wtorek, 20 sierpnia 2013


przepraszam was, że nie dodawałam teraz rozdziałów, ale nie miałam kiedy. Jak nie nauka, no bo sezon na poprawy się zaczął, to gdzieś z rodzinką jeżdżę, albo z przyjaciółmi gdzieś idę,a wieczorami to już mi się nie chciało i tak myślę, że do końca tego tygodnia coś wstawię i nie gniewajcie się. Do napisania :>
Tagi: ...
15.05.2013 o godz. 19:00
another-life
Mamy czerwiec. Jedna czwarta trasy za nami. Dzisiaj jestem już po koncercie. Jutro czeka nas lot do Paryża, bo tam jest kolejny koncert. Jestem zmęczona, ale jeszcze muszę się spakować. Ten miesiąc z Justinem był wspaniały. Poznałam go lepiej i można tak powiedzieć, że zastępuje mi Bartosza. Poprawi mi humor, gdy jestem smutna, pomoże, gdy mam jakiś problem, jest ze mną w trudnych chwilach. Coś jak Bartosz, ale to jeszcze nie to samo. Z nim się znam jakieś dwa lata, a z Biebsem miesiąc. Ufam mu, jestem z nim szczera, ale on nigdy mi nie zastąpi Bartosza. On jest jak brat. Ale wracając do rzeczywistości, to spakowanie nie zajęło mi dużo czasu. Od razu po tym poszłam spać. Wymęczona jestem już tymi wszystkimi jazdami. To tu, to tam. Najdłuższy postój mieliśmy w Niemczech, ale tam też musieliśmy jeździć między miastami. Pięć dni i cztery koncerty. Ale teraz trochę odpoczniemy, bo w Paryżu zostajemy na tydzień. Akurat tak się złożyło, że nie ma teraz żadnych koncertów i odbyliśmy głosowanie, czy zostajemy w Paryżu, czy transportujemy swoje tyłki do Londynu. Wygrał Paryż, miasto miłości, czy czegoś tam. Ja się cieszę, że choć trochę odpoczniemy. Z pilotem justinowego samolotu ustaliliśmy, że na lotnisku będziemy o dwunastej, tak więc wstałam o dziesiątej, wzięłam krótki prysznic, ubrałam się, uczesałam, zrobiłam lekki makijaż, wzięłam walizki i zeszłam do holu. Poczekałam chwilę na wszystkich i mogliśmy jechać na lotnisko. Równo o dwunastej samolot uniósł się nad ziemię, a ja postanowiłam iść spać. Nie czułam się za dobrze.
-Roksana, wstawaj, wylądowaliśmy!- krzyczał Bieber.
-Zamknij się! Już się budzę, tylko daj mi minutkę.- wymamrotałam.
-Nie ma minutki, wstawaj! Teraz, już!- darł się jeszcze bardziej. Westchnęłam, przetarłam oczy ręką i otworzyłam je. Podniosłam się i ogarnęłam. Następnie wyszłam z samolotu i skierowałam się do tourbusa Justina. Dojechaliśmy do hotelu o siedemnastej. Od razu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Dzisiaj mamy wolne. Wstałam o ósmej. Pewnie dlatego, że poszłam spać tak wcześnie. Wzięłam odprężającą kąpiel z bąbelkami. Haha, tak jak w simsach. Później sięubrałam, uczesałam, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na śniadanie. Zamówiłam coś, co miało dziwną nazwę. Modlę się tylko, żeby to nie były ślimaki. Prooooszęęę. Kelner przyniósł mi to coś i na szczęście to nie były one. Spróbowałam i posmakowało mi. Powiem nawet, że było świetne. Po skończonym śniadaniu poszłam do pokoju i weszłam do sieci. Dzisiaj jest sobota, więc wszyscy są w domach. Będzie z kim popisać. Weszłam na fejsa. Popisałam z kilkoma osobami. Pytali się mnie jak tam u mnie, czy sobie radzę, kiedy ich odwiedzę i takie tam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Siema!- powiedział uhahany Biebs.
-A kogo tu do mnie sprowadza. Justin Bieber we własnej osobie.- powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy.- wchodź.- tak jak powiedziałam tak zrobił. Wlazł do pokoju i rzucił się na łóżko rozwalając się na całym- A tobie to nie za dobrze?
-Hmmm, nie.- powiedział i zrobił ogromnego smile'a na twarzy.- a tak na poważnie.
-Ja cały czas jestem poważna.- popatrzał się na mnie i wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Patrząc się na niego nie dało się nie śmiać, więc dołączyłam do niego. Turlaliśmy się po podłodze i gilgotaliśmy, co już było normą.
-Dobra, koniec. Co za dużo, to nie zdrowo.- powiedział JB z poważną miną.
-I ty to mówisz?- powiedziałam i znów wybuchnęliśmy śmiechem. Po kilku minutowej śmiechawie, jaka nas ogarnęła postanowiłam to skończyć.- Koniec, kąciki ust już mnie bolą od tego ciągłego zacieszu.- uspokoiliśmy się i usadowiliśmy swoje tyłki na moim łóżku.- no to co ode mnie chciałeś, że chciałeś na ,,poważnie" gadać?- spytałam.
-Co robisz dzisiaj po południu?- zaczęłam myśleć, a w moim przypadku nie wygląda to za dobrze. Wywracam oczami w każdą stronę, robię dziwne miny, do tego kręcę dziwnie głową. Justina zawsze to rozśmiesza. Tym razem też. Zaczął zacieszać mordkę na mój widok.
-Dzisiaj to ja ci powiem, że mam bardzo napięty grafik. Najpierw będę leżeć w łóżku, potem idę do łazienki na siusiu, później siadam sobie wygodnie w fotelu i oglądam coś, a na koniec to idę coś zjeść do naszej restauracji, bo takie jedno danie mi bardzo posmakowało.- zaczęłam wymyślać jakieś bzdety, a Justin patrzył na mnie z miną ,,serio? I myślisz, że ja ci w to uwierzę?".
-A tak na serio?- spytał po chwili, gdy już wiedział, ze ja nic nie dopowiem.
-A tak ma serio to nic. Cały dzień się dziś obijam.
-No to ja mam plan dla ciebie.
-Jaki?- zaciekawiłam się.
-Jak pójdziesz, to się dowiesz.- powiedział, a ja fuknęłam. Chciałam wiedzieć, gdzie idę zanim jeszcze pójdę i on o tym dobrze wie.- nie pożałujesz- zaczął mnie przekonywać.
-Dobra, ale mam dwa pytania.
-Dawaj, odpowiem na każde, tylko nie na jedno, które brzmi ,,gdzie idziemy?".
-W co mam się ubrać i jedziemy, czy idziemy? I jak idziemy to daleko?
-Ubrać się możesz w co chcesz, a co do drugiego pytania to idziemy i nie jest to daleko. Jakiś kilometr najwyżej.
-Eeee to luz.- odpowiedziałam.- to o której wybywamy?
-Możemy nawet teraz.
-No to wyjazd. Muszę się przebrać.- powiedziałam i wypchałam go z pokoju. Przebrałam się, wrzuciłam do torebki telefon, gumy i aparat i poszłam do pokoju Justina. Zapukałam, a ten otworzył mi po kilku sekundach. Poszliśmy, gdzieś. Ten kilometr nie okazał się być aż taki długi. Szybko nam minęła podróż. Oczywiście bez fanów by się nie obeszło. Wszędzie chodzimy z naszymi ochroniarzami. Mateusz z Kennym zakumplowali się. Muszą, bo teraz prawie każdą chwilę spędzam z Justinem. Wypady na miasto to już normalka. Do ich towarzystwa też się przyzwyczaiłam. Szliśmy jedną z paryskich uliczek. Przeszliśmy przez zakręt, a naszym oczom ukazała się piękna, okazała i przede wszystkim ogromna wieża Eifla.
-No to już znasz moje plany.
-I my mamy wejść na samą górę?
-Głupolu, winda jest.
-Aaaa, no chyba, że tak.- powiedziałam i ruszyliśmy w kierunku budowli. Wjechaliśmy windą na samą górę. Widok był cudowny. Cały Paryż było widać. Ludzie wyglądali jak mrówki, które można zdeptać.
-I co, podobają ci się moje plany?- spytał Justin.
-Tu jest zajebiście.- więcej nie byłam w stanie powiedzieć. Po chwili Justin wziął mnie za rękę i zaprowadził do jakiegoś kącika, gdzie było bardzo mało ludzi, aż dwóch.
-Co ty robisz?
-Raz kozie śmierć.- powiedział do siebie i spojrzał mi w oczy. Dziwnie się poczułam.- Roksana, bo ja już od dawna, znaczy bardzo cię lubię, bardzo, bardzo cię lubię, jesteś moją przyjaciółką, ale ja chyba czuję do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Roksana ja... ja... ja cię kocham.- zatkało mnie. On mnie kocha? I co ja mam mu powiedzieć? Nooo jest atrakcyjny, dobrze się z nim dogaduję, ale żebym czuła to co on do mnie to nie wiem.
-Justin, nie spodziewałam się, że chcesz mi wyznać miłość. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy czuję do ciebie coś więcej, ale też nie mogę powiedzieć, że tak nie jest. Podobasz mi się i to od bardzo dawna, a jak cię poznałam to chyba poczułam coś więcej. Nie wiem jak to możliwe, ale chyba mam motylki w brzuchu.- zaśmialiśmy się oboje.
-Roksana, mam jeszcze jedno pytanie do ciebie.- powiedział, a ja już wiedziałam o co mu chodzi.- chciałabyś zostać moją dziewczyną?
-Możemy spróbować, ale jeśli coś nie wyjdzie to zostaniemy przyjaciółmi, obiecujesz?
-Obiecuję.- powiedział i podniósł rękę. Położył ją na moim policzku i gładził go. Spojrzał mi w oczy, a ja w nich utonęłam. Ten brąz jak czekolada. Czekolada, którą uwielbiam. Zaczął zbliżać się do mnie. Był już centymetr, może dwa od mojej twarzy. Wtedy uwiesiłam dłonie na jego szyi, on swoje na moich biodrach i złączyliśmy się w pocałunku. Jego usta smakowały cudnie, jak dwie malinki. Całował delikatnie, a zarazem namiętnie. Chciałabym zatrzymać czas, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale tak nie można. Trzeba żyć dalej. Oderwaliśmy się od siebie, gdy już nie mieliśmy tchu. Styknęliśmy się czołami i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zaczęłam się uśmiechać, na co Justin tak samo zareagował.
-Może pójdziemy coś zjeść?- spytał mój chłopak. Ale to fajnie brzmi. Kurcze, ja jestem dziewczyną Justina Biebera. Dopiero teraz do mnie to dotarło. Chciałabym krzyczeć, skakać, po prostu cieszyć się z tego, ale tak przy ludziach to chyba nie wypada.
-Z chęcią.- odpowiedziałam. Złapał mnie za rękę i poszliśmy. Niezłe było zdziwienie naszych ochroniarzy. Oczy by im prawie wyszły ma wierzch. Po chwili jednak otrząsnęli się i poszli za nami. Udaliśmy się do wieżowej restauracji. Justin odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść. Usiadłam, a Justin zrobił to samo po drugiej stronie stołu. Podszedł do nas kelner i podał nam menu. Zamówiłam coś, nawet nie wiem co. Justin wziął to samo i kelner odszedł. Po chwili przyszedł z naszym zamówieniem i zaczęliśmy jeść.
-Dobre było.- powiedział po zjedzonym posiłku.
-Yhym mi tez smakowało. Mam dla ciebie coś, chodź tu.- powiedział i poklepał miejsce na swoich kolanach. Podeszłam i usiadłam. Wyjął z kieszeni małe, czarne pudełeczko. Otworzył, a mnie zamurowało. Dosłownie. Był w nim łańcuszek z zawieszką. Była nią piękna, srebrna nutka.
-Dziękuję, nie musiałeś.
-Ale chciałem.- powiedział i zgarnął moje włosy na jedną stronę, tak, aby miał dostęp do szyi. Następnie wyciągnął łańcuszek z pudełeczka i zapiął mi go. Przytuliłam go i pocałowałam namiętnie. Potem usiadłam na swoim miejscu i wpatrywałam się w Justina z zacieszem na twarzy. Postanowiliśmy wracać. Trzymając się za ręce szliśmy spacerkiem dłuższą drogą do hotelu. Mijaliśmy wielu ludzi, którzy patrzeli się na nas z dziwnymi minami. Przypomniałam sobie, że wzięłam aparat.
-Justin, co byś powiedział na małą sesję zdjęciową w tym parku?- spytałam i wskazałam na pobliski park, do którego mieliśmy zaraz wejść.
-Z moją kochaną dziewczyną, zawsze.- powiedział i wyciągnęłam aparat z torebki. Zaczęliśmy się wygłupiać, skakać po ławkach, na fontannę właziliśmy. Było super. Zdjęcia wyszły cudnie. Mam jedynego w swoim rodzaju chłopaka, który zajebiście wychodzi na zdjęciach. Do tej pory nie myślałam, że Justin może się we mnie zakochać, a jednak. Jest taki słodki. Zdjęcia, na których jesteśmy razem są najlepsze. Robione z rąsi, ale najlepsze. Razem najlepiej. Po naszej ,,sesji" poszliśmy na lody.
-Jakie sobie państwo smaki życzą?- spytał się sprzedawca.
-Ja poproszę truskawkowe i czekoladowe, a ty?
-Czekoladowe iiii czekoladowe..- powiedziałam i zrobiłam zaciesz. Justin się na mnie popatrzył ze zdziwioną miną, a ja tylko powiększyłam swój uśmiech. Widząc moją minę zaśmiał się pod nosem i wziął od sprzedawcy moje lody, po czym podał mi je. Następnie poczekaliśmy na jego lody i poszliśmy. Nadal szwędaliśmy się po ulicach Paryża trzymając się za ręce, gadając, śmiejąc się i wygłupiając. Około godziny dziewiętnastej wróciliśmy do hotelu. Poszliśmy do pokoju Justina i położyliśmy się na łóżku. Zachciało mi się do toalety, więc poszłam. Nie było mnie może dwie, trzy minuty, a jak wróciłam to zastałam śpiącego Justina. Jaki on słodziutki jak śpi. Pewnie był zmęczony tym całym chodzeniem. W sumie to ja też. Przykryłam go kołdrą, pocałowałam w policzek i poszłam do siebie. Wzięłam prysznic, ubrałam piżamę i tak samo jak Biebs położyłam się spać.


___________________________________________________
No i jest ósmy. Kolejny pojawi się w przyszłym tygodniu, a kiedy dokładnie to nie wiem. Liczę na waszą opinię i do napisania :>
juju1.jpg
04.05.2013 o godz. 16:03
another-life
-Patrzcie, jak oni słodko razem wyglądają.- usłyszałam czyjś głos. Po chwili ktoś zrobił zdjęcie. Otworzyłam jedno oko. Potem drugie. Ja leżałam na kolanach Justina, a ten miał głowę opartą o moje plecy.
-Bieber, budź się,- krzyknęłam. Ten jak na zawołanie wyprostował się, a ja mogłam ściągnąć głowę z jego kolan.
-Coś cię chyba do mnie ciągnie.- powiedział i zaczął śmiesznie poruszać brwiami.
-Taa, ciebie do mnie też.- powiedziałam.- Kto zrobił to zdjęcie?- tym razem spytałam się ludzi z samolotu. Nikt się nie odzywał.
-Jakie zdjęcie?- spytał JB.
-Jak śpimy. Moja głowa na twoich kolanach, a twoja na moich plecach.- wytłumaczyłam mu.
-Fredo! Chodź tu!- wydarł się.
-Czego?- spytał, ale chyba wiedział o co chodzi.
-Zdjęcie.
-Jakie zdjęcie?- teraz już wiedziałam, że to on.
-Nie udawaj, że nie wiesz jakie.
-Ej Justin, po co ci to zdjęcie?- spytałam się go.
-Chciałaś to wyciągam od niego.
-A które zdjęcie chcesz? Bo wiesz kilka zrobiłem.
-To jak śpimy głupku.
-Tylko nie głupku, a zdjęcie możesz wziąć z Instagramu.
-Że co? Gdzie mój telefon?- znalazłam go, szybko wlazłam na Instagram, profil Floresa. Hahaha, omg, co to jest. Jak to wygląda. Jeszcze ten opis ,,nasze zakochańce, hahahaha". A pod spodem komentarze typu ,,to Justin ma dziewczynę?" ,,zabiję ją, niech się nie przystawia do naszego Justina" i podobne. Niektóre życzyły nam szczęścia. Haha, my nawet razem nie jesteśmy.- Justin, wiedziałeś, że jesteśmy razem?- on się na mnie popatrzył jak na głupią.
-Jak razem, skąd, kiedy, gdzie?
-Fredo dodał to zdjęcie i podpisał nasze zakochańce, a twoje fanki sobie pomyślały, że jesteśmy razem.
-Flores, ty debilu!- wydarł się Justin.
-No co, ładnie wyglądaliście.- powiedział i dostał od Justina kilka boksów.
-Siadajcie na swoje miejsca, zaraz lądujemy.- wykonaliśmy rozkaz Scootera. Justin cały czas patrzył się krzywo na Freda. Po chwili wyciągnął telefon i zaczął coś robić.
-No i sprawa załatwiona.- powiedział JB.
-Jaka sprawa?
-Naszego związku.- mówiąc to zrobił cudzysłów w powietrzu.
-Niby jak?- powiedziałam, a ten pokazał mi wpis na twitterze ,,dziewczyny, co do ostatnio dodanego zdjęcia przez Alfreda to to jest nieprawda. Zasnęło nam się i tak wyszło. Nadal jestem singlem. My się tylko przyjaźnimy".- spoko. Ale nigdy więcej nie chcę być twoją dziewczyną. Te komentarze pod tym zdjęciem, masakra. Zabić mnie chciały.
-Oj tam przesadzasz. One tak tylko piszą, a jakby cię zobaczyły to poprosiły by cię o zdjęcie albo autograf.
-Taa, już to widzę. Podchodzi, pyta się, czy można autograf, ja mówię tak, ale nie mam długopisu, masz może jakiś? I wtedy ona wyciąga z kieszeni nóż i mnie dźga.
-Hahaha, śmieszna jesteś. One takiego czegoś by nie zrobiły. Kochają mnie i jak widzą, że ja jestem szczęśliwy to nie będą mi robiły przykrości.
-No dobra, może i masz rację, ale i tak wiem swoje.
-Yhh, niech ci będzie. Zadźgają cię przy najbliższej okazji.
-No dziękuję, bardzo miłe pocieszenie.
-Wylądowaliśmy- powiedziała moja mama.
-Dobra już idziemy.- odpowiedziałam jej i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wzięłam plecak i wyszłam z samolotu. Zobaczyłam Justynę i podeszłam do niej.- kiedy i gdzie pierwszy koncert?
-Jutro w Oslo, czyli tu gdzie teraz jesteśmy.
-Aha, dzięki.
-Stresujesz się, co?
-Nie, no może trochę.
-Trochę?
-No dobra, bardzo. To mój pierwszy raz przed tak dużą publicznością. Moja największa to jakieś trzy tysiące, a tutaj będzie o dziesięć tysięcy więcej.
-Nie stresuj się i chodź. Ruszamy do hotelu.- powiedziała i poszliśmy do środka lotniska, a później do tourbusa Justina. Całą drogę przegadałam z Alicją, moją tancerką. Jest miłą osobą i pomogła mi przestać się bać. Na razie. Zobaczymy co będzie przed występem. Dojechaliśmy do hotelu. Justin rzucił we mnie jakąś bluzą.
-Załóż ją i kaptur na głowę i wychodzimy. Tylko biegiem.- jak powiedział tak zrobiłam. Założyłam ją i wybiegłam z tourbusa. Po chwili znalazłam się w środku hotelu. Był nieziemski. Ogromny hol ze złotymi ścianami z elementami czerwieni, fotele stojące w nim miały podobne kolory do ścian. Wszystko składało się w jednolitą całość. Podeszliśmy do recepcji.
-Pokoje na nazwisko Bieber.
-Dobrze, już daję karty.- powiedziała recepcjonistka i po chwili dostałam kartę do swojego pokoju. Poszliśmy do windy. Mieliśmy wynajęte całe piętro dla siebie. Miałam pokój obok Biebera. Weszłam. Był całkiem inny od tego, co zobaczyłam na dole. Duży pokój z zielonymi ścianami. Na wprost znajdowało się łóżko, po prawej stronie toaletka, komoda i wejście do garderoby, a po lewej stronie drzwi do łazienki i mnóstwo różnych fotografii. Byłam podekscytowana tym miejscem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. No może w internecie, ale to się nie liczy. Ważne co w realu. Usiadłam na łóżku wcześniej zamykając drzwi. Chciałam odpocząć, ale nie było mi to dane.
-Obsługa!- krzyknął ktoś zza drzwi. Niechętnie podniosłam się z łóżka i poszłam otworzyć drzwi. Stał w nich boy hotelowy, któremu na dole oddaliśmy nasze walizki.- pańskie walizki przyniosłem.
-Proszę je odstawić do garderoby.- powiedziałam. Ten zrobił co mu poleciłam i poszedł. Wróciłam do pozycji w jakiej byłam przed przyjściem tego gostka. Poleżałam chwilę i postanowiłam się wykąpać. Poszłam do garderoby, wyciągnęłam z walizki piżamę i poszłam do łazienki. Nalałam sobie do wanny wody i rozkoszowałam się ta chwilą. Leżałam sobie tak dobrą godzinkę. Wyszłam, ubrałam piżamę i poszłam do łóżka. Położyłam się pod kołdrą i w mgnieniu oka zasnęłam. Rano obudziłam się o dziesiątej. Wzięłam prysznic i ubrałam się. Następnie związałam włosy w wysokiego koka i zrobiłam sobie lekki makijaż. Dochodziła jedenasta. Wynurzyłam się z pokoju i poszłam znaleźć jakąś restaurację. Zjechałam windą na sam dół i zaczęłam swoje poszukiwania. Długo one nie trwały, bo po chwili zauważyłam znaczek, na którym narysowane było jedzenie i kierunek w którym się trzeba udać. Poszłam tam i za rogiem zauważyłam rozłożonych kilka stolików. Weszłam przez szklane drzwi i usiadłam przy jednym z nich. Po chwili podszedł do mnie kelner.
-Dzień dobry, czego sobie pani życzy?- zajrzałam do karty.
-Naleśniki, jeden z czekoladą, a dwa z dżemem truskawkowym.- odpowiedziałam, on coś zapisał w swoim notesiku i odszedł wcześniej mówiąc, że za chwile moje zamówienie zostanie zrealizowane. Po chwili dostałam swoje jedzonko. Zaczęłam jeść i ktoś się do mnie przysiadł.
-Siema, a co ty tak sama?- spytał się JB.
-Nie chciałam nikogo budzić, po za tym byłam głodna i nie chciało mi się na nikogo czekać.- powiedziałam, a on się zaśmiał.
-O tej porze nikt już nie śpi.
-Dzień dobry, co dla pana?- spytał się kelner.
-To co dla koleżanki, tylko razy dwa.- odpowiedział.
-Dobrze, zaraz przyniosę.- powiedział i poszedł.
-O której jest dzisiaj ten koncert?- spytałam.
-O dziewiętnastej, ale ty wchodzisz godzinę wcześniej.
-Dobrze, że to tylko godzina.
-Hah, stresujesz się?
-Jak na razie nie, ale to może się w każdej chwili zmienić.- powiedziałam dziwnym głosem, a Justin się zaśmiał. Kelner przyniósł mu jego zamówienie. Ja już kończyłam swoje. Gadaliśmy tak w tej restauracji chyba do dwunastej. Moglibyśmy dłużej, ale pogonił nas Scooter z Justyną, że już niedługo koncert, a my nie ćwiczyliśmy. Gdy skończyli swoje ,,przemowy" obydwoje przewróciliśmy paczadłami i zaśmialiśmy się. Wróciłam do swojego pokoju i spakowałam do torby moje ulubionedresy i koszulkę w których uwielbiam ćwiczyć. Zabrałam jeszcze buty, picie, gumy, telefon i aparat, poprawiłam swój wygląd i zeszłam na dół, gdzie byli już prawie wszyscy. Po chwili znalazł się zguba, który się spóźnił i wszyscy pomknęliśmy do sali treningowej justinowym tourbusem. Próba trwała do piętnastej. Pojechaliśmy już na arenę. Poszłam do swojej garderoby i zaczęłam sobie przypominać piosenki. Zawsze tak robię przed występem. O godzinie szesnastej przyszły do mnie Luiza z Klaudią. Dziewczyny od wyglądu. Lui zrobiła mi naprawdę super makijaż. Klaudia nie była gorsza. Nigdy nie widziałam lepszej fryzury. Potem przyszedł Andrzej, stylista. Przygotował wspaniałą sukienkę, a do tego trampki. Wszystko razem wyglądało kosmicznie, hehe.Ubrałam się i byłam gotowa. Do wejścia zostało jeszcze z pół godziny. Spojrzałam jeszcze raz na teksy piosenek, które mam zagrać i wyszłam z garderoby. Znalazłam Justynę.
-To za ile wchodzę?- spytałam.
-Za dziesięć minut. I jak masz stresa, czy może się ulotnił?
-Jak na razie nie i nie gadaj, bo zaraz go dostanę.- powiedziałam lekko poddenerwowana.
-Widzę, że jednak się stresujesz.- kurcze, działa mi już na nerwy. Śmieje się z tego, że się boję, ale widząc siebie też bym pewnie się zaczęła śmiać. Zobaczyłam swoich tancerzy i poszłam do nich. Chwilę pogadałam i musiałam iść. Wielka scena czeka. Weszłam i nie czułam stresu. Jak ich wszystkich zobaczyłam to nie wiem jak, ale czułam się pewniej. Napawali mnie pozytywną energią. Zaczęłam śpiewać i chyba się im spodobałam, bo ani nie buczeli, ani nie rzucali pomidorami, tylko świetnie się bawili. Chyba. Moja godzinka minęła bardzo szybko i zeszłam ze sceny we wspaniałym nastroju. Wszyscy gratulowali mi super występu. Nawet Justin, któremu życzyłam powodzenia na scenie. Następnie udałam się do swojej garderoby, przebrałam się w swoje ciuchy i poszłam oglądać show Justina. Skończyło się przed dziesiątą. Od razu pojechaliśmy do hotelu, bo M&G miał przed koncertem. Weszłam do hotelowego pokoju, podłam na łóżko i od razu zasnęłam.


Kolejne dni mijały. Ja na scenie czułam się jak ryba w wodzie. Z Justinem dogadywałam się coraz lepiej. Staliśmy się pewnego rodzaju przyjaciółmi. Każdą chwilę spędzamy razem. Gdyby ktoś dwa miesiące temu powiedział mi, że Justin Bieber, ten sławny gwiazdor będzie moim przyjacielem, to zaśmiałabym się mu prosto w twarz. A co do sławy, to jestem dużo bardziej sławna niż wcześniej. Teraz nie tylko na Biebera czekają fanki przed hotelem. Na mnie też. Zdziwiłam się za pierwszym razem, gdy wyszłam z hotelu, a te chciały ode mnie autografy, zdjęcia ze mną. Zgodziłam się i teraz kiedy Biebs jedzie na jakieś spotkania z fanami zabiera mnie ze sobą, bo jego fani mnie też chcą. Dziękuję im za to, że we mnie wierzą i chcą się ze mną spotykać. To jest niesamowite. Wchodzisz na scenę z nietęgą miną, ale gdy ich widzisz uśmiech ciśnie ci się na twarz. Uczucie nie do opisania.


__________________________________________________________
I jest siódmy. Następny nie wiem kiedy dodam. Co do rozdziału to początek taki trochę dziwny, a w następnych akcja się już trochę bardziej rozkręci. Liczę na komentarze od was i do napisania :>
juju.jpg
02.05.2013 o godz. 23:49
another-life
Dzisiaj jest mój ostatni koncert. Ostatni w Polsce przed wyjazdem. Cieszę się na niego, ale też i smucę. Zostawię moich przyjaciół. Nie będziemy się widywać dobre pół roku. Jedyne co nam zostaje to sms, rozmowy przez telefon i na skype. Sobota. Dzień, w którym normalni ludzie śpią do dwunastej. No właśnie normalni. Ja nie należę do tej grupy, gdyż muszę wstać dziś o ósmej. Ale przynajmniej nie jest to szósta trzydzieści, tak jak jest to od poniedziałku do piątku. Obudziłam się na znienawidzony dźwięk budzika. Gdyby nie był nim mój telefon to już dawno wylądowałby za oknem. Najwolniej jak tylko mogłam zgramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ciuchy i poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic na ożywienie, potem ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, uczesałam się i byłam gotowa. Zeszłam na dół do kuchni i zjadłam to co zawsze, czyli płatki z mlekiem. Po zjedzeniu odłożyłam miskę do zmywarki i poszłam do siebie. Do torby wpakowałam jakieś ubrania na próbę i na imprezę, wodę, telefon, słuchawki i gumy balonowe. O dziesiątej ma być Mateusz, więc mam jeszcze pół godziny czasu. Postanowiłam wziąć laptopa i sprawdzić najnowsze plotki ze świata. Maaaasa różnych głupot, ale mi się nudziło no i czytałam. Punktualnie o dziesiątej przyjechał mój ochroniarz i pojechaliśmy na próbę. Na miejscu byliśmy przed jedenastą. Próba trwała dwie godziny. Później udałam się do swojej garderoby i wzięłam szybki, zimny prysznic. Potem moja fryzjerka i makijażystka mnie dopadły i trzymały pół godziny, ale muszę przyznać, że ładnie wyglądałam. Jeszcze tylkostrój przygotowany przez mojego stylistę i byłam gotowa wejść na scenę.
-Za dziesięć minut wchodzisz!- krzyknęła moja menadżer. Poprzypominałam sobie jeszcze wszystkie piosenki, które zaśpiewam. - Roksana daj czadu!- krzyknęła, a ja wbiegłam na scenę.
-Cześć kochani, zaczynamy!- i po tych słowach zaczęły lecieć pierwsze dźwięki mojej piosenki, a chwilę później doszłam ja ze słowami. Na widowni widziałam nie tylko Justina, który tylko po to został dłużej w Polsce, ale także wielu znajomych. Koncert udał się rewelacyjnie. Od razu po nim pojechaliśmy do klubu, który wynajęłam. Wiele ludzi chciało wejść, ale bez mojej zgody nikt nie mógł zostać wpuszczony. Bawiłam się świetnie. Większość czasu przetańczyłam sama, ale w towarzystwie swoich przyjaciół. Oni są no po prostu wspaniali. Tańczyliśmy jakieś połamańce przy których było dużo śmiechu. Justin dopasował się do ludzi, a oni do niego. Nie traktowali go jak odmieńca, bo jest sławny, tylko jak równego sobie człowieka. Nagle w głośnikach poleciały pierwsze nuty gangnam style. Podbiegłam do Dj i chwyciłam za mikrofon. On ściszył muzykę, a ja zaczęłam mówić.
-Słuchajcie ludzie, teraz będzie lecieć Gangnam Style. Chciałabym, abyśmy wszyscy się włączyli i zatańczyli to.- oddałam mikrofon i rzekłam Dj'owi na ucho- następne niech pan puści Harlem Shake.- on tylko pokiwał głową, że zrozumiał, a ja poszłam na parkiet znaleźć sobie jakieś wolne miejsce na zatańczenie gangnam style. Wyszło to naprawdę wspaniale. Następne było Harlem Shake. Wszyscy wykrzykli z zadowolenia. Ja weszłam na bar i zaczęłam. Po pierwszych taktach wszyscy się dołączyli, a ja wciągnęłam do siebie Magdę, Zuzkę i Bartosza, którzy stali akurat najbliżej i wariowaliśmy na blacie. O mało byśmy nie spadli, ale to taki mały szczególik. Impreza udała się. Wszyscy byli zadowoleni. Wróciłam do domu około godziny trzeciej w nocy. Chociaż nie było alkoholu to i tak było fajnie. Nikt nie narzekał. To moja pierwsza impreza ze znajomymi, z której wszyscy wszystko pamiętają. W domu nie miałam sił na nic. Przebrałam się w piżamkę i rzuciłam na łóżko, aby po chwili usnąć. Rano, znaczy po południu obudziłam się o drugiej. Byłam zmęczona i nie miałam na nic siły, ale musiałam się zebrać, bo jeszcze nie byłam spakowana, a już jutro miałam wyjeżdżać. No więc zgramoliłam się z łóżka i poszłam wziąć odświeżający prysznic. Potem ubrałam się (bez bluzy) we wcześniej wzięte z garderoby rzeczy i uczesałam się. Makijażu nie robiłam, no bo po co? Dzisiaj siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Przyniosłam do garderoby dwie walizki i zaczęłam pakować. Więcej niż to nie biorę, bo przecież będąc w tych wszystkich wielkich miastach zakupów sobie nie odmówię. Skończyłam się pakować około godziny szóstej i poczułam, że mój żołądek dopomina się jedzenia. Zeszłam na dół. Mama siedziała w kuchni i coś gotowała.
-Cześć mamuś, co gotujesz?
-Coś dobrego.- powiedziała tajemniczo.
-A dokładniej można?
-A dokładniej to spaghetti.
-Mhmmm uwielbiammm.
-Wiem, dlatego to zrobiłam. To ostatni posiłek w domu. Justyna mówiła, że samolot mamy do Norwegii mamy jutro o dwunastej i Mateusz przyjedzie po nas jedenastej.
-To dobrze. Przynajmniej trochę się wyśpię. I dziękuję za spaghetti.- powiedziałam i zrobiłam mega zaciesz.
-Widzę, że się cieszysz z tego supportu.
-A ty się nie cieszysz? W końcu zwiedzimy połowę świata.
-No tak, też się cieszę i to nie wiesz jak. Jestem ciekawa jak to jest w Japonii.- powiedziała i zrobiła rozmarzoną minę.
-Ja też chcę już do Japonii. Albo do Paryża, na wierzę Eifla (nie wiem jak to się pisze, ale wiecie o co chodzi). Dobra, za ile będzie amu?
-Za pięć minut.
-Spoczko.- powiedziałam i usiadłam do stołu kontynuując rozmowę z mamą na temat miejsc, które chcemy odwiedzić. Niedługo potem dostałam swoją porcję mojego ulubionego jedzonka i zjadłam szybko. Było mi mało, więc wzięłam sobie dokładkę. Tą zjadłam tak samo szybko jak pierwszą porcję. Następnie udałam się do salonu, gdzie siedział mój kochany ojczulek i oglądał tv. Dołączyłam do niego. Leciał słodki biznes. Zarówno mój tato to uwielbia jak i ja i moja mama. Uwielbiam ten program. Buddy Valastro (nie wiem czy dobrze napisałam jego nazwisko) robi świetne torty. Jest moim mistrzem. Jego statua wolności z ciasta była cudna albo jego ciastowa myjnia samochodów. No po prostu cudo. Po skończonym odcinku tato włączył jakiś film. Jak się skończył poszłam spać. To nic, że była dopiero ósma. Chciałam się wyspać. Szybko usnęłam. Wstałam coś koło godziny dziewiątej. Byłam wyspana, co nieczęsto się zdarza. Wzięłam prysznic, ubrałam się, uczesałam, lekki makijaż zrobiłam i poszłam sprawdzić, czy wszystko wzięłam. Po dokładnym przeskanowaniu mojej walizki poszłam zjeść śniadanie. Mam bardzo kochaną mamę. Zrobiła mi je. Chyba naprawdę będzie jej tego brakowało. Przed jedenastą wszyscy byli gotowi. Czekaliśmy tylko na Mateusza. Gdy już przyjechał wpakowaliśmy tobołki do bagażnika i sami weszliśmy do auta. Dojechaliśmy na lotnisko dość szybko, bo po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Wzięliśmy walizki i usiedliśmy na ławkach. Przed dwunastą pojawiła się reszta. Weszliśmy do prywatnego samolotu Justina i odlecieliśmy w przestworza. Siedziałam z Biebsem cały czas się z czegoś śmiejąc. Nie kończyły nam się obiekty, z których mieliśmy uciechę.
-Dobra, dobra, skończ już, brzuch mnie boli, hahahahahha- śmiejąc się próbowałam go uspokoić, bo cały czas albo mi coś głupiego pokazywał i dawał do tego jakiś śmieszny komentarz albo po prostu gadał.
-Dobra, kończę.- chwila ciszy. Popatrzeliśmy się na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.- szybko to to nam nie przejdzie.- i znów śmiech. Opanowaliśmy się dopiero wtedy, kiedy musiałam iść do kibelka. Wróciłam, a ten spał. Heh, szybki jest. Dołączyłam do niego i także usnęłam.


____________________________________________________
A jednak chciało mi się dzisiaj. Nie wierze, że jest już szósty rozdział. Niedawno co zaczęłam, a tu już sześć. Bardzo was proszę o komentarze, bo one motywują. Jak pod tą notką i następnymi nic nie będzie to zdecyduję się skończyć pisać. Do napisania i komentujcie!!! :>
nnnnnnn.jpg
Tagi: °Δ°

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz