba przechodnia.- wyjaśnił szybko. -Nie gniewaj się na niego.
Callie zdziwiona szybką zmianą tematu gwałtownie podniosła głowę:
-Dlaczego?
-Odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz wiem, że nie jesteś taka jak inni. Pewnie dlatego Aaron widział w tobie kogoś mądrzejszego od siebie, ale nie zabił cię bo jego syn uważa cię za kogoś ważnego. Wszystkie osoby w twoim pokroju nie żyją, a ty żyjesz tylko dlatego, że Alex cię uwielbia. Myślę, że to bardzo odważne z jego strony, że wyjawił tajemnicę.
-Skąd wiesz że mi powiedział o ich pokrewieństwie?
-Potrafię wyciągać wnioski, ale też wiem, że cokolwiek zrobisz, to postąpisz rozsądnie. Wiele lat doświadczenia nauczyło mnie, że należy akceptować i wierzyć w zamiary ludzi, ale jednocześnie nikomu nie ufać. Dlatego też nie chcę dłużej drążyć tego tematu. Nie po to przyszedłem. Mam dla ciebie wiadomość od Aarona.
Zdziwiona dziewczyna wysoko uniosła brwi, jednak Michael kontynuował:
-Kazał przekazać, że od momentu przeprowadzki do pustynnej siedziby, która nazywa się żółtą i nosi numer dwa stajesz się jej szefową. Za poleceniem Aarona dbasz o jej tajemniczość, czyli musisz kontrolować, aby mieszkańcy nie wyjawili miejsca siedziby, jednocześnie każdy mieszkaniec bez wyjątku musi się ciebie słuchać. Masz pozwolenie na zabicie oraz torturowanie współlokatorów oraz osób znajdujących się w celach. Masz dostęp do każdego pomieszczenia bez wyjątku. Tu ci daję plan całej siedziby- w tym momencie podał jej jedną z kartek.
Callie oniemiała przyjęła kartkę i słuchała dalej:
-Można powiedzieć że stajesz się główną głową rządzącą, ale i tak nad tobą jest jeszcze Aaron. Masz tu kolejne dane siedziby, kody, hasła i tajemnice. Myślę, że to wszystko.- Powiedział i wstając podał jej ostatnie kartki, które wcześniej trzymał na rękach.
Callie spytała się go szybko, wiedząc że zaraz przyjdzie szok:
-Ty właściwie kim jesteś?
-Zdaje mi się że kiedyś już odpowiadałem ci na to pytanie.- odrzekł zimnym tonem, wiedząc że właśnie dziewczyna domyśliła się tego, co skrycie ukrywali wspólnie z Aaronem.
-Jednak zechciałeś ukryć sobie istotne elementy.
Michael wstał i podszedł do wyjścia:
-Nie zamierzam o tym mówić- i dotknął ściany, niestety nie przewidział, że ściana się przed nim nie otworzy.
-Sam widzisz, nie wyjdziesz. A teraz usiądziesz i odpowiesz mi na pytanie. Sam chyba wiesz najlepiej, że to ja tu teraz rządzę.
-Co się stało z tobą, Callie? Jeszcze parę minut temu byłaś sobą.
-Człowiek zmienia się nie do poznania, gdy chce się czegoś dowiedzieć. Teraz mów.
-Przykro mi Callie, ale ode mnie się tego nie dowiesz. Jednak pomimo wszystko porozmawiam o tym z Aaronem i może ci to powie. Teraz mnie wypuść.
Callie westchnęła głęboko i dotknęła ściany, wypuszczając Michaela. Sama chwilę później padła na łóżko, przeglądając plik kartek.


Następny rozdział (XXVIII, pt. 'Sen') już wkrótce! Pojawi się prawdopodobnie w okolicach września.
_____________________
'Nie obawiam się śmierci, królu mieczy, królu krwi, królu grabieży. Będziesz żył wiecznie [...] w ludzkich sercach i myślach.'

'Troja i pan srebrnego łuku' David Gemmel
Tagi: Opowiadanie4
13.08.2013 o godz. 13:40
Fuck-everything-Im-Belieber
*oczami Victorii*

Przy wejściu do kościoła spotkałyśmy Chrisa, który jest drużbą Justina. Selena poszła do swoich rodziców, a ja stanęłam obok blondyna.
- Co tam u Ciebie shawty? – zapytał.
- Dobrze…widzę, że nigdy nie opuszcza Cie dobry humor.
- No wow - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Chris debilu puść mnie!!! – powiedziałam.
- Ani mi się śni – wziął mnie na ręce i zakręcił dookoła. W pewnym momencie puścił mnie i złapał w ostatniej chwili. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Justina ze smutną miną, który nam się przygląda.
- Chris, twoja siostra Alex Cie woła – powiedział, a po chwili blondyn wszedł do środka – Vic - zaczął brunet.



Spojrzałam na niego i od razu w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nawet nie wiesz ile kosztuje mnie to, że tutaj stoję - odezwałam się.
- Skarbie…
- Nie mów tak do mnie.
- Dobrze, przepraszam. Zaraz to wszystko się skończy. - wskazał na kościół.
- Co się niby skończy?!
- To przedstawienie!!! – wydarł się.
- To Twój ślub!!!! Nie potrzebnie tu przychodziłam - odwróciłam się i zobaczyłam moja mamę z Fdr’em oraz mojego tatę ze Scooterem – Wszystkiego dobrego Justin - oddałam mu bukiet po czym wzięłam kluczyki od auta taty i bez żadnego słowa odpaliłam silnik.

*oczami Justina* 

Stałam tam i patrzyłam jak Victoria odjeżdża. Wszyscy skierowali wzrok na mnie, a po chwili doszedł do mnie Scooter.
- Co znowu zrobiłeś – zapytał mocno chwytająca mnie za ramie.
- Jeszcze nic - wysyczałem i wyrwałem się z jego uścisku po czym wszedłem do kościoła.

Stałem przed ołtarzem i patrzyłem na Selene. Brunetka uśmiechała się, a ja obdarzałem ją lodowatym spojrzeniem. Ksiądz wygłaszał swoją durną przemowę, której w ogóle nie słuchałem. Nagle drzwi się otworzyły, a wszyscy odwrócili się w ich stronę. Miałem nadzieję, że to Victoria. Niestety myliłem się.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedział Robin podchodząc bliżej.
- Właśnie - zacząłem puszczając dłoń Seleny – powiedz nam wszystkim – zwróciłem się do dziewczyny – fajnie było jak pieprzyłaś się z Robinem? – zapytałam, a wszyscy nie mogli uwierzyć w to ci przed chwilą usłyszeli.
- Skarbie o czym Ty mówisz? – odezwała się Selena – Nigdy Cie nie zdradziłam.
- Na pewno? Robin – podszedłem do chłopaka – jaka jest Sel w łóżku?
- Kurwa Justin uspokój się!!! – wrzasnął Scooter – Wszystko chcesz spierdolić?!?!
- Ja?! – krzyknąłem – To ta dziwka wszystko spierdoliła!!! – wskazałem na dziewczynę, która stała pod ołtarzem – Wszystko skończone - szepnąłem – Żadnego ślubu nie będzie, no chyba, że Robin zajmie moje miejsce - stałem już przy wyjściu ale odwróciłem się w kierunku zdrętwiałej Seleny – mam nadzieję, że dobrze wychowacie WASZE dziecko – dokończyłem i wyszedłem z kościoła.

Od razu otoczyło mnie mnóstwo paparazzich. Wszyscy zadawali te same pytania: Co się stało? Czemu nie jesteś z Seleną? Co z waszym ślubem? Itp.
Przecisnąłem się między nimi nic nie odpowiadając i wsiadłem do swojego białego ferrari, które zawiozło mnie pod dom Victorii. Chciałem aby tam była.

Zapukałem do drzwi ale nikt ich nie otwierał. Cholernie się o nią martwiłem. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć. Odpaliłem silnik i zacząłem szukać dziewczyny na mieście…

*oczami Victorii*



Łzy spływały po mojej twarzy. Ocieranie policzków nic nie dawało. Zaparkowałam auto pod jednym z klubów. Weszłam do niego i bez zastanowienia usiadłam przy barze. Zamówiłam kieliszek wódki po czym jednym ruchem opróżniłam jego zawartość. Zamawiałam kolejne, a w mojej głowie czułam coraz większą pustkę. W pewnym momencie przysiadł się do mnie Cole. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz go widziałam.
- Cześć kochanie – powiedział i przejechał ręką po moim policzku – ślicznie wyglądasz ale bez tego byłoby Ci lepiej - musnął wargami moją szyję, a dłonią dotknął moich piersi.
- Przestań - wyrwałam się chłopakowi i wyszłam z klubu.
Przez alkohol byłam strasznie słaba ale mogłam nad sobą zapanować, a wspólnie spędzona noc z Colem to ostatnia rzecz jaka kiedykolwiek zrobię.
- Wiem, że tego chcesz – ktoś wyszeptał mi do ucha i mocno ścisnął w talii. Wiedziałam, że to Cole. Siłą zaprowadził mnie na tyły klubu gdzie zaczął zrywać moją sukienkę. Przycisnął swoje usta do moich i namiętnie całował. Blondyn był ode mnie silniejszy. Nie mogłam mu się wyrwać. Chłopak przycisnął mnie do ziemi i zdarł moją bieliznę.
- Spodoba Ci się - wysyczał po czym wszedł we mnie powodując ostry ból. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez ale Cole na to nie reagował.
- Przestań - udało mi się powiedzieć cichym głosem.
- Daj spokój - odpowiedział mocniej poruszając biodrami.
Chciałam aby to się skończyło. Blondyn całował moje piersi i dotykał całe moje ciało. Jedyne co słyszałam to jęki chłopaka i mój szloch.
- Wiedziałem, że w końcu Cie zerżnę – powiedział i rzucił we mnie sukienką – dziękuję – pocałował moje usta i odszedł jak gdyby nigdy nic. Otarłam mokre policzki i założyłam suknię. Wsiadłam do auta i wybuchłam płaczem. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć, że Cole mnie zgwałcił.

Podjechałam pod dom. Chyba stał on pusty bo nie paliło się żadne światło. Sprawdziłam telefon. Masa nieodebranych połączeń od Justina i 1 wiadomość od mamy.

„Razem z twoim tatą Fdr’em jesteśmy u Scootera.
Kochanie proszę odezwij się”


Schowałam telefon do torebki i weszłam do mieszkania. Od razu pobiegłam do łazienki. Odkręciłam wodę próbując zmyć z siebie to wszystko. Czułam się jak zwykła dziwka. Wszędzie widziałam czerwone otarcia i siniaki. Nie mogłam na siebie patrzeć. Po długiej kąpieli owinęłam się ręcznikiem. Gdy wyszłam spod prysznica mój wzrok przykuła mała srebrna żyletka leżąca na półce. Sięgnęłam ją i obracałam w palcach. Przejechałam po moim nadgarstku, a po chwili na skórze pojawiła się czerwona rana. Jedna z kropel krwi skapnęła na podłogę, a druga na biały ręcznik. Powtórzyłam czynność kilka razy. Osunęłam się na ziemię i poczułam chłód zimnych płytek.

__________________________________________________________________________

Hej. ;* Chyba nie spodziewaliście się tego wszystkiego. Prawda? Na pewno zadowoleni, że nie doszło do ślubu. ;) To chciał zrobić Justin. Pokazać wszystkim jaka jest Selene w momencie gdy nie będzie się tego wszystkiego spodziewała. Szkoda tylko, że o wszystkim nadal nie wie Vic. ;c
8 komentarzy = nn ♥
mała zapowiedź next;

Kobieta spojrzała na mnie i przytuliła do swojej piersi. Poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. Klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół.
- Straciła bardzo dużo krwi - powiedziała Loren szeptem tak, że tylko ja to usłyszałem – Justin…ona może nie przeżyć - na te słowa moje serce zamarło.


Pamiętajcie...72 rozdział będzie ostatnim. ;c
Komentujcie! To naprawdę motywuje. <3
Proszę.
13.08.2013 o godz. 11:53
BadBoyAndGoodGirl

Thirty.

-Przyszliśmy odwiedzić naszą wnuczkę-uśmiechnęła się mama Dess
Jej ojciec nie wyrażał na twarzy żadnych emocji. Destiny leżała trzymając na rękach małą Angel. Dała ją na ręce jej mamy,jednak bała się kiedy dziewczynka pojawiła się na rękach taty. Nic nie powiedział,spojrzał ponuro na dziecko i oddał je mi. Ucałowałem czółko Angel i położyłem ją w jej łóżeczku przy łóżku Destiny. Wszyscy musieliśmy się już zbierać,robiło się późno i odwiedziny dobiegały końca. Ja jeszcze chwilkę zostałem.
-Kochanie,pamiętasz jak miałaś wypadek i leżałaś w szpitalu,ja ci opowiadałem pewną historię...-złapałem dziewczynę za rękę
-To tak,jakbyś przewidział przyszłość-uśmiechnęła się
-Nasz skarb śpi,ty też śpij słonko-ucałowałem dziewczynę w czoło i powtórzyłem to u Angel-Kocham was-szepnąłem przy wychodzeniu z pokoju
One Week Later
Moje dziewczyny wychodzę ze szpitala,wracamy do domu. Oznacza to wielką radość ale i obawę. Nie wiemy jak mamy się zachować. Kilka dni temu media dowiedziały się o pobycie Dess w szpitalu,kiedy zobaczą nas z maluszkiem,to koniec. Żyć nam nie dadzą,moje fanki...ja nie chcę ich ranić. No cóż,nie mamy wyboru. Destiny uczesała wysoki koczek na głowie i ubrała luźne ciuszki,żeby zakryć jeszcze dość duży brzuszek.
-Może...hmmmm,ja wezmę Angel,a wy wyjdziecie wcześniej-zaproponowała mama Dess
Zgodziliśmy się. Ja i Destiny wyjechaliśmy samochodem wcześniej a rodzice Dess przywieźli Angel do nas do domu. Dziewczynka strasznie płakała,ale kiedy znalazła się w moich objęciach momentalnie się uspokoiła. Destiny nakarmiła szkraba i położyła ją spać.
-W końcu w domu-oparła głowę o moje ramię
Objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie.
-Szkoda tylko,że za tydzień wracam w trasę-szepnąłem
-Będziemy za tobą tęsknić-uśmiechnęła się
Włączyliśmy telewizję. Wszędzie Angel! Jednak nie wiedzą,że Angel to nasze maleństwo. Na długo tak nie zostanie, niedługo wszyscy się dowiedzą. Paparazzi nie dadzą nam spokoju,media będą szaleć,fani,o nich martwię się najbardziej... Wszystko ich zrani,niedługo będę musiał wziąć ślub,bo nieślubne dziecko do szok dla świata mediów. Moje życie poważnie się zmieni,wszystko się zmieni,ale robię to dla Destiny i Angel,dwie kobiety,które kocham i są w moim życiu najważniejsze. Moje dwa skarby i diamenciki wypełniają moje serce. Destiny przytuliła się do mnie. Musnąłem jej czółko. Nagle obudziła się Angel. Wyjąłem ją z wózeczka i usiadłem z nią obok Destiny.
-To nasza córeczka-uśmiechnęła się,ale patrzyła na Angel z niedowierzaniem,że to ona ją urodziła,że to ja jestem jej tatą...

Epilog.


Podczas jednego z koncertów Angel została jego OLLG. Wziął półtora roczną dziewczynkę na ręce i przedstawił ją fanom,jako jego aniołka. Po świecie chodziły różne ploty,jednak większość była prawdą,Angel równa się dziecko Destiny i Justina. Niedługo później na instagramie Justina pojawiło się zdjęcie jak Angel i Destiny śpią razem w garderobie podczas koncertu Jusa z dopiskiem "Moje kobietki". Rok później romantyczne oświadczyny przy kolacji nad oceanem. Szybko zaplanowany ślub i? To chyba tyle. Szczęśliwa rodzina wraca do domu i żyje dalej...
The End


Nie no,przepraszam,że takie krótkie :( Więcej nie dałam rady napisać! Ale obiecuję,że kolejne opowiadanie będzie równie ciekawe temu :) Więc o 14:00 zapraszam was tutaj z powrotem na prolog i bohaterów nowego opowiadania :33 Tym czasem żegnam was i do 14:00 ;D

Tagi: Epilog. Thirty.
13.08.2013 o godz. 11:52
Dominisska

Ja chyba lubię cierpieć, lubię wewnętrzny ból. Ot taki mały fetysz

i tak cholernie uwielbiam sie z tb spotykać♥
oglądać jakiś głupi film
robić miliony zdjęć
albo posiedzieć z fają w lesie
heheheh.jpg
Tagi: niczyja
12.08.2013 o godz. 23:24
czeslaw0601
Odwróciłem się, po czym ujrzałem Kate ze łzami w oczach.
-I vice versa..- Powiedziała, a ja przytuliłem ją mocno do siebie.
-Oj.. Idźcie już.. Kate nie męcz mojego serca.. Ja sie nigdy nie pogodzę, że przy mojej małej córeczce jest jakiś inny mężczyzna.. No ale dzieciaki.. Szczęścia wam życze.. Justin opiekuj się moją małą córeczką..- Powiedział, na co spojrzałem na Kate.
-Taki mam zamiar psze Pana..- powiedziałem całując moją dziewczynę w czoło.-Może teraz pozwoli pan, że zabiorę Kate na przejażdżke ?- zapytałem, na co Kate spojrzała swoim ciekawskim głosem.
-Oczywiście..- Powiedział, a my się oddaliliśmy.
-Bawcie się dobrze!- Dopowiedziała mama Kate, ale byliśmy już na zewnątrz.
-To gdzie mnie zabierasz?- zapytała z ciekawością.
-No wiesz… Ja poznałem twoich rodziców… Więc ty powinnaś poznać moją matkę i rodzeństwo.. - Mruknąłem patrząc w jej zszokowane oczy.- Jeżeli nie chcesz to ja…- Przerwała mi.
-Boże Justin jasne , że chce.. Po prostu.. Ty masz rodzeństwo ?!- zasmiała się, a ja odwzajemniłem jej uśmiech.
-Tak siostrę Jazzmyn ma 5 lat , a bratJaxon ma 3 lata..- Podrapałem się pk karku.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?!- zapytała żartobliwie uderzając w moją klatkę piersiową.
-Tak jakoś wyszło..- mruknąłem.
-Mniejsza o to.. To jak jedziemy ?- zapytała wsiadając do auta.
-Na pewno chcesz ?- zapytałem marszcząc brwi.
-Ty sie jeszze pytasz ?!- zaśmiała się.
- Bo ja nie wiem czy to jest dobry pomysł...
- Niby dlaczego ?!- zapytała.
-Bo ja.. Mój dom nie jest duży i wiesz...- zacząłem. Nie za bardzo chciałem zaprowadzić Kate do swojego domu. Nie byłem bogaty. Zastanawiam się czy w ogóle będzie tam herbata lib cokolwiek do jedzenia...
-Justin.. Czy ty chcesz mnie wkurwić ?! Bo jeśli tak to ci się udało... Nie obchodzi mnie czy masz miliony czy nie masz żadnych pieniędzy... Ja kocham cię i nic tego nie zmieni..- Powiedziała, a moje oczy się zaszkliły.
-W takim razie jedźmy..- Powiedziałem i odpaliłem samochód dziewczyny.
Kate's POV
Po około godzinie byliśmy na miejscu. Może i dom Justina nie był wielki ale był śliczny. Stanęliśmy pod drzwiami , a Justin zapukał. Otworzyła nam niska brunetka. Była młoda, ale po ttm jak wtuliła się w Jusa wywnioskowałam, że to jego matka.
-Justin nareszcie wróciłeś.- Powiedziała.- Do tego nie sam..- Odwróciła się spoglądając na mnie.
-Jestem Kate.- Powiedziałam przygryzając wargę.
-Mamo.. To moja dziewczyna..Kate.. To moja mama..- Powiedział wskazując na brunetkę.
-Pattie- wyciągnęła w moją stronę dłoń.
-Kate- Odwzajemniłam gest.
-Jazzy !Jaxo !- zawołała, a już po chwili Justin był atakowany przez dwójkę szkrabów.-Dzieci .. To jest Kate..- wskazała na mnie, a ja byłam tulona przez dzieciaki.
-Ładna jesteś..- Powiedziała Jazzy. Od razu się zarumieniłam.
-Dziękuję kochanie..- Odparłam.- Ale i tak ty jesteś ładniejsza.- Powiedziałam.
-Wiem..- Odparła. Zaśmialiśmy się.
-Skromność po bracie..- Mruknęłam.
-Ejj przeproś!- Oburzył się Justin.
-Bo co ?!- zapytałam ze śmiechem.
-Bo bedziesz ukarana..- Powiedzial.
-Lepiej preproś bo ten łobyz załaskocze cie na śmierć..- Powiedziała Jazzy.
-Ouch.. W takim razie przepraszam..- Powiedziałam.
-I tak cie załaskocze..- Mruknął Justin rzucając sie na mnie. W domu był zupełnie innym człowiekiem. Cieszyłam sie razem z nim. Gdy już sie zmęczył łaskotaniem poszliśmy do salonu. Mama Justina gotuje przepyszne rzeczy. Jest także cudowną kobietą. Gdy skończyliśmy jeść dzieciaki poszły się bawić na dworze, a my poszliśmy pomóc Pattie.
Kobieta zmywała naczynia, a ja je wycierałam. Justin był od rozpraszania mnie swoimi dłońmi wędrującymi po moim ciele i pocałunkami składanymi na mojej szyi oraz ustach.
-Aaaaaa- Przeraźliwy krzyk dobiegł do naszych uszu. Spojrzeliśmy na siebie i pobiegliśmy na zewnątrz. Właśnie odjechała czarna furgonerka. Jaxon przybiegł do nas wesoło podając Justinowi karteczką. Chłopak zbladł i zacisnął pięści.
-Ona.. Została porwana..- Powiedział. Pattie wybuchnela placzem. Siedzielismy i czekalismy na Justina, poniewaz gdzieś pojechał.
-Kate..- zawołał mnie. Zostawiłam kobiete z Jaxo i wyszłam za Justinem z domu.
-Kate.. Musimy pogadać..- zaczął.-Musze odzyskać Jazzy
Ja.. Byłem u ludzi Pedro.. I .. Musze wykonac dla nich jedno zadanie.. Wtedy oddadzą Jazzy..- Powiedział.
-Justin.. Nie popieram tego ale wiem, że chcesz dobrze.. Wiec nie wiem czemu jesteś taki smutny..- powiedzialam z usmiechem.
-Kate.. Ja wyjeżdżam.. Na 2 miesiące..- Powiedział , a moje oczy zalały się łzami.
-Justin ale jak to..- zapytałam.
-Nie ważne... Prosze.. Obiecaj mi, ze zawsze bedziesz o mnie pamietać bez względu na to co sie stanie..
-Justin ja..
-Obiecaj, prosze..- Mówił ze łzami w oczach.
-Obiecuje..- Powiedziałam.
-I.. Nasza miłość.. Bedzie na zawsze tu..- Powiedział dotykając mojegi serca. Ja dotknęłam Jego.
-Na zawsze..- Powiedziałam, a z moich oczu wypłynęły łzy. Nie wybacze sobie jak coś stanie się Justinowi. Jednakże musi to się stać. On musi wykonać to zadanie.. A jego życie wróci na tor. A ja ? Ja jestem w stanie czekać na niego wieczność..
         ~KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ ~
Od Autora: nie wiem co napisac... Wiec dziekuje za wszystko.. Do zobaczenia w nastepnej czesci.. Rozdzial pojawi sie za tydzien.. Czyli w poniedzialek.. Kocham was.. Paaaa <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz