- Powiedziałem coś nie tak? - spytał Alex rozkładając ręce.
- To nie twoja wina. - westchnęłam powoli wstając z łóżka i szukając mamy.
Usłyszałam ciche łkanie w jej sypialni.
Serce mocniej mi przyspieszyło, ale wiedziałam, że muszę z nią porozmawiać, a w szczególności przeprosić.
Cicho zapukałam do drzwi delikatnie je uchylając.
- Mogę? - szepnęłam, lecz ona tylko popatrzyła na mnie smutnym, bolącym wzrokiem. - Wiem jak to wygląda, ale pozwól, że ci wytłumaczę. - zaczęłam zerkając za okno, bo sama nie wiedziałam jak zacząć. - Po koncercie zadzwonił do mnie Def i oświadczył, że wytwórnia znalazła dla mnie nowego menadżerka, który za chwilę się zjawi. Chciałam właśnie do ciebie iść, kiedy on zadzwonił domofonem i od razu chciał ustalić szczegóły naszej znajomości...
Mama nic nie odpowiedziała i wciąż blado patrzyła przed siebie. W jej oczach malował się smutek jak i zrozumienie.
- Zależało mi na tym... - w końcu na mnie spojrzała.
- Wiem, mamo. Doskonale o tym wiem! - zaśmiałam się cicho. - Ale co ja mogę na to poradzić?
- Mogłaś powiedzieć, że wolisz zostać zemną. - odrzekła szybko wracając do swojej powagi.
Oczy otworzyły mi się trochę szerzej, ale postanowiłam zachować spokój. Pomimo tego, że mama spisywała się na prawdę dobrze w tej pracy, to wciąż miałam wrażenie, że traktuje mnie bardziej jak swoją córkę, niż jak swojego klienta. Zresztą głupio się czułam mówiąc do niej 'mamo' przy całej ekipie.
- Przykro mi..
Popatrzyłam na nią ostatni raz i wyszłam z pokoju, po czym zeszłam na dół, gdzie ujrzałam jak Justin i Alex śmieją się do siebie uporczywie gestykulując.
Podeszłam do nich i znacząco odchrząknęłam.
- Skontaktuję się dzisiaj z agentem Seleny żeby dał mi numer do reżysera i wszystko załatwię, a ty ćwicz rolę. - rozkazał Alex z lekkim uśmiechem i wyszedł z domu wsiadając do swojego czarnego range rover'a.
Rzuciłam się na kanapę chowając twarz za dłońmi i głośno westchnęłam.
Od razu uznała, że to całe szczęście iż dzień się kończy.
- Carmen, o jakiej roli mówił Alex? - zapytał Justin tym swoim niezadowolonym tonem.
Jednak za szybko się ucieszyłam...
w narracji 3-osobowej
Carmen mozolnie zmieniła pozycję na siedzącą aby mieć czas na wytłumaczenie kolejnej sytuacji tego dnia.
Podeszła do niego, złapała go za nadgarstek i ponownie głośno wzdychając stanęła w korytarzu patrząc na Justina, który na twarzy miał wymalowany grymas, a jego dłonie zaplecione były na piersi.
Patrzył na nią pytająco.
- Mówiłam ci dziś o tym. - powiedziała również nieco poddenerwowana.
- Nie myślałem, że tak szybko się zgodzisz!
- To nie ja podjęłam tą decyzję. - odrzekła próbując zachować spokój i równowagę, choć tak na prawdę traciła cierpliwość.
- Przecież miałaś jechać zemną w trasę.
Patrzył na nią z ogromnym wyrzutem, bo przecież jak ona mogła tak zrobić?! Tak okropnie zmienić jego plany? Niedopuszczalne.
Było mu przykro.
Czuł się jak małe dziecko, któremu mama obiecuje, że kupi wymarzoną zabawkę, a potem tak nagle zmienia decyzję. Nie lubił tego stanu, kiedy coś szło nie po jego myśli, zawsze miało być tak jak on chciał! Cisza między nimi go dołowała i prowadziła do jeszcze większego szału, wciąż napędzał się myślą, że tam gdzie on, nie będzie jej...
- Wiesz, Justin? Nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli. - Carmen obdarzyła go smutnym wzrokiem i odeszła kierując się do dwójki przyjaciół.
Brunet wciąż stał w pół mrocznym korytarzu i oparł głowę o ścianę analizując słowa Carmen. Wiedział, że oczywiście miała rację, ale jego duma była tak wysoko, że nie pozwalała się mu do tego przyznać.
Wrócił do pokoju i usiadł koło swojej dziewczyny. Carmen popatrzyła na niego pytającym wzrokiem i czekała, aż on ją przeprosi. Justin zamiast jednak wydać z siebie przeprosiny uśmiechnął się do niej i kiedy już wyciągał dłoń w stronę jej policzka, dziewczyna odeszła od niego i usiadła na fotelu zupełnie go ignorując.
Obydwoje ciche westchnęli.
- Ej, dobra. Koniec tego. - zaprotestowała Janet patrząc to na Carmen, to na Justina.
- O co ci chodzi? - spytał Justin marszcząc czoło.
- Szlak mnie trafia jak widzę, że jesteście pokłóceni! - wysyczała przez zęby zaciskając pięści.
Oni jednak milczeli i patrzyli w przeciwne od siebie strony.
- Więc? O co poszło? - wtrącił się Dean jednocześnie wyłączając telewizor w którego byli wpatrzeni.
- Halo! - Janet zaczęło denerwować ich milczenie.
- Carmen nie chce jechać zemną w trasę. - Justin w końcu się odezwał.
- Nie mogę, a nie nie chcę. To różnica kretynie. - wściekła Carmen popatrzyła na swojego chłopaka i mocno ściskała swoją szczękę ze złości.
- Gdybyś chciała to byś pojechała, ale jak widzę bardziej zależy ci na karierze.
Brunet wstał z miejsca i wyszedł z domu.
Carmen tylko prychnęła ze złością i pobiegła do swojego pokoju na górze.
- To chyba po imprezie. - oznajmił Dean z rozgoryczoną miną.
- Dean, musimy coś zrobić. - powiedziała twardo Janet i już po chwili wpadła na świetny pomysł okazując to cwaniackim uśmieszkiem.
Carmen od razu rzuciła się na swoje łóżko i była bliska płaczu. Nie chciała już nowego menadżera i grać w jakimś durnym filmie! Miała już serdecznie dość tego dnia i postanowiła, że nieco przyspieszy jego koniec.
Zamknęła oczy i pragnęła jak najszybciej zasnąć...
Justin gdy tylko wrócił do domu trzasną drzwiami i nie odpowiadając na pytanie mamy, zamknął się w swoim królestwie, którym był jego własny pokój. Staną na środku i wziął głęboki oddech. Wyszedł na taras i stając na krześle wdrapał się na spadzisty dach. Usiadł na nim i popatrzył daleko przed siebie.
Słońce chyliło się już ku dole, a wokół różowe chmury.
Z uśmiechem patrzył na obraz i dziwił się, że do tej pory nie znał jeszcze tego miejsca.
Wiat który mierzwił jego włosy w ogóle mu nie przeszkadzał, a jedynie pozwalał mu się skoncentrować i uspokoić.
Czuł się nieswojo... Tak jakby zrobił komuś krzywdę.
Trochę egoistycznie, choć wciąż z wysoką dumą i poczuciem własnego dobra.
Tak bardzo chciał aby Carmen pojechała z nim w trasę, bo przecież uwielbiał z nią podróżować. Widzieć ją codziennie rano w innym hotelu, na każdej próbie i po każdym koncercie.
Można nawet powiedzieć, że czuł się od niej uzależniony, ale nie tak jak do swojego domu, czy ulubionego misia z dzieciństwa, ale jak do najważniejszej rzeczy, w tym przypadku osoby, heroiny lub papierosów.
Z pewnością był nałogowcem i nie chodziło o fizyczne uzależnienia.
Kochał ją ponad wszystko i chciał żeby była szczęśliwa, dlatego po dłuższym zastanowieniu uznał, że nie powinien się na nią złościć, a jedynie ją wspierać. Z bólem, ale jednak....
Spojrzał na zegarek, który wskazywał 21:14 i postanowił zejść na dół, bo coraz to mocniejszy wiatr zaczął mu przeszkadzać.
Jak nowo narodzony, jak po jakiejś terapii rzucił się na łóżko i wybrał numer Carmen.
Dziewczyna zaspanym wzrokiem spojrzała na wyświetlacz wibrującej komórki. Znów powróciło do niej uczucie żalu i to nieprzyjemne ściskanie w gardle. Nie miała ochoty znów się denerwować, ani wysłuchiwać tego, że robi duży błąd nie jadąc z nim w trasę.
Nacisnęła czerwoną słuchawkę i wyłączyła telefon, aby dalej jej nie męczyć telefonami.
Janet niemal całą noc ( w towarzystwie Deana, oczywiście ) obmyślała plan, który miał pogodzić i rolę Carmen i trasę Justina.
- Janet.. - Dean spojrzał na zamyśloną dziewczynę z wyrzutem.
Zaczął się denerwować, że nie poświęca mu wystarczająco dużo uwagi i wciąż patrzy w jedno miejsce bawiąc się swoimi blond włosami.
- Hm?
- Możesz przestać o nich myśleć? Dadzą sobie radę.
- Ja chcę im tylko pomóc, czy to źle?
- Może pomogłabyś sobie? - popatrzył na nią z litością, ale ona nie zrozumiała jego sugestii. - Jest sobota, może byśmy gdzieś wyszli, co? Od miesiąca siedzimy tylko w domu. - westchnął znudzony Dean.
- Nie mam ochoty. - odrzekła niewzruszona.
- W takim razie trudno. - roześmiał się wstając tylko dlatego, żeby wzbudzić w swojej dziewczynie jakieś emocje. - Ja idę, pa. - puścił jej chamsko oczko.
- Gdzie ty idziesz? - Janet w końcu odwróciła się w jego stronę.
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno tu nie zostanę. - odrzekł wychodząc.
Janet popatrzyła na niego z dzikim zdziwieniem i niedowierzaniem. Wyjrzała szybko przez okno i zauważyła jak Dean wsiada do swojego auta i tak zwyczajnie odjeżdża.
Aż się w niej zagotowało.
Cała czwórka zastanawiała się czy to jakieś zrządzenie losu, pech czy fatum bo tego dnia nie wydarzyło się na prawdę nic dobrego.
Selena została oblana jakimiś glutami, Justin i Carmen oraz Janet i Dean się pokłócili, a mama Carmen straciła pracę. Czyż to nie fascynujące?
Na pewno, ale nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
Wszyscy mieli nadzieję, że los jakoś im wynagrodzi ten przeklęty dzień.
♥ ♥ ♥
Hi! : )
Pytanie:
Mam ochotę założyć nowego bloga, ale nie takiego w którym Justin jest gwiazdą. Chcę aby był normalnym nastolatkiem. To na razie tylko sugestia, bo nie mam jeszcze na to pomysłu, więc jeśli jesteś za, możesz dać jakąś swoją propozycję. :D
Oraz prośba:
Jeśli czytasz, to zostaw opinię. Ja piszę dla ciebie, więc ty również możesz poświęcić mi chwilę. ;>
Tagi: ♥
Bez namysłu zbiegłam ze sceny by sprawdzić co z Seleną. Siedziała w swojej garderobie, pośród masy ludzi, którzy ratowali jej wygląd.
- Selena, jest mi tak bardzo przykro! - od razu do niej podbiegłam.
Popatrzyłam na nią z takim smutkiem i żalem, że nie wiedziałam czy to na pewno ja. Jeszcze parę godzin temu darzyłam ją tak wielką nienawiścią, a w tej chwili pragnęłam ja siedzieć na tym krześle i być przedstawiana w internecie, jako zielony potwór.
- To nie twoja wina. - na jej twarzy w końcu wystąpił mały uśmiech.
Westchnęłam.
Oczywiście, że to była moja wina. Mogłam zabronić Janet robić to okrucieństwo, ale nie - ja wolałam podtrzymać tradycję ohydnego show biznesu.
Jestem beznadziejna.
- Lepiej wracaj, fani się niecierpliwią. - rzekła uśmiechając się. - Dam sobie radę, nie przejmuj się mną. - dodała spokojnie siedząc i dzielnie trzymając się, gdy jej fryzjer próbował rozkleić to, co było na jej włosach.
- Przepraszam. - szepnęłam z ogromnym grymasem i biegiem powróciłam na scenę, mając na sobie kilkanaście, krwiożerczych spojrzeń z ekipy.
Fani na całe szczęście wciąż trzymali się dobrej atmosfery i show odbyło się do końca.
Bez większych przygód...
- Ale ją urobiłyśmy, nie? - do mojej garderoby zawitała podekscytowana Janet.
- Nie, wcale nie. - zaprzeczyłam. - To było straszne, tylko szkoda, że dowiedziałam się o tym za późno...
- Hej, co z tobą? - przyjaciółka nie mogła uwierzyć w moje słowa. - Myślałam, że jej nienawidzisz.
- No bo było tak. - westchnęłam. - Zanim mnie przeprosiła. Widać było, że na prawdę żałowała i było jej przykro.
- Tylko nie daj się omamić. - ostrzegła Janet.
- Dobra, stało się. Teraz nie mogę już nic zrobić. - wymusiłam uśmiech. - Ej, może pojedziemy dzisiaj do mnie? Zrobimy małą imprezkę. - zaproponowałam kojąc tą myślą moje sumienie.
- Jasne, zadzwonię po Deana.
- Tylko nie chcę słyszeń w nocy żadnych dzikich odgłosów. - powstrzymywałam się od śmiechu.
- Spokojnie. My opanowaliśmy ciszę do perfekcji, nie to co wy. - pokazała mi język i dała kuksańca w bok.
Wychodziłyśmy z mojej garderoby śmiejąc się w najlepsze, kiedy wpadła na nas Selena.
- Carmen, muszę ci coś powiedzieć! - powiedziała podekscytowana.
- Idź, dogonię was. - powiedziałam do Janet.
- Dzwonił do mnie reżyser filmy Spring Breakers w którym będę grać i pytał mnie o namiary do ciebie. Odparłam, że jesteśmy właśnie na jednym koncercie i on.. - z podniecenia aż nie mogła wydusić słowa. - chciał żebyś przyszła na cating! - zapiszczała w wesołym uśmiechu.
- Selena, spokojnie. - roześmiałam się. - Przecież to tylko casting. - dodałam.
Dziewczyna uspokoiła się i popatrzyła na mnie poważnym wzrokiem.
- Nie rozumiesz. Jeśli reżyser prosi cię o przybycie na casting to jest niemal pewne, że dostaniesz rolę w filmie.
- Ale ja totalnie nie umiem grać! Nigdy w życiu nie występowałam w żadnym filmie, jedynie w reklamie, ale to na prawdę nic poważnego. - odrzekłam z politowaniem.
- Dobra, zróbmy tak: Wyślę ci scenariusz, a ty pogadasz z menadżerem. Jeśli ci się spodoba, pójdziesz na ten casting, a sam reżyser oceni czy umiesz grać. Co ty na to? - przechyliła głowę w lekkim uśmiechu.
- Zgoda. - odparłam nieco nie pewnie.
- Świetnie. - ucieszyła się.
Po pożegnaniu wyszłam z budynku gdzie była moja garderoba i przy pomocy Josha przecisnęłam się przez tłum fanów do samochodu Justina, gdzie była również Janet.
- Co od ciebie chciała? - zapytała z obrzydzeniem Janet.
Nie była ona fanką Seleny. Można by było nawet powiedzieć, że jest jej hejterką, choć sama się za taką nie uważa.
- Zaproponowała mi rolę w filmie. - odrzekłam bez większego entuzjazmu.
- Co? - Janet zaczęła się śmiać. - To jakieś szaleństwo! Przecież jesteś piosenkarką, a nie jakąś aktoreczką.
- Wiesz co? A mnie nawet podoba się ten pomysł.. - udałam obojętną.
- Carmen, proszę cię. - zakpiła.
- Justin, a ty co o tym myślisz? - spytałam, ale zamiast otrzymać odpowiedź, jego klatka wysoko się uniosła biorąc głęboki oddech.
- Cóż... - powiedział cicho nie dokańczając.
Uznałam, że nie będę teraz ciągnąć tego tematu. Muszę pogadać z mamą, Defem...
- Zatrzymaj się przy tym sklepie, musimy zrobić zakupy. - rozkazałam.
Wszyscy troje weszliśmy do marketu i biorąc jeden wózek zapakowaliśmy do niego masę słodyczy i chipsów.
- Kochanie, a to? - spytał Justin trzymając w ręku prezerwatywę uśmiechając się łobuzersko i jednocześnie zabawnie ruszając brwiami.
- Justin, ktoś może zrobić zdjęcie! - upomniałam go szeptem, choć nie mogłam wraz z Janet powstrzymać się od śmiechu.
Zapłaciliśmy i już bez przystanków dojechaliśmy do mojego domu.
- Gdzie Dean? - odezwał się Justin.
- Przyjedzie za jakąś godzinę. Ma próbę. - odrzekła z trudem Janet, dźwigając jedną z czterech torebek.
Postawiliśmy zakupy na stole kuchennym i zaczęliśmy je rozpakowywać.
- A co tu się dzieje dzieciaki? - spytała wesoło mama.
- Robimy 4-osobową imprezkę. - orzekłam chowając do lodówki jogurt.
- To cudownie. - ucieszyła się kobieta siadając na kanapie.
- Mamo.. - spojrzałam na nią z wyrzutem. - Czwartą osobą jest Dean.
Mama szybko wstała i popatrzyła na mnie nieco zdziwionym wzrokiem.
- Przecież wiedziałam. - prychnęła wychodząc na taras, gdzie z dala widziałam naszego ogrodnika.
Po chwili mój telefon zaczął wibrować.
Def.
- Hejka Def. - uśmiechnęłam się do telefonu.
- Mam dla ciebie świetną wiadomość i na pewno się ucieszysz. - z radości niemal nie śpiewał do słuchawki.
- O co chodzi?
- Znaleźliśmy dla ciebie nowego menadżera! - powiedział podekscytowany.
- O Jezu! To cudownie! - aż zapiszczałam.
- Zaraz do ciebie przyjedzie i omówicie parę spraw.
- Def.... Nie bardzo teraz mogę. - zakłopotałam się.
- To na prawdę długo wam nie zajmie.
- W takim radzie dobrze.
- Na razie! - rozłączył się.
Od razu pełna radości pobiegłam do salonu, gdzie Janet, Justin oraz właśnie przybyły Dean oglądali coś w tv.
- Nie uwierzycie! - pisnęłam. - Właśnie znaleźli mi nowego menadżera!
- Nam to mówisz? Lepiej leć do mamy. - powiedział rozbawiony Justin.
Teraz zrobiło mi się głupio. Przecież mama na prawdę odnajdywała się w roli mojej menadżerki i wiedziałam, że ją to pochłania. Było mi przykro z jej powodu..
Już po chwili usłyszałam dzwonienie domofonu, oraz zauważyłam Elżbietę, która kroczyła do monitoringu.
- To do mnie. - poinformowałam otwierając drzwi.
Szybko spojrzałam w wizjer.
Przez długi park kroczył wysoki mężczyzna w dopasowanym i widać, że drogim garniturze. Miał nieco dłuższe, czarne włosy, które swobodnie opadały mu na czoło i niezadbaną, choć można powiedzieć, że seksowną brodę z baczkami.
Był na prawdę przystojny, lecz byłam nieco zdziwiona, że jest on mężczyzną.
Cóż... Zmiany są przecież dobre.
Zadzwonił do drzwi.
Poczekałam parę minut, żeby nie pomyślał, że stałam tu od jakiegoś czasu, jeszcze uzna mnie za wariatkę.
- Witam, nazywam się Alex. - w progu ujrzałam jeszcze przystojniejszego niż przed chwilą mężczyznę, który podał mi dłoń.
- Cześć, jestem Carmen. - przechyliłam głowę w przyjacielskim uśmiechu. - Proszę wejść.
Zaprosiłam Alexa do swojego pokoju, a on za każdym swoim krokiem uważnie przyglądał się mojej sypialni. Jego sekretne uśmiechy dawały mi do zrozumienia, że mu się podoba.
- Przykro mi z powodu twojej byłej menadżerki. - sama jego pozycja w fotelu przyprawiała mnie o deszcze.
Jedną ręką opierał głowę o fotel, a nogę położył na drugiej.
- Nie wracam już do tego. - powiedziałam wzdychając. - Czy był pan modelem? - spytałam zupełnie z innej beczki.
Alex uśmiechnął się jakby zawstydzony.
- Tak, ale to było na prawdę dawno i skończyłem z tym. - odparł wciąż rozbawiony.
- Czemu?
- Wolałem zajmować się takimi gwiazdkami jak ty. - wskazał na mnie palcami. - Przejdźmy do rzeczy. - zaczął przechadzać się po pokoju w tę w we tę. - Na nasze spotkania nie możesz się spóźniać, a każdą imprezę czy jakiekolwiek wyjście omawiasz ze mną. - popatrzył na mnie z totalną powagą, a jego uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił.
Zaniemówiłam. Byłam po prostu przerażona, wiedziałam, że jego wymagania będą jak z kosmosu!
- To są te nie przyjemne dla ciebie sprawy. Ale jestem na każde twoje zawołanie 24 godziny na dobę oraz raz w dwa razy w miesiącu będziesz chodzić do kosmetyczki oraz SPA. Wygląd jest podstawą.
Szczęka opadała mi co raz niżej, lecz wymusiłam mały uśmiech.
- Jestem już dawno po podstawach. - powiedziałam cicho.
- Jesteś teraz ze mną. - odparł odwzajemniając uśmiech.
Głośno wypuściłam oddech patrząc na niego jak na mordercę.
- Zaproponowano mi dzisiaj rolę w filmie. - powiedziałam wzruszając ramionami, bo i tak pewnie go to nie zainteresuje.
Ale on jakby mógł to chyba by podskoczyć z radości.
- Na prawdę?! - nie mógł uwierzyć.
- Tak. Rozmawiałam dzisiaj z Seleną Gomez i powiedziała, że reżyser bardzo chciałby mnie zobaczyć na castingu. Miała wysłać scenariusz na skrzynkę pocztową. - odrzekłam trochę zdziwiona jego zachowaniem.
- Pokaż.
Od razu włączyłam swój komputer i weszłam w wiadomość od Seleny.
Nie zdążyłam zobaczyć nawet pierwszego zdania, bo Alex prawie zepchnął mnie z fotela i sam zaczął czytać.
- To jest świetne, na prawdę świetne. - ponownie się uśmiechał patrząc na mnie i pukając w monitor.
- To znaczy, że mam iść na ten casting?
- Oczywiście! - roześmiał się.
Nagle do pokoju weszła mama.
- Dzień dobry. - przywitała się zdezorientowana. - Kim jest ten pan? - spojrzała mnie.
Zacisnęłam wargi oraz oczy waląc dobrego facepalma.
- To mój nowy menażer. - wybełkotałam zakrywając buzie, tak żeby nie zrozumiała.
- Kto? - zmarszczyła czoło.
- Dzień dobry, jestem Alex. Nowy menażer Carmen, a pani to pewnie jej mama. - uśmiechnął się szeroko.
Mama spojrzała na mnie z żalem oraz zawiedzeniem.
Było mi tak cholernie przykro!
Bez słowa wyszła z pokoju.
♥ ♥ ♥
O jejku, dawno nie było takiego długiego. :D
Mam nadzieję, że Wam się podoba i dziękuję bardzo za 21 komentarzy, jesteście kochani. :)
Tagi: ♥
Tydzień później
Były dwa dni po pogrzebie Nicki i wszyscy jakby już o niej zapomnieli, o jej śmierci i o tym jak wiele zrobiła dla naszej ekipy.
Było mi jej żal.
Przecież każdy ma nadzieję, że po swojej śmierci, krewni będą go wspominać i wciąż się za niego modlić, a tu tak nagle wszystko wróciło do normy. Sama jakby chciałam o tym zapomnieć i cóż... udawało mi się to bez problemu. Uznałam, że tak będzie lepiej, choć raz na dziś nie mogłam odpędzić od siebie jej widoku i tego głuchego szeptu, który mówi ' nie zapomnij mnie '.
Tej nocy spałam u Justina (a raczej z nim) i wróciłam dopiero nad ranem...
- Gdzie ty byłaś?! - wrzasnęła mama.
- Uspokój się. - popatrzyłam na nią ze zdziwionym wzrokiem. - U Justina. - dodałam po chwili.
- Martwiłam się. - powiedziała cicho idąc za mną krok w krok.
- Nie potrzebnie, przecież wiesz, że z nim jestem bezpieczna. - odparłam wchodząc do swojego pokoju.
- Mam dla ciebie cudowną wiadomość! - na twarzy mamy szybko zawitał uśmiech i błyskawicznie zapomniała o tym jak przed chwilą się na mnie złościła.
- Znaleźli dla mnie już menadżera?! - z wrażenie wstałam z łóżka.
- Skąd że. - machnęła przecząco dłonią, a ja znów usiadłam na łożu wzdychając.
- Więc?
- Dzisiaj zagrasz tajemny koncert na plaży.
- Na prawdę? - nie mogłam uwierzyć, że już udało się jej coś załatwić.
Może Justin miał racje i powinnam dać jej szansę?
- Tak! - klasnęła w dłonie.
- To cudownie. - uśmiechnęłam się do niej.
- Aaaa, przepraszam! To jeszcze nie wszystko! - pisnęła z jeszcze większym entuzjazmem niż poprzednio.
- Tak?
- Twoim gościem będzie Selena Gomez.
Zamurowało mnie. Nie mogłam po prostu wydusić słowa. Czy ona żartowała? Czy zapomniała już jak wszystko potoczyło się za pośrednictwem panny Gomez? Miałam nadzieję, że pomyliła ją z Rihanną, albo Lady Gaga, bo od samego myślenia o Selenie, gotowało się we mnie i jednocześnie mdliło, a to wcale nie przez upał, który panował na dworzu.
- Czemu nic nie mówisz? Nie cieszysz się? - kobieta usiadła koło mnie z dumnym uśmiechem.
- Mamo, nie zagram z nią koncertu. - uśmiechnęłam się do niej nie zaczynając żadnej kłótni, to nie było nikomu potrzebne. Wolałam jej to wszystko spokojnie wytłumaczyć.
- Zagrasz. - odparła odwzajemniając uśmiech.
- Nie.
- Tak.
- Mamo, NIE! - nieco podniosłam głos.
- Dlaczego?
- Na prawdę chcesz żebym ci to przypominała? Dobrze. Wróćmy do trzech miesięcy temu, kiedy to po kolacji z Seleną i Justinem, rozstaliśmy się na długi czas. Przypomnieć ci również co zdarzyło się wtedy na kolacji, czy sobie już przypomniałaś?
- Trzeba pokazać światu, że się pogodziłyście i że między wami jest już wszystko w porządku. Na pewno na tym nie stracisz, a tylko zyskasz.
- Mylisz się mamo. - odparłam twardo. - Ale dobrze. Zagramy ten koncert, ale tylko dlatego, żeby udowodnić ci, że spotkanie z Seleną wywoła w internecie duże zamieszanie. - teraz mój uśmiech przerodził się w żal w oczach.
Odeszłam od niej i weszłam do garażu z którego wyjechałam swoim autem. Wybrałam numer Janet.
- Cześć kochanie, co tam? - w słuchawce usłyszałam głos przyjaciółki.
- Hej Jan (czyt. dżan), możemy się spotkać? - spytałam.
- Oczywiście, coś się stało? - przejęła się.
- Za pół godziny w centrum handlowym? Tam gdzie zawsze. - cicho westchnęłam.
- Dobrze, do zobaczenia. - przesłała mi milion całusów i się rozłączyła.
Pojechałam do domu Josha, który gdy tylko przeczytał mojego sms'a od razu wyszedł zza bramy. Usiadł na miejscu kierowcy i pojechaliśmy w miejsce spotkania.
Z Janet przywitałam się ciepłym uściskiem i usiadłyśmy w barze koktajlowym.
- Opowiadaj. - rzekła Janet upijając łyk napkoju z winogrona.
Opowiedziałam jej o beznadziejnym pomyśle mamy, ale ona zamiast mi jakoś pomóc zaczęła się po prostu śmiać!
- To nie jest zabawne. - upomniałam ją zawiązując ręce na piersi.
- Nie, Carmen. To jest zabawne! - ona wciąż się śmiała.
- Dzięki za taką pomoc. - powiedziałam odchodząc od stołu.
- Czekaj. - próbowałam się uspokoić.
- O co chi chodzi?
- To zabawne, że nie widzisz w tym pozytywów. Obydwie wiemy, że Selena jest dobra tylko przed kamerami, a na scenie nie radzi sobie najlepiej. W każdym razie na pewno nie lepiej niż ty. Nie uważasz, że to dobry moment żeby ją skompromitować? - na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech, którego jeszcze nigdy nie widziałam.
- Co masz na myśli?
- Daj mi działać. - z jej buzi nie znikał ten straszny uśmiech.
Popatrzyłam na nią z lekkim niepokojem, ale mimo wszystko postanowiłam zaryzykować, bo nie zapomniałam co mi zrobiła. Nie zapomniałam tych dni w których każda łza była spowodowana przez nią.
- Janet...
- Zaufaj mi. - szepnęła z przekonaniem.
- Zgoda... - odparłam mało pewnie.
Wieczorem zaczęły się przygotowania. Dee zrobiła mi makijaż, który wyraźnie podkreślał moje oczy, a Julie zajęła się włosami, które pofalowała i splotła pojedyncze pasma włosów z tyłu głowy tworząc uroczego,warkoczyka w poprzek.
Na koniec założyłam piękną, lśniącą bluzkę, krótkie, jeansowe spodenki oraz mnóstwo branzoletek i jeden, długi naszyjnik. Do tego vansy z ćwiekami. Specjalnie nie zakładałam żadnej sukienki, a ni obcasów, bo tajemny koncert na plaży jest spontaniczny i nie mogłam wyglądać jakbym szykowała się o dziesięciu godzin. Poprawiłam usta matowym błyszczykiem i pogładziłam puszyste włosy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17:30, co oznaczało, że pora było wejść na twittera i ogłosić koncert, który miał zacząć się za pół godziny.
@carmencedello Cześć kochani! Dokładnie o 18 rozpocznie się koncert na plaży w Malibu przy szóstej ambonie. :) Czekam na Was!
Cicho westchnęłam na myśl spotkania Seleny. Ktoś zapukał do mojej garderoby i drzwi powoli się uchyliły.
Odsapnęłam gdy ujrzałam w nich Justina.
- Błagam, nie strasz mnie tak. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie wiem ile jeszcze mam ci mówić, że ten koncert to zły pomysł? - usiadł koło mnie.
- Te dziesięć razy przez telefon wystarczy mi w zupełności. - uśmiechnęłam się do niego spokojnie, siadając mu na kolanach.
- Kochanie... - spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, że nie chciał, żeby to się stało. Żebyśmy się znów spotkały.
- Wszystko będzie dobrze Jus. - cmoknęłam go w usta.
Już nie mogłam się doczekać tego co zgotowała Janet. Jesteśmy okrutne, ale cóż... Show biznes właśnie taki jest, a my podtrzymujemy tylko tą tradycję.
Poczułam jego ciepłą dłoń na moim odkrytym udzie oraz jego cudowny, dobrze mi znany zadziorny uśmiech.
- Może potem, co? - roześmiałam się znów przysysając się do jego ust.
Czułam jak się uśmiecha i jednocześnie gładzi mój policzek. Objęłam go za kark i kiedy jego język ośmielił się by dotknąć mojego podniebienia, ktoś zapukał.
- Nie przeszkadzam? - spytała Selena stojąc w progu.
Obydwoje spojrzeliśmy na nią jak na złodzieja, tej cudownej chwili. - Możemy pogadać Carmen? - spytała potulnie.
- Nie gódź się. - usłyszałam szept Justina.
Spojrzałam na niego, a potem na nią.
' Dobra, to tylko jedna rozmowa. Przecież potem i tak się nie spotkamy. ' - pomyślałam.
- Jasne. - westchnęłam.
Dziewczyna zadowolona usiadła na sofie, a Justin popatrzył na mnie z wyrzutem i powiedział, że musi znaleźć Kennego.
- Więc o czym chcesz gadać? - mój ton wyraźnie nie był przyjacielski.
- Ja... - zająknęła się. - Ja chciałam cię przeprosić. - jej oczy w końcu spojrzały głęboko w moje.
Byłam zdziwiona i wcale tego nie ukrywałam.
- Przeprosić? - powtórzyłam. - Trochę na to za późno. - dodałam ciszej unikając jej wzroku.
- Wiem... Ja po prostu nie wiedziałam, że wy biliście razem. Ciągle w mediach przedstawiani byliście jako przyjaciele. Powinnam się domyślić, że to coś więcej, ale byłam głupia. - głośno wypuściła powietrze, blado patrząc w podłogę. - Gdybym mogła cofnąć czas, ugryzłabym się w język, nie przychodziła do studia i zawracała wam głowę.
Teraz było mi jej żal. Tak smutno patrzyła się w jeden punkt. Wierzyłam, że żałowała. Jej oczy były takie szczere i przejęte.
- Już dobrze. Było, minęło. Teraz wszystko jest w porządku. - lekko się do niej uśmiechnęłam.
- Na prawdę? - rozpromieniła się. - Wybaczasz mi?
- Jasne. - pokiwałam twierdząco głową. Selena od razu wstała z miejsca i przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłam gest i obdarzyłam ją szczerym uśmiechem.
Na prawdę szczerym.
- Za 10 minut na scenie. - z tą wiadomością wleciał i wyleciał wysoki mężczyzna z słuchawką przy ustach.
- No to chodźmy. - wstałam z sofy poganiając Selenę.
Stałyśmy za kulisami i wpatrywałyśmy się w widownie, która zapełniła całą, ogromną plażę w Malibu. Ludzie stali nawet za bramkami i za sceną, gdzie nie było nic widać.
Byłam zachwycona!
- Carmen! - zawołała mama.
Weszłam pod scenę, gdzie było masę rusztowań i kabli. Stanęłam na podziemnej desce i zaraz miałam podjeżdżać na górą scenę, gdy usłyszałam wołanie Janet.
Odwróciłam się za siebie i ujrzałam blondynkę z wysokim kokiem, która pokazywała mi kciuki w górę i jednocześnie cwaniacko się uśmiechała.
W tej chwili poczułam się jak jakaś zołza, okrutna jędza! Selena tak ładnie mnie przeprosiła, pogodziłyśmy się, a teraz Janet zgotowała coś na pewno okropnego.
Wymownie oraz nerwowo kręciłam głową, żeby tego nie robiła, ale Janet krzyknęła tylko ' powodzenia ' i szybko pobiegła na scenę wraz z resztą tancerzy.
Z przejęcia zakryłam oczy dłonią i nie wiedziałam co robić.
Porażka.
Zaczęłam się unosić i już byłam na scenie pośród tancerzy oraz mojego DJ'a. Zaczęła grać muzyka, a ja nerwowo rozglądałam się po scenie, aby jakkolwiek ostrzec Selenę.
Lecz to wszystko było na nic, nie było jej.
Piosenka dobiegła końca i czas było zaprosić mojego gościa.
Nie chciałam, tak bardzo tego nie chciałam!
- Mam dla was niespodziankę! - nerwowo zaśmiałam się w stronę publiczności.
Spojrzałam na środek sceny, gdzie znajdowała się duża zasłona, a nad nią rura z kolorowym dymem.
Selena stanęła w progu z wielkim uśmiechem i kiedy była dokładnie pod zasłoną, rura jakby pękła, rozprzestrzeniając cały dym.
Gdy opadł... Selena była cała w zielonej piance, która tworzyła ten dym.
Patrzyła na wszystkich w wielkim szoku, nie mogła wydusić słowa, a jej usta mimowolnie się otworzyły.
Patrzyłam na to w wielkim zażenowaniu i czułam jakby to była moja wina.
Dotknęłam dłonią czoła i lekko masowałam skroń, mając nadzieję, że to jakoś uśmierzy mój, jak i Seleny ból.
Cofnęła się za siebie i uciekła za kulisy.
Spojrzałam na Janet, która z trudem ukrywała śmiech.
Cała publiczność również miała dobry ubaw.
Każdy na kogo spojrzałam, oprócz mnie.
♥ ♥ ♥
Nabrałam teraz trochę nowych pomysłów i wydaje mi się, że są całkiem niezłe.
Co do rozdziału - to nie podoba mi się za bardzo, ale nie chciałam żebyście znów czekali.
Dzięki za te 19 komentarzy, jesteście wspaniali!
18=nn ( przepraszam, ale muszę. ;< )
Tagi: ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz