wtorek, 20 sierpnia 2013

Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam to. W oddali widać było Justina i nasze dzieci, trzymane przez Emily. Stanęłam przed plażą i z uśmiechem na twarzy podążyłam w stronę ukochanego. Wszyscy wstali. Podeszłam do niego pocałowałam i zaczęło się. Ksiądz rozpoczął ceremonię…
- Justinie Bieberze czy zostanie moim mężem? – zapytałam
- Seleno Gomez czy zostaniesz moją żoną? – zapytał Justin. Równocześnie odpowiedzieliśmy „Tak” i założyliśmy sobie obrączki (http://www.apart.pl/pl/obraczki,c,1,3,126). Poleć znajomym Wszyscy potem poszliśmy na weselę, które też odbywało się na plaży. Niestety Emily i dzieci poszli od razu do hotelu.
Wszyscy bawili się świetnie. Zrobiło się późno. Justin był strasznie nawalony, więc Kenny zaprowadził go do pokoju w hotelu. Impreza trwała jeszcze długo. Tańczyłam właśnie z Chazem, bo Christina poszła już spać. Taniec się skończył, a Chaz złapał mnie za nadgarstek i prowadził gdzieś brzegiem morza. Zatrzymał się i załapał mnie w tali przybliżając się do mnie. Chciałam się wyrwać, ale był bardzo silny. Zaczęłam wołać o pomoc, wtedy zaczął mnie całować. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Upadliśmy na piasek. I zaczęliśmy się namiętnie całować. Chaz ściągnął ze mnie sukienkę, a ja z niego garnitur. Leżał na mnie już całkiem nagi. Całował mnie po moim nagim ciele. Odwzajemniałam jego każdy pocałunek, każde dotknięcie. Był wspaniały. Jego twarz oświetlał tylko blask księżyca. Robił to tak delikatnie i z czułością. Wszedł w mnie, a ja tylko lekko jęknęłam. Doszliśmy do mojego punkt kulminacyjnego, a ja wydarłam się na cały głos. On zakrył swoją dłonią moją buzię…
Zmęczeni upadliśmy na piasek. Słyszałam jego szybki i nierówny oddech. Spojrzałam się w niebo pełne gwiazd i przypomniałam sobie o Justinie. Odwróciłam się w stronę Chaza i walnęłam go z całej siły w twarz mówiąc:
- Jak Justin się o tym dowie, to nie masz, po co żyć. A teraz lepiej wracaj do swojej dziewczyny i zapomnijmy o tej całej sytuacji. – założyłam na siebie sukienkę. Wtedy Chaz powiedział:
- Jak mam zapomnieć o najlepszym seksie w moim życiu. Justin miał rację jesteś w tym niezła.
- Co kurwa powiedziałeś?! Nie chce cię więcej na oczy widzieć szmaciarzu. Zdradziłeś swoją dziewczynę!
- A ty swojego męża i co? – zapytał zadowolony Chaz. Chyba sprawiało mu to satysfakcję. Ze łzami w oczach powiedziałam ostanie słowo „Spierdalaj” i zaczęłam biec plaża, płacząc. Wbiegłam do hotelu cała zapłakana. Na moje nieszczęście w drzwiach od naszego pokoju stał Kenny. Zapytał się:
- Selena co się stało? Nie było cię przez długi czas. Martwiłem się, że coś ci się stało. Dlaczego płaczesz?
- Kenny nie mam ochoty o tym rozmawiać. Popełniłam błąd w swoim życiu.
- Co? Mówisz o ślubie?
- Nie ślub to najlepsze, co mnie spotkało, jeszcze do tego z Justinem. Chodzi o coś innego, ale naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. – powiedział i rozryczałam się. Szybko weszłam do pokoju, gdzie słodko spał Justin. Popatrzyłam się na niego i zaczęłam ryczeć jak głupia. Swoim płaczem obudziłam Justin. Gdy tylko zobaczyłam, że się przebudza szybko wbiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zjechałam po nich i usiadłam na podłodze. Justin dobijał się do łazienki, ale nie chciałam go wpuścić. Cały czas ryczałam. Justin nie dawał mi spokoju. Bezustannie walił w drzwi i krzyczał, żebym go wpuściła. W końcu wstałam i otworzyłam drzwi. Justin wbiegł do łazienki. Gdy mnie zobaczył, był przerażony. Zaczął się mnie wypytywać:
- Selly, skarbie co się stało? Kochanie powiedz coś proszę. – mówi, ale ja się nic nie odzywałam.- Kochanie powiedz coś. Czy ktoś ci coś zrobił? Zbije tego sukinsyna, który ci to zrobił. Selena powiedz coś. – już nie mówił, krzyczał
- Justin… przytul mnie. – powiedziałam nabierając duży oddech, a on podszedł do mnie i przytulił. Czułam jego miłość. Ja tylko położyłam głowę na jego ramieniu i powiedziałam:
- Kocham cię. Nie zostawiaj mnie nigdy.
- Ja też cię kocham i nigdy, ale to nigdy cię nie zostawię. Przyrzekam.- powiedział i popatrzył mi prosto w oczy. Ja tylko go pocałowałam i dalej przytulałam. Nie chciałam go stracić. Justin wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na łóżku. Leżałam, a on czegoś szukał w szafie. W końcu wydusiłam z siebie słowa:
- Justin, czego szukasz? – nie mogłam mówić do niego kochanie bolało by mnie to.
- Pakuje ciuchy, jedziemy do domu. – powiedział zdenerwowany
- Jak to? Do domu? Do New York?
- Tak kochanie do domu.
- Ale dlaczego? – zapytałam zdenerwowana, myślałam, że już wie
- Bo tak, nie mam ochoty tu siedzieć i patrzeć jak zalewasz się łzami – powiedział przejęty
- Ale Justin. Jedziesz sam? Zostawiasz mnie tu?
- Nie skarbie jedziesz ze mną. Nie mógłbym cie tu zostawić. – powiedział i podszedł do mnie przytulając mnie. Bałam się, że mnie tu zostawi, że wie. Pomogłam mu się spakować. W końcu się udało. Z walizkami wyszliśmy z pokoju, gdzie stał Kenny i Chaz. Popatrzyłam się na niego złowrogo chciał porozmawiać z Justinem, ale ja szybko pociągnęłam go za sobą i zjechaliśmy windą na dół. Wysiedliśmy z niej i zobaczyliśmy tłumy paparazzi. Justin powiedział, że wyjdziemy tylnim wyjściem i tak zrobiliśmy. Czekała tam na nas już limuzyna. Wsiedliśmy do niej, siedziała już w niej Emily z dziećmi. Odjechaliśmy z pod hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.
Siedzieliśmy już w naszym prywatny samolocie. Połowa drogi za nami. Justin cały czas się mnie wypytywał, co się stało dzisiejszej nocy. Nic mu nie powiedziałam. W końcu dał sobie spokój.
Podróż minęła szybko. Byliśmy już w NY i jechaliśmy do naszego domu. Wysiadłam z samochodu i biorąc na ręce Ashley, a Emily Jasona poszłyśmy do domu. Położyłyśmy dzieci w łóżeczku, a one szybko usnęły. Siedziałam u nich w pokoju długo i wpatrywałam się w moje maluchy, myśląc. Dzieci i Justin to najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu. Choć teraz mogę to wszystko stracić. Przez jedną głupią noc. Jestem ciekawa, co wtedy chciał Chaz. Może powiedzieć prawdę. Nie wiem, co mam zrobić. Wiem tylko jedno, Justin nie może się o tym dowiedzieć. Nie przeżyłabym straty Justina. To byłby mój koniec. Do pokoiku wszedł Jus i usiadł na kanapie przytulając mnie. Wyszeptał mi do ucha tylko jedno słowo „Miłość”. Co to miało znaczyć? Dręczyło mnie to słowo. Później już nic nie powiedział tylko z grobową miną wpatrywał się we mnie. Zadałam sobie pytanie „Może on wiem?”. Wstałam z kanapy i poszłam do sypialni. Przebrałam się w inne ciuchy i wyszłam na taras wpatrując się w nasz ogród. Łza spłynęła po moim policzku. Usłyszałam jak drzwi od sypialni się otwierają. Szybko wytarłam łzę i odwróciłam się. W pokoju stał Justin. Podszedł do mnie i powiedział:
- Teraz już wiem na 100%. – powiedział
- Co wiesz? – zapytałam przerażona, ale chciałam to ukryć
- Że kocham cię jak szalony i nie potrafię bez ciebie żyć. Nawet to piętnaście minut, które cie przy mnie nie było, były samotne. Jesteś moją muzą.
- Justin. Kocham cie. Jak szalona, kocham. Rozumiesz?
- Rozumiem, mam to samo. Tą chorobę podobno nazywają Miłością. – powiedział i pocałował mnie. Wtedy już wiedziałam, co miało znaczyć to u dzieci w pokoju.
Obawiałam się. Strach cały czas dawał za wygraną. Każde jego tajemnicze słowo zbliżało mnie do prawdy. Bałam się. Cholernie się bałam…
2 lata później (Tak zaczynamy drugą część opowiadania)
Czy Justin się dowiedział o mojej zdradzie? Nie i mam nadzieje, że się nigdy nie dowie. Kontakty z Chazem i Christiną po naszym ślubie urwały się. Widujemy się bardzo rzadko, bo Chaz i Christina postanowili zamieszkać w Kanadzie.
Nasze dzieci są już duże. Mają dwa i pół roku. Chodzą, mówią. Są bardzo kochane. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Co do ślubu, wszyscy później się jeszcze bawili. Moja i Justina mama przyjechały później do nas i zrobiły nam awanturę. Trochę byliśmy z nimi pokłóceni, ale teraz wszystko jest już dobrze.
Nie do końca, sumienie cały czas mnie dręczy. Cały czas nie wiem, co mam zrobić. W końcu zdradziłam Justina. Będę musiała mu to kiedyś powiedzieć. Ale jak na razie wolę tego nie robić. Naprawdę go kocham!
Tagi: 40
25.01.2012 o godz. 21:36
believeinlovejb

Rozdział 39 „Śmierć” 
Otoczyły mnie tłumy fotoreporterów. Zadawali różne pytania, ale miałam ich w dupie. Nagle ktoś wyciągnął mnie z tłumu, był to Justin. Przyjechał tu wcześniej, bo chciał pożegnać się z Miley. Zgodziłam się na to, bo w ostatnim czasie bardzo przeżył jej śmierć. A co do Justina, wtedy na wyspie wbiegłam w ostatniej chwili do łazienki, bo Justin miał się już się pociąć. Uratowałam go, już drugi raz. Tak go kocham, a on znowu mi chciał to zrobić. Nie wracam do tego tematu przy Justinie, bo jest na siebie samego zły, że chciał coś takiego zrobić. Od tamtego czasu między nami jest jeszcze lepiej, niż wcześniej. Dzieci są u mamy Justina i szybko nam ich chyba nie odda. Jest zapatrzona w nie, jak w obrazek. Za to my z Justinem dzięki temu mamy więcej czasu dla siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie Justin, bo właśnie wchodziliśmy do kaplicy.
Pogrzeb minął szybko. Ja z Justinem właśnie jedziemy do domu. Jus prowadził w ciszy samochód, jednak przerwał ją mój telefon odebrałam go i powiedziałam:
- Tak?
- Hej, Selly tu Christina.
- Hej kochanie! Co tam u was?
- A nic nowego. Wróciliśmy właśnie z Chazem do NY. Bo wiesz, że byliśmy w Kanadzie?
- No coś mi się tam obiło o uszy. A dawno się nie odzywałaś. Musimy się spotkać, może jutro, bo dziś to raczej nie? – zapytałam i spojrzałam się na Justina z uśmiechem na twarzy.
- Tak to dobry pomysł! To jutro pod centrum handlowym na Manhattanie?
- Okey, to do jutro. Będę o 16. Buziaki – zakończyłam rozmowę. Wtedy znowu zapadła niezręczna cisza. Podjechaliśmy pod dom. Justin wjechało garażu. Wysiedliśmy z auta i podążyliśmy do domu. Justin usiadł od razu na kanapie. Ja jednak poszłam do kuchni, by zrobić obiad. W lodówce nic nie było, więc poszłam do salonu i usiadłam obok Justina, przytulając go. On nawet mnie nie obiją, a ja się zapytałam:
- Kochanie, co ci jest?
- Nic skarbie. Nic
- Widzę, że ci coś jest kochanie.
- Nie naprawdę nic, tylko się zamyśliłem. – Powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Tak twój uśmiech jest piękny, ale pocałunki jeszcze piękniejsze. – powiedziałam z lekką iluzją
- Ja wiem, ale nie masz, co na nie liczyć kocie – uśmiechnął się znowu
- Ale kocie- powiedziałam z kaprysem
- Nie ma, „ale”. Koniec z buziakami.
- Jak to? Twoje usta są takie soczyste. Smakują jak malinki. Nie rób mi tego. – powiedziałam z przekonaniem
- Zrobię ci to, bo liczę na coś więcej, nie tylko na buziaki. Pragnę cię, twojego ciała, twojej bliskości.
- Kocham cię, jak mi to robisz- powiedziałam i pocałowałam go namiętnie. Za chwilę Justin leżał już na mnie, a ja powoli traciłam swoją garderobę. Justin całowała moje nagie ciało. Zaczął od mojej szyi i schodził coraz niżej i niżej. Wtedy przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam namiętnie całować. Za chwilę Justin też był nagi. Bez przerywania cały czas się całowaliśmy. Wtedy ktoś zadzwonił dzwonkiem. Spojrzeliśmy się na siebie i powiedzieliśmy po cichu, że nie otwieramy i czekaliśmy, aż ten ktoś sobie pójdzie. Nie udało się dzwonek bezustannie dzwonił. Justin wstał i rzucił mi koc, a sam założył szybko bokserki i spodnie. Pobiegł otworzyć drzwi. A ja owinięta w koc szybko poszłam na górę do sypialni i walnęłam się na łóżko. Słyszałam jak Justin głośno z kimś rozmawia. Nie chciało mi się ubierać, więc zostałam w pokoju. Byłam strasznie zmęczona. Nie wiem, kiedy, ale usnęłam.
Rano obudził mnie „czyjś” oddech wędrujący po moim ciele. Odwróciłam się z zamkniętymi oczami do Justina i pocałowałam go szybko. Otworzyłam oczy i zobaczyłam minę Justina, zapytałam:
- Co jest kochanie?
- Hej – buziak-, czemu ten pocałunek był taki krótki, liczyłem na coś więcej.
- Ty zawsze liczysz na coś więcej – powiedziałam z uśmiechem na twarzy
- No przecież. Takie pocałunki to dzieci sobie w przedszkolu dają. A ja mam już 18. O… i jeszcze narzeczoną u mego boku. Może niedługo żonę?
- Co powtórz?
- Żonę. Myślałem tak wczoraj o tym jak sobie usnęłaś. –powiedział z wyrzutami sumienia
- Żonę? Jak to, ja nic nie wiem.
- Bo właśnie ci o tym mówię. To tak, mam dwie propozycje. Pierwsza ślub na plaży na Balii. Druga nie ma drugiej, musisz się zgodzić na pierwszą. – powiedział z swoim pięknym uśmiechem
- No nie wiem. To nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego? Co się zmieniło? Nie kochasz mnie?
- Nic się nie zmieniło, kocham cię jak kochałam wcześniej. Tylko nie wiem czy będziesz chciał się ze mną ożenić, bo wiesz…
- Co się stało? – zapytał zaniepokojony Justin
- Jestem w ciąży Justin. Uprawiamy seks bez zabezpieczeń i tak wyszło.
- Jak to? To zmienia postać rzeczy. – powiedział zdziwiony Justin
- Co przepraszam? Co to ma znaczyć kochanie?
- No teraz to tym bardziej chce się z tobą ożenić. – powiedział zadowolony – to ile ma nasze dziecko?
- To był żart głuptasie. Ale ślub to bardzo dobry pomysł. Chce być oficjalnie twoją żoną Justin. Kocham cię – powiedziałam i zaczęłam go namiętnie całować. On przerwał i powiedział:
- Ale nie będziemy mieli dziecka? – zapytał dla upewnienia
- Nie, nie będziemy, kochanie. – powiedziałam zadowolona
- To dobrze, bo już się obawiałem. Na razie nie chce mieć więcej dzieci, ale później to się zobaczy.
- No ja też. A co oznacza „później to się zobaczy”? Nie chce mieć więcej dzieci. Te mi wystarczą.
- Dobrze kochanie jak sobie życzysz. – powiedział i zaczął mnie całować. Za chwilę Justin już na mnie siedział okrakiem. I całował mój nagi brzuch. Łaskotało mnie to, więc śmiałam się. Justin nie mógł wytrzymać mojego śmiechu i pocałował mnie w usta, przerywając mój śmiech. Wbij swój język do mojej buzi i postanowił toczyć bitwę z moim. Ściągnęłam z niego bokserki, bo tylko to miał na sobie i miał już we mnie wejść, gdy obróciłam go i usiadłam na nim mówiąc:
- Bez prezerwatyw nie ma seksu, kocie – i zrobiłam minę smutnego pieska. On się tylko na mnie popatrzył i nic nie mówiąc zrzucił mnie z siebie i zaczął czegoś szukać w szufladzie. Ja leżałam na łóżku i przyglądałam się mu, co robi, co chwila wydając z siebie krótki śmieszek. Zaczął coś gadać:
- Kurwa, gdzie to jest?
- O czym mówisz kochanie? – zapytała prawie wybuchając śmiechem
- O gumkach!
- Co? A no tak były w tej szufladzie! Wyrzuciłam je! Myślałam, że nie będą potrzebne. – powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Justin popatrzył się na mnie z miną zabójcy i rzucił się na mnie. Ja nie przestawałam się śmiać. On zaczął mnie całować po nagim ciele. Ja w przerwie od śmiechu wydusiłam tylko z siebie:
- Justin zgłoszę to, jako gwałt.
- Trudno. I tak cię kocham i cię pragnę. Bo wczoraj jakoś usnęłaś. – powiedział zbulwersowany Justin
- Justin! – zaczęłam się wydzierać przez śmiech – Kochanie!
- Słucham skarbie?!
- Zostaw mnie, proszę!
- Nie, nie mogę! – powiedział żartobliwe. Zaczęłam go całować po szyi, łaskotało go to, więc nie poddawałam się. W końcu udało mi się wyrwać i wbiegłam szybko do łazienki. Poszłam pod prysznic i umyłam ciało i włosy. Później pomalowałam się i wysuszyłam włosy. Na szczęście z łazienki było przejście do garderoby, więc poszłam sobie po ciuchy i ubrałam się. Gdy wyszłam z łazienki Justin leżał na łóżku i patrzył się w sufit. Położyłam się na nim i zapytałam:
- O czym myślisz kotku?
- O tobie, i o twoim ciele – zaczął mnie całować, wyrwałam się od niego i powiedziałam:
- Okrutny jesteś, idę na dół coś zjeść – wychodziłam z pokoju i wtedy Justin powiedział:
- Idę z tobą, poczekaj. – szybko wstał z łóżka i łapiąc się za ręce zeszliśmy na dół. Weszłam do kuchni i przypomniało mi się, że nie ma nic do jedzenia. Zebrałam Justina i pojechaliśmy na zakupy. Śniadanie zjedliśmy na mieście. Później poszłam na spotkanie z Christiną. Bawiłam się z nią świetnie. Stęskniłam się za moją Christ. Do domu wróciłam późno, ale Justin na mnie czekał. Po moim powrocie ustaliliśmy z Jusem datę ślubu i wszystkie szczegóły. Ślub ma się odbyć 17 marca, czyli za trzy miesiące. Tak, mamy już styczeń jak to szybko minęło sylwestra spędziliśmy jeszcze na wyspie, ale bez żadnej zabawy. Justin był zbytnio zrozpaczony. Ale jedno jest pewne, teraz już wszystko będzie dobrze. Będę żoną Justina Biebera…
3 miesiące później
Dziś dzień ślubu cała moja i Justina rodzina są już na Bali. Wszyscy szykują się do ślubu. Jestem zestresowana, tak jak i Justin. Widać to po nim. Za dwie godziny zostanę żoną mojego kochanego Justina. Nie wiem jak określić moje szczęście. Wiem jedno, na pewno nie zapomnę tego dnia do końca życia. Przyszły już makijażystka i fryzjer. Jedna robi mi makijaż, druga fryzurę. Ogólnie jest duże zamieszanie. Martwię się tylko, żeby fotoreporterzy nie zepsuli tej chwili. Podobno będzie pełno ochroniarzy i w ogóle. Lecz wszystko może się zdarzyć, w końcu ślub odbędzie się na plaży. Makijaż już gotowy, fryzura też, zostało mi jeszcze 45 minut. Założyłam sukienkę. Byłam gotowa. Czekałam już tylko na limuzynę, która zaraz podjechała. Wsiadłam do niej i zaczęłam swoją podróż do szczęścia z Justinem. Niestety nie widziałam się z nim potem, bo on pojechał już na plażę i tam miał na mnie czekać. Jak w tych wszystkich filmach. Ale ja uważam, że moje życie jest lepsze od filmu. Nigdy bym się z nikim nie zamieniła.
Limuzyna podjechała pod plażę i zobaczyłam tam…

Beznadziejny rozdział wiem, że się na mnie zawiodłyście, bo pisze beznadziejnie. Powinnam chyba zakończyć to pisanie, bo się tylko ośmieszam.
I tak, trochę przeskoczyłyśmy, ale mamy dużo pomysłów i
WAŻNE OGŁOSZENIE!!!
A więc tak. Pojawi się jeszcze ostatni rozdział pierwszej części bloga. Zaczynamy pisać już drugą. Myślimy, że nadal będziecie czytać te wypociny.
Dzięki wszystkim za komy pod ostatnim rozdziałem i czekamy na dużo więcej pod tym.
Kochamy was :*
Tagi: 39
22.01.2012 o godz. 19:13
believeinlovejb

Rozdział 38 „Żegnam”
Dotarliśmy na miejsce, Selena stanęła przede mną i powiedziała:
- Justin, kochanie… - powiedziała i popatrzyła się na mnie wskazując wzrokiem na jakiś klub na plaży.
- Nie! Selena nie mam ochoty na zabawę! Chcesz to sama tu zostań, ja idę do domu – powiedziałem to i zacząłem szybko iść w stronę domu. Selena nawet chyba się nie obejrzała, mam to zresztą w dupie. Wbiegłem do domu i pobiegłem szybko na górę, Kennego chyba nie było w domu, nie zwróciłem nawet na to uwagi. Wpadłem do sypialni i rzuciłem się na łóżko. Leżałem tak i myślałem, co mam zrobić. Od śmierci Miley zachowuję się dziwnie. Może coś do niej czułem ? Raczej nie, ale i tak to wszystko skończone. Selena chciała mnie chyba rozweselić, ale coś nie wyszło. Zachowałem się jak kretyn… po raz kolejny. Moje życie jest bez sensu. Czułem się jak śmieć. Ostatni dupek i cholerny idiota. To ja zabiłem dziecko Miley. To ja jestem tym, który skończył jego życie. Czas aby moje też się skończyło. Skończę z sobą. Już teraz. Muszę się jeszcze dobrze zastanowić. Mam przecież dwoje cudownych dzieci i narzeczoną, którzy nie są niczemu winni. To nie ich wina. Wszystkiemu jestem winien ja. Selena zawsze mi wybaczała. Piłem – odprowadzała mnie do domu, zrobiłem jej dziecko – chciała być ze mną pomimo to, ćpałem – wyciągnęła mnie z tego. Przy niej płakałem i śmiałem się. Nie zasługuję na nią. Zdradzałem ją, miałem mieć dziecko z inną dziewczyną, a ona to zaakceptowała. Ja jak zwykle spieprzyłem wszystko. Miley miała za słabą psychikę na to. Skończyła ze sobą. Ja też powinienem i tym razem nikt mnie nie powstrzyma. Nikt. Napisałem list pożegnalny, w którym zawarłem wszystko, co chciałem powiedzieć. Z żyletką w ręku poszedłem do łazienki… zabić się.
Oczami Seleny
Justin sobie poszedł. Chyba pierwszy raz nie chciał iść na imprezę. Weszłam na chwilę do klubu, ale poczułam, że muszę wracać, bo stanie się coś złego. Szłam drogą i cały czas dzwoniłam do Justina, miał wyłączoną komórkę. Byłam podenerwowana i szłam coraz szybciej. Pod samym domem przypomniałam sobie, że Justinowi przecież zalał się telefon. Weszłam do środka i szybko pobiegłam do sypialni. Justina nie było, ale zobaczyłam na łóżku złożoną kartkę. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać:
Droga Seleno !
Chcę się z Tobą pożegnać i podziękować za te wszystkie dni spędzone razem. Nie obwiniaj się za moją śmierć, sam o tym zadecydowałem. To jest najlepszy wybór. Nigdy już nie będę zatruwał ci życia. Chcę byś pamiętała tylko te dobre chwile, np. gdy pojechaliśmy do Paryża i tam rozpoczęła się nasza miłość, później wyjazd do Teksasu i noc w stodole ;) Przyznam, byłaś niezła, nasz piesek Biebs, który niestety zdechł (właściwie to przejechałem go samochodem, ale nie chciałem ci mówić. Przepraszam.) i wreszcie nasz pobyt na Bali. Tam urodziły się nasze dzieci. Zajmuj się nimi dobrze i powiedz im, że je kochałem. Nie chcę już nic więcej mówić, bo jestem tym wszystkim zmęczony. Pamiętaj, nigdy nie przestałem Cię kochać. To nie Twoja wina, sam podjąłem tą decyzję.
Kocham Cię,
Żegnam,
Justin

Łzy zaczęły spływać ciurkiem po moich policzkach. Wiedziałam, że jest w łazience i szybko tam pobiegłam. Zobaczyłam tam Justina leżącego na podłodze…
Parę dni później
Wróciłam do Nowego Jorku. Właśnie idę na pogrzeb. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Podenerwowana jechałam i zobaczyłam z daleka cmentarz. Rozryczałam się jak głupia. Ta młoda osoba zginęła… częściowo przeze mnie. Za chwilę byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i nie przestawałam płakać. Otoczyły mnie tłumy fotoreporterów. Zadawali różne pytania, ale miałam ich w dupie. Nagle ktoś wyciągnął mnie z tłumu…

Krótki, ale musiałyśmy skończyć w ten sposób :)
Tagi: 38
19.01.2012 o godz. 19:21
believeinlovejb

Rozdział 37 „Postępujesz jak gówniarz” 
Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła nic z siebie wydusić. W końcu udało jej się i powiedziała:
- Justin ona nie żyje!
- Kto nie żyje, Selena?! – wydarłem się
- Miley, Miley nie żyje. Popełnia samobójstwo.
- Co?! Jak to?! – nie wiedziałem co mam zrobić podszedłem do Selly i przytuliłem się do niej. Zacząłem płakać, ale tak naprawdę jej nie znałem. Wiedziałem jedno, ona nosiła moje dziecko.
Resztę dnia spędziłem siedząc na plaży i wpatrując się w fale przybijające do brzegu. Każda z nich była inna, jedna doskonała, druga nieudana. Wtedy zrozumiałem, że życie też takie jest. Jedni mają udane życie, a drugi tragiczne. Wtedy wszystko do mnie dotarło Miley miała to tragiczne życie, bo poznała mnie. Jestem cholernym dupkiem, który myśli tylko o swoim szczęściu. Przeleciałem dziewczynę i dałem jej nadzieje na coś więcej. Zostawiłem ją samą z dzieckiem, jeszcze nienarodzonym, ale jednak. Palant ze mnie! Wtedy poczułem czyjś dotyk na moim ramieniu. Była to Selena. Pocałował mnie i poprosiła bym już wrócił do domu. Zrobiłem tak. Wróciliśmy do domu. Ja od razu poszedłem pod prysznic. Gdy się umyłem i wyszedłem z łazienki czekała na mnie na łóżku Selena. Usiadłem obok niej i przytuliłem ją mówiąc:
- Kochanie, nie zasługujesz na mnie. Jestem totalnym kretynem. Myślę tylko o seksie.
- Nie mów tak Justin. Jesteś wspaniały. Kocham cię. I nie jesteś kretynem, gdyby było inaczej myślisz, że bym tu dziś była?
- Myślę, że nie. – powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. Leżeliśmy tak na łóżku i nawet nie wiem, kiedy usnęliśmy. Rano, gdy się obudziłem Seleny nie było przymnie. Zerwałem się szybko z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, umyłem zęby, wysuszyłem i uczesałem włosy, a potem ubrałem się w kąpielówki. Zszedłem na dół i zobaczyłem Selly siedzącą przy basenie i czytającą jakąś książkę. Podszedłem do niej i usiadłem okrakiem za nią pytając się co czyta i dmuchając jej po karku. Łaskotało ją to, więc robiłem tak dalej. Prosiłabym przestał, ale chciałem za to prezent, czyli buziaka. W końcu mnie pocałowała, a ja nie chciałem oderwać od niej moich ust. Dziś miałem już lepszy humor. Podniosłem się i wskoczyłem do basenu chlapiąc przy tym Selenę. Wkurzyła się i chciała już iść, ale szybko wyszedłem z basenu i mokry przytuliłem się to niej. Jej ciuchy były mokre. Popchnęła mnie i wpadłem do basenu, a ona razem ze mną, bo trzymałem ją za rękę. Zacząłem się śmiać, a ona pocałowała mnie namiętnie mówiąc:
- Kocham cię ty mój wariacie.
- Ja ciebie też kocham. – powiedziałem to i podniosłem ją, a ona objęła mnie swoimi nogami i całowała namiętnie. Zanurzyliśmy się pod wodę i dalej się całowaliśmy, chciałem przestać myśleć o tym co się stało Miley, ale nie potrafiłem. Jestem dupkiem, który myśli tylko o swoim szczęściu. Puściłem Selenę i wyszedłem z basenu. Ona nie wiedziała, co robię i dziwnie się na mnie patrzyła. Miałem to w dupie. To ja zabiłem tą dziewczynę. Usiadłem na leżaku i schowałem twarz w dłonie. Selena podeszła do mnie, a ja tylko się od niej odsunąłem, mówiąc:
- Chce być teraz sam – zacząłem płakać
- Justin…
- Nic niemów, po prostu zostaw mnie samego. – powiedziałem i podszedłem do barierki, zaraz za nią było urwisko i plaża. Popatrzyłem się w dół i widziałem jak spadają kamienie. Pomyślałem „ To jak moje życie, spadam w dół i nie ma już powrotu na górę”. Łzy zlatywały po moich policzkach, a słońce szybko je osuszały. Niszczę siebie, ale dlaczego muszę niszczyć przy tym innych? Chce to skończyć, tylko jak? Zebrałem się i wyszedłem z domu nic nie mówiąc Selenie. Szedłem środkiem ulicy, a przejeżdżające trąbiły na mnie, miałem to w dupie i w ogóle się tym nie przejmowałem. Szedłem tam gdzie prowadził mnie ciepły wiatr. Tak naprawdę nie wiem, czemu tak na to zareagowałem, nie znałem tej dziewczyny. Poszedłem z nią tylko z dwa razy do łóżka i to tyle. Wykorzystałem ją, a ona uwierzyła, że coś do niej czuje. Ja skrzywdziłem ją, ona mnie, byliśmy kwita i sobie odeszła. W tym rozmyślaniu nawet nie wiem, kiedy, ale doszedłem do jakiegoś baru. Wszedłem do środka i podszedłem do baru. Usiadłem na stołku i zamówiłem sobie drinka.
Rano obudził mnie powiem wiatru. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem siedzącą obok mnie Selly. Podniosłem się i przytuliłem ją mówiąc:
- Kochanie! Przepraszam popełniłem błąd, kolejny w moim życiu.
- Justin, martwiłam się o ciebie. Kenny szukał cię pół nocy. Wezwaliśmy nawet policję. Nie rób mi tego więcej. Nie znikaj tak bez słowa. Bałam się o ciebie. Kocham cię, zrozum to w końcu. – powiedziała ze łzami w oczach i mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk i pocałowałem ją… skończyło się tak jak zwykle.
Leżeliśmy jeszcze jakiś czas w łóżku. W końcu podniosłem się i poszedłem do łazienki. Stanąłem pod prysznicem, a ciepłe krople wody zlatywały po moim ciele. Czułem ulgę. Wyszedłem z pod prysznica i wytarłem się. Założyłem bokserki i wyszedłem z łazienki na łóżku siedziała Selly. Podszedłem bliżej niej i patrząc się w jej brązowe oczy powiedziałem:
- Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Pewnie żył, ale nie tak jak teraz.
- Wiesz, że dzięki tobie jestem szczęśliwy i jestem z stanie pokonać wszystkie przeszkody na mojej drodze. Kocham cię, jesteś moim życiem.
- Justin, to ty jesteś moim życiem, wybaczyłam ci tyle błędów, myślisz, dlaczego? Ja ci powiem, bo życie bez ciebie nie ma dla mnie sensu. Kocham cię – powiedziała to, a ja uklęknąłem przed nią i mocno się do niej przytuliłem, całując ją po szyi. Szybko się od niej oderwałem i zszedłem na dół. Na kanapie siedział Kenny, zmierzył mnie tylko wzrokiem nic się nie odzywając i dalej oglądał TV, a ja poszedłem do kuchni. Nalałem sobie soku i wróciłem do salonu usiadłem obok Kennego i miałem coś powiedzieć, gdy on powiedział:
- Justin, nie wiem, co sobie wyobrażasz. Postępujesz jak gówniarz, któremu rodzice nie chcą pozwolić iść na imprezę. Masz wszystko kasę, rodzinę, narzeczoną, która cię kocha i oddałaby dla ciebie wszystko! Czego ci brakuje do szczęścia? – wydarł się na mnie
- No właśnie tego szczęścia mi brakuje. Chce być szczęśliwy, ale nie potrafię. To ja zabiłem Miley. Zrozum! – powiedziałem unoszącym głosem
- Jak to ty? Co ty wygadujesz Justin? – zapytał zdziwiony
- No ja! To przeze mnie ona się zabiła! Nie kochałem jej, a ona mnie tak. Mam wyrzuty sumienia, bo pozwoliłem jej na tą śmierć.
- Nie Justin! Nie możesz siebie obwiniać. Ona i tak by to w końcu zrobiła, nic się już na to nie poradzi. – powiedział i przytulił mnie.
- Tylko… a zresztą już nic. – powiedziałem i przytuliłem się do mojego ochroniarza. On jest najlepszym ochroniarzem pod słońcem, nie wiem, co bym bez niego zrobił. Na dół zeszła Selly. Stanęła przed nami i patrzyła się, po chwili powiedział:
- Justin, muszę ci coś powiedzieć. – powiedziała z grobową miną
- Mów, o co chodzi.
- Ale wolałabym jednak iść na spacer.
- Co ty znowu kombinujesz kochanie?- powiedziałem uśmiechając się do niej
- Nic, na razie skarbie – powiedziała i podała mi rękę. Wstałem i wyszliśmy z domku. Szliśmy już dłuższy kawałek, a Selena nic się nie odzywała. To dziwne, chciała mi coś powiedzieć, a teraz już nawet ust nie otworzy. W końcu nie wytrzymałem i sam zapytałem:
- O co chodzi z tym spacerem kochanie?
- Dowiesz się zaraz kocie – mówiąc to pocałowała mnie, czułem, że coś tu nie gra, ale szedłem dalej w ciszy. Dotarliśmy na miejsce, Selena stanęła przede mną i powiedziała:
- Justin, kochanie…
Tagi: rozdział 37
18.01.2012 o godz. 18:58
believeinlovejb

Rozdział 36 „Justin ona nie żyje!” 
Dojechaliśmy. Wysiadłem z samochodu i wziąłem na ręce Seleny. Szliśmy kawałek, a potem już tylko po schodach. Byliśmy na miejscu, gdzie czekał już Kenny. Selena usiadła na miejscu nadal nic nie widząc i zaczęło się. Ściągnąłem Selenie chustkę i zobaczyła gdzie jesteśmy, byłą zaskoczona i powiedziała:
- Justin, jak to?
- Cicho, nic nie mów- powiedziałem i pocałowałem ją by nic więcej nie mówiła. Siedzieliśmy długo i gadaliśmy o naszym życiu i o tym jak to będzie dalej. Selena niedługo wraca na plan zdjęciowy, ja wydaje nową płytę. Będziemy mieli bardzo mało czasu dla siebie, dlatego teraz to odrobimy. Rozmowa rozkręcała się, aż w końcu zacząłem ją całować by przestała mówić. Nagle podszedł do nas Kenny i zapytał się czy włączyć nam jakiś film, zgodziliśmy się i zaczęliśmy go oglądać, nie pamiętam jak się nazywał, bo zbytnio byłem zajęty Seleną. Tak, wcale go nie oglądaliśmy tylko całowaliśmy się i prawiliśmy sobie komplementy. Zrobiło się późno. Selena była tak zmęczona, że usnęła na moich kolanach.
Rano, gdy się obudziłem byliśmy… nie wiem gdzie. Selena spała obok mnie i uśmiechała się przez sen, wyglądała słodko. Pocałowałem ją w usta, a ona odwzajemniła pocałunek, powiedziałem:
- Ty oszustko, nie spałaś. – powiedziałem sarkastycznie
- Oj kochanie – powiedziała i pocałowała mnie namiętnie. – Za ile my tak w ogóle dolecimy?
- Nie wiem, ale mogę iść się spytać Kennego. – powiedziałem i miałem już wstawać, gdy wszedł Kenny i powiedział:
- Kochani, zapnijcie pasy, bo zaraz będziemy lądować- powiedział i wyszedł, a ja musnąłem usta Selly. Zapieliśmy pasy. Zaczynamy lądować.
Wysiedliśmy z samochodu przed nie za małym domem i weszliśmy do środka. Kenny zabrał nasze walizki do sypialni a my poszliśmy na taras, gdzie był basen. Z niego był piękny widok na plażę i ocean. Podszedłem do Selly, która stała przy basenie i nad czymś rozmyślała. Objąłem ja w tali i wyszeptałem do ucha:
-Nad, czym tak rozmyślasz kochanie?
- Nad tobą- powiedziała tajemniczo
- Dlaczego nade mną? Co ja znowu zrobiłem? – zapytałem z udawanym zdziwieniem
- Właśnie. Robisz bardzo dużo dla mnie. I nie wiem jak ci to wynagrodzić – powiedział posmutniała, a zarazem zadowolona
- Wystarczy, że przymnie będziesz – powiedziałem i pocałowałem ją w kark. Ona się odwróciła do mnie przodem założyła ręce na mnie i pocałowała mnie. Chciałem się do niej przybliżyć i wtedy wpadliśmy do basenu. Zacząłem płynąć pod wodą szukając Sel. Znalazłem ją wziąłem na ręce i wyszliśmy z basenu cali mokrzy i podążyliśmy do sypialni naszego letniskowego domu na prawie bezludnej wyspie. Powiedziałem:
- Selly idź przebrać się w kostium i zraz idziemy na plażę- ona tak zrobiła i za 15 minut była już na dole w kostiumie. Chciałem wyłączyć telefon by nikt nam nie przeszkadzał i wtedy okazało się, że zalałem sobie iPhona, kiedy wpadliśmy do wody. To nawet dobrze. Wziąłem Selenę za rękę i poszliśmy na plażę. Nikogo tam nie było. Cisza i spokój, z dala od wszystkiego. Tylko ja i Selly. Rozłożyliśmy się na leżakach bardzo blisko wody i rozłożyliśmy parasol, bo słońce strasznie grzało. Wtedy zaczęła się rozmowa:
- Kochanie, dlaczego tu tak w ogóle jesteśmy? – zapytała
- Chciałem cię zabrać na wakacje, by pobyć tylko z tobą. Tylko z tobą. – powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej
- No tak, a co z dziećmi? Kto się nimi zajmie?
- Spokojnie. Nasze mamy oszalały na ich punkcie i zajmą się nimi.
- Ale ja za tydzień mam być na planie filmu.
- Nie będziesz.
- Jak to? Justin? Musze! – powiedziała zdenerwowana i wstała z leżaka, zrobiłem to samo i powiedziałem:
- Zdecydowałem, że nie będziesz grać w tym filmie, ponieważ ja będę zarabiać kasę i będzie wszystko dobrze. – powiedziałem, ale było widać, że jest na mnie wściekła. Podszedłem bliżej niej, a ona popatrzyła mi się w oczy mówiąc:
- Nic nie będzie dobrze. Odciągasz mnie od tego, co kocham. Nie wiem, dlaczego podjąłeś taką decyzję! Może mi powiesz?! – powiedziała wściekła
- Bo cię kocham i chce spędzać z tobą jak najwięcej czasu. Patrzeć na ciebie jak przychodzę do domu. Widzieć ciągle twój uśmiech. Nasz związek dopiero się zaczyna, dlatego pomyślałem, że ta rola na razie nie jest ci potrzeba.
- To nie myśl, bo ci to nie wychodzi!!! – wykrzyczała. Chciałem jej dotknąć, ale ona się odsunęła. Ja powiedziałem do niej:
- Ja tak chciałem, żeby było dobrze. Starałem się. Myślałem o tym. Robiłem wszystko, żeby było jak najlepiej, a teraz… - Selena odwróciła się do mnie i nic nie mówiąc podeszła bliżej, dzieliły nas milimetry, zrobiłem to, pocałowałem ją, a ona to odwzajemniła i powiedziała:
- A teraz jest jeszcze lepiej. Jesteś obok mnie i mam nadzieje, że będziesz zawsze. Tylko obiecaj, że za jakiś rok będę mogła wrócić do pracy.
- Oczywiście, że tak. Tylko teraz spędzaj czas ze mną. – powiedziałem całując ją. Złapałem ją w tali i podniosłem. Zacząłem z nią biec w stronę wody, chciała się wyrwać, ale nie dałem się i wbiegłem z nią do wody. Byliśmy coraz głębiej i głębiej w końcu widać było tylko nasze głowy. Pocałowałem ją, a ona zaczęła się wyrywać z moich ramion. Ugryzła mnie w ucho i wtedy udało jej się uciec. Biegła w stronę brzegu śmiejąc się tak głośno jak tylko potrafiła. Dogoniłem ją już na pisaku i łapiąc ja wywaliliśmy się na piach. Leżała na mnie. Ja podniosłem głowę do góry i pocałowałem ją. Wtedy ona sturlała się ze mnie i leżał już obok. Patrzyła się na mnie, a ja na nią. Pocałowałem ją, znowu. Kocham ją całować, ma takie słodkie usta. Podniosłem się i wyciągnąłem rękę w jej stronę i pociągnąłem ją w górę, by wstała. Złapałem ją za rękę i poszliśmy do domu. Wchodząc byliśmy rozbawieni. Śmieliśmy się nawet nie wiedzieliśmy, z czego. Na kanapie siedział zły Kenny, gdy nas zobaczył podniósł się i powiedział:
- Justin, czy ty już do końca zgłupiałeś?! Czemu nie odbierasz telefonu?! Myślałem, że coś wam się stało- wydarł się Kenny
- Ooo! No tak! Zapomniałem ci powiedzieć, ale zepsuł mi się. A teraz idziemy na górę. – powiedziałem i objąłem Seleny. Poszliśmy do sypialni i padliśmy na łóżko. Ona leżała na moim torsie, a ja bawiłem się jej włosami. Rozmawialiśmy.
- Ile czasu tu będziemy? – zapytała
- Chciałbym jak najdłużej, ale nie da się za dwa tygodnie musimy być w domu, bo inaczej Scooter mnie zabije.
- Dlaczego? Nic mu nie powiedziałeś? Prawda?
- No jakoś tak wyszło. Wiesz nie odbierał telefonu. A z resztą tylko by się zdenerwował. Nic by z tego dobrego nie wyszło. – powiedziałem śmiejąc się. Wtedy zadzwonił telefon Selly. Nie pozwoliłem jej odebrać, ale i tak to zrobiła. Słyszałem tylko to co mówiła Selena. Nie brzmiało to dobrze. Gdy skończyła rozmowę podeszła do mnie, a w jej oczach było widać łzy. Chciał coś powiedzieć, ale nie mogła nic z siebie wydusić. W końcu udało jej się i powiedziała: - Justin ona nie żyje! 
Tagi: 36
18.01.2012 o godz. 16:57
believeinlovejb

Rozdział 35 "Wydusiłem tylko: Wow!"
-Selena czy zostaniesz moją żoną? – i wyciągałem pudełeczko z pierścionkiem, które otworzyłem. Usłyszałem jak Selena wydobywa z siebie słowa:
- Justin, nie mogę się zgodzić… żebyś tak klęczał bezczynnie. Pocałuj mnie !!!
- To znaczy, że się zgadzasz ? – zapytałem podejrzliwie, wstając.
- Tak, kochanie, chcę zostać twoją żoną !!! – byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Podniosłem Selenę do góry i namiętnie pocałowałem. Wszyscy zaczęli nam bić brawo i gratulować. Nasze mamy płakały ze szczęścia.
- To kiedy ślub ?? – zażartował Chaz.
- Czy ty się nie rozpędziłeś za bardzo ?! – powiedziałem śmiejąc się. Za moment doszła Selena i powiedziała:
- Z Justinem, choćby jutro. – i pocałowała mnie.
- No wiesz, nie ma sprawy. – dodałem.
Przez resztę wieczoru wszyscy rozmawiali o nas i naszych dzieciach. Te śmiały się i pierwszy raz uśmiechnęły się do mnie. Rozmawiałem właśnie z Seleną i podeszły nasze mamy z dziećmi na rękach. Moja mama powiedziała:
- Mamy sprawę.
- Jaką znowu?
- Chcielibyśmy pojechać całą rodziną do „Krainy Św. Mikołaja”. Zabralibyśmy dzieci i zostalibyście sami. – jednoznacznie się uśmiechnęła.
- Nie ma sprawy. Nawet jesteśmy wam wdzięczni. – śmiesznie poruszałem brwiami, patrząc na Selenę.
- Tylko nie chcemy kolejnych wnuków, kochani. – dodała mama Selly.
- Postaramy się to rozważyć. – powiedziałem i dostałem w ramię od Seleny.
Powoli Wigilia dobiegała końca. Goście zaczęli rozchodzić się do pokoi. Nasze babcie koniecznie chciały zająć Jaysonem i Ashley. Nie protestowaliśmy zbytnio. Zaczęliśmy sprzątać. Podszedłem do Sel i wymruczałem do ucha:
- Jakie plany na noc ?
- Yyyy… spanie ?? – zaśmiała się.
- Może zrobisz mi kolejny gwiazdkowy prezent ?
- Zobaczy się… na razie jestem padnięta i idę spać. – pocałowała mnie i poszła na górę, a ja za nią podążyłem.
Wszedłem do sypialni, ale Selena zdążyła już wejść do łazienki. Położyłem się na łóżku i czekałem. Po paru minutach usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Przed oczami stanęła mi Selena… ubrana tylko we wstążkę. Odebrało mi mowę. Wydusiłem tylko: Wow!. Zaczęła iść w moją stronę i w połowie drogi spytała:
- Czy podoba ci się prezent ?
- A jak myślisz ?
- Z tego co widzę po twoich spodniach to ci się bardzo podoba. – zaśmiała się. Spojrzałem w dół i zobaczyłem choinkę w moim kroku. (wiecie, o co chodzi xd) Za chwilę na choince siedział już „prezent”, który zaczął już mnie rozbierać. Zmieniliśmy trochę rolę i to ja, już nagi siedziałem na moim „prezencie” całując go namiętnie. Selena w przerwach pocałunków powiedziała „Kocham Cię”, a ja dalej ją całowałem po całym ciele. Wszedłem w nią, a ona tylko wtedy jęknęła…
Gdy się obudziłem Sel jeszcze spała, więc nie ruszałem się, żeby jej nie obudzić. Myślałem o wczorajszej nocy i o tym, że Selena to jednak najlepszy prezent w moim życiu i nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Jestem w niej szalenie zakochany i nie wiem, co bym bez niej zrobił. Wtedy obudziła się Selly i pocałowała mnie, co oderwało mnie od rozmyślania. Wstałem i zszedłem na dół, gdzie nikogo już nie było. Byliśmy sami w domu, czyli zabawę czas zacząć. Poszedłem do kuchni i zrobiłem naleśniki. Do kuchni weszła wtedy pięknie ubrana i umalowana Sel, a ja powiedziałem:
- Kochanie, czemu się już ubrałaś, wcześniej wyglądałaś tak pięknie- mówiąc to podszedłem do niej i pocałowałem ją.
- No widzisz, jakie to życie niesprawiedliwe. – powiedziała i usiadła przy stole czekając na naleśniki. Podałem je i zaczęliśmy jeść. Po skończonym posiłku poszedłem na górę przebrać ubrać się, bo byłem w samych bokserkach. Selena została na dole i oglądała telewizję. Chciałem wymyślić jej jakąś niespodziankę, ale nie miałem pomysłów. Ale zaraz, mam… Zszedłem na dół i podszedłem Selly od tyłu zawiązując jej oczy chustką. I wziąłem na ręce niosąc do samochodu. Ona cały czas się mnie wypytywała, co robię, ale nic się do niej nie odzywałem tylko robiłem to, co miałem na myśli. Zima w NY jest dosyć ciepła, ale mam wspaniały pomysł. Wyjechaliśmy z domu i jechaliśmy w wyznaczone miejsce, są święta, więc wszystko jest pozamykane. Dojechaliśmy.
Tagi: 35

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz