wtorek, 20 sierpnia 2013



' Rankiem wszystkie smutki odeszły ' - z chęcią by się tak napisało, ale jednak było zupełnie odwrotnie.
Carmen ledwo otworzyła oczy a już nimi przewróciła na samą myśl poprzedniego dnia. Znając ją, od razu by wstała, zeszła na dół i przywitała się z mamą, bo widok tej kobiety - uspokajał ją.
Ale nie tym razem.
Teraz była pokłócona ze wszystkimi, nie miała ochotę na żadne spotkanie, na żadne jedzenie, żadne przyjemności, jedyne czego chciała to po prostu cofnąć czas.
Jeden dzień.
Jeden, jedyny dzień i wszystko wyglądałoby inaczej.
Prędzej czy później musiała wstać, tak więc z chwilą pozytywnego nastawienia rozprostowała nogi i obiecała sobie, że naprawi relacje z mamą, bo co do Justina... na samą myśl straciła optymizm co do jego osoby.
Wzięła prysznic i nerwowo przygryzając wargę schodziła po schodach.
Weszła do salonu w którym siedziała mama. Patrzyła smutno w ekran telewizora udając, że nie widzi córki.

- Dzień dobry. - szepnęłam siadając na fotelu.
Mama milczała. Ja również.
- Dobra, koniec tego. - powiedziałam po znaczącej ciszy. - Mam dosyć tego, że wszystko co robię jest złe. Że to co najgorsze spada na moją winę. Na prawdę chce dla wszystkich jak najlepiej i Ty doskonale o tym wiesz i jest mi strasznie przykro, że nikt już mnie nie docenia. Dlaczego wali się zawsze tylko przeze mnie? Chcę żebyś wiedziała, że całe to zdarzenie nie jest moją winą. Nie chcę teraz udawać, że jestem święta czy coś i doskonale wiem o tym, że mogłam się nie zgadzać na nowego menadżera, ale ja po prostu nie chciałam, żebyś Ty nim była mimo iż na prawdę dobrze ci szło. - po tych słowach mama patrzyła na mnie w skupieniu. - Nie zauważyłaś, że się od siebie oddalamy? Ciągle coś załatwiasz, ciągle gdzieś jesteś. Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że Nicki nie ma i nie wybaczyłabym sobie tego, jeśli tobie by się coś stało. Mamo, błagam cię spróbuj mnie zrozumień, nie chcę się z tobą kłócić bo jesteś jedną z niewielu osób którym ufam i nie chcę abyś pełniła rolę mojej matki i menadżerki. Kocham cię całą sobą i przepraszam za to jeśli sprawiłam ci przykrość.
Po mojej przemowie mama delikatnie się uśmiechnęła i jedna, kryształowa łza zleciała po jej policzku.
Mocno mnie przytuliła.
Poczułam w sobie niewyobrażalną radość!

Całe popołudnie spędziłam na ćwiczeniu tekstu.
Stałam przed lustrem i mówiłam:
- Luke, nie! Przestań! będziesz tego żałował! - krzyczałam z wymalowaną złością.
'nieeeee, nie, nie!' zaciskałam pięści czując, że źle to zagrałam.
- Można? - do pokoju zapukała Selena.
- Jasne, zapraszam. - uśmiechnęłam się.
- Jak ci idzie?
- Jak mi idzie? Okropnie! Za każdym słowem zdaję sobie sprawę z tego, że to całe aktorstwo nie jest dla mnie. Jestem beznadziejna! - jęknęłam, na co Selena zachichotała.
- Przestań, daj mi to. - zabrała mi scenariusz. - Scena 8. - dodała. - 'Masz, weź! Dzięki temu świat staje się ciekawszy.' - Selena wcieliła się w postać Luke.
- Ile razy mam ci mówić, że ja jestem idealną dziewczyną? Nie mam zamiaru psuć sobie życia tym świństwem. - grałam oburzoną. - Nie chcę skończyć tak jak ty. - prychnęłam.
- Jak ja? Zobacz! Zobacz ile mam wokół siebie. Najdroższe samochody, najlepsze dziewczyny, kupe forsy. Myślisz, że masz lepiej? - zadrwiła męsko.
- A więc uważasz, że jestem od ciebie gorsza? Ile szczęścia dają ci te samochody, dziewczyny i pieniądze jeśli nie masz prawdziwych przyjaciół? Może i nie jestem tak bogata, ale mam 4 najlepsze przyjaciółki i nie zamieniłabym tego na nic. Rozumiesz? - popatrzyłam na nią.
Selena uśmiechnęła się.
- Jeśli dla ciebie twoje aktorstwo jest słabe to wybacz, ale ja przy tobie jestem na dnie. - pokiwała głową z uznaniem.
- Mówisz tak tylko żeby mnie podbudować.
- Wcale nie. Mówię tak żebyś zrozumiała, że doskonale nadajesz się do tej roli! - klasnęła w dłonie.
- Na prawdę?
- Na prawdę! Ubieraj się i jedziemy. - puściła mi oczko.

- Nie mówiłam, że jest świetna Mac? - Selena spojrzała na reżysera, który patrzył na mnie z wielkim uśmiechem.
- Jestem zachwycony. - powiedział ściskając moją rękę.
- Więc chce pan, żebym zagrała w pańskim filmie? - patrzyłam z niedowierzaniem.
- Grzechem by było odmówić takiej utalentowanej dziewczynie. - puścił mi oczko i wrócił na swoje miejsce.
Moja radość była nie do opisania! Zaczęłam mu dziękować, nie mogłam przestać się uśmiechać i gdybym tylko mogła zapewne zaczęłabym piszczeć.
- Przecież ci się należało! - Selena delikatnie szarpnęła moje ramie i patrzyła na mnie z uznaniem.
- Za 2 tygodnie wylatujemy do Francji, tam zaczniemy. Resztę informacji prześlę Alexowi na pocztę, a tym czasem obydwie moje gwiazdki uczcie się tekstu. - powiedział z nieopuszczającym go uśmiechem, po czym wyszłyśmy.
- Boże, nadal w to nie wierzę. Będę grać w filmie! - pisnęłam łapiąc się za czoło.
Selena tylko się śmiała.
Po castingu wybrałyśmy się na shake'i, cały czas rozmawiałyśmy o filmie, śmiałyśmy się i wyobrażałyśmy sobie jak cudownie będzie grając w tym filmie. W pewnym momencie zadzwoniła do mnie Janet.
Z mojej twarzy znikną uśmiech, na samą myśl, odpowiedzenia jej gdzie oraz Z KIM jestem.
- Czemu nie odbierasz?! - wrzasnęła do słuchawki.
- Wybacz, byłam na castingu..
- Do tego filmu? To znaczy, że się zgodziłaś? - była wyraźnie zdumiona.
- Czy to dziwne?
- Hm... Nie wiem co o tym myśleć. - odparła. - Co z Justinem?
- Gówno mnie to obchodzi. - parsknęłam.
- Carmen! - ryknęła Janset. - Przestań się tak zachowywać!
- Porozmawiamy potem, część. - po tych słowach rozłączyłam się.
Dokończyłyśmy shake'i i wróciłam do domu. Położyłam kluczyki od samochodu na półce i udałam się do swojego pokoju, gdzie zastałam najmniej oczekiwaną osobę - Justina.
- Nie zrobisz mi tego. - powiedział stanowczo.
- Tak Justin, ciebie też miło widzieć.
- Nie możesz wyjechać, rozumiesz? Wtedy tego nie przetrwamy. Już raz Selena nas rozdzieliła! - wstał z łóżka na którym siedział i podszedł do mnie z błagalnym wzrokiem.
- To może ty nie jedź w trasę i polećmy razem do Francji, hm? - zadrwiłam.
- Dobrze wiesz, że ja nie mogę.
- Więc dlaczego ja bym mogła, co?! Bo moja kariera jest mniej ważna od twojej? Bo to ty jesteś najważniejszy na tym całym cholernym świcie? Też mam marzenia, fanów, mam też swoje życie! - krzyknęłam.
- I nie ma w nim miejsca dla mnie, tak? - delikatnie się uśmiechnął blado patrząc w jeden punkt.
- Wciąż odwracasz kota ogonem. Zrozum, że to działa w dwie strony.
- Więc jaki masz pomysł?
Zapadła cisza.
Długa, znacząca cisza.
- No właśnie. - szepnął chłopak.
- A może.. - zaczęłam niepewnie.
- A może...? - chłopak nie mógł doczekać się dokończenia.
- A może to czas na przerwę? - powiedziałam niemal niesłyszalnie.
- Na przerwę? - powtórzył.
- Tak, na przerwę. Myślę, że to nam dobrze zrobi.. - wzruszyłam ramionami.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że moja trasa skończy się za rok?
Milczałam.
- Dobrze, jeśli tego chcesz... - wzruszył ramionami udając obojętnego, ale za cholere mu to nie wyszło.
Jego drżący głos, mówił sam za siebie.
Nie chciał tego.
A ja sama nie byłam pewna, czy JA tego chcę.
- W takim razie... Do zobaczenia. - cicho zachichotał podchodząc do mnie.
Chciałam aby się pożegnał, ostatni raz dotknął swoimi ciepłymi wargami moje usta przed tak długą przerwą, ale on po prostu wyszedł.
Zostawił mnie.
Samą.
Nie pożegnał się, nie powiedział żadnego ciepłego słowa, a jego 'do zobaczenia' zabrzmiała tak oschle, że aż prawie uwierzyłam, że na prawe na to w dupie co z nami będzie.
Już żałowałam.

- I wtedy wyszedł.
Opowiadałam całą historię dzisiejszego dnia Janet, podczas gdy siedziałyśmy u niej i oglądałyśmy jakiś film, który w tym momencie nie miał dla nas żadnego znaczenia.
- I na prawdę jesteś pewna, że to wytrzymacie? - spytała przyjaciółka.
- Nie wiem. Mam nadzieję... To będzie dla nas test, czy nasza miłość może przetrwać wszystko.
Obydwie westchnęłyśmy.
- Jak z Deanem?
Janet uśmiechnęła się drwiąco.
- Dean to dzieciak i czasem mam wrażenie, że nie nadaje się do prawdziwego związku...
Czekałam na dalsze wyjaśnienia.
- Wczoraj wyszedł do klubu. Dzisiaj nawet nie zadzwonił. Nie odpisał mi na wiadomości na fejsie i dodaje tweety typu ' best party ever ' To jest żałosne. Chce we mnie wbudzić zazdrość. - zaśmiała się.
- Działa? - byłam poważna.
Ona zamilkła.
- Może trochę. - odparła obojętnie biorąc do ust kolejną łyżkę czekoladowych lodów.
- W takim razie może również zróbcie sobie małą przerwę? Zatęskni, zrozumie i wróci. - spojrzałam na nią.
- Pomyślę o tym... - westchnęła.
Tego wieczoru nie rozmawiałyśmy już o chłopakach i o rzeczach, który mogłyby nas zdołować.
Nie wiadomo kiedy zasnęłam na ramieniu Janet...

♥ ♥ ♥

Cześć.
Na Waszym miejscu znalazłabym siebie i chyba zabiła.
Nie było mnie ponad pół roku, ale mimo to wróciłam.
Jestem.
Na pewno nie z nowymi pomysłami, ani weną ( chyba da się to zauważyć po przeczytaniu tego rozdziału ) ale skoro coś zaczęłam to wypadałoby również to skończyć.
Mam nadzieję, że została Was chociaż garstka, jeśli nie to nie opłaca się pisać.
Jak nie ma dla kogo, a dla samej siebie nie chcę, to poco?
Nawet nie chce mi się przepraszać, bo to nic nie zmieni, ale mimo wszystko...
Wybaczcie mi.
Tagi: 36
10.04.2013 o godz. 11:58
cityoflove

Cóż... Ma dla Was dosyć złą wiadomość.
Zawieszam bloga.
Tak, na prawdę i to nie na tydzień czy dwa, ale obiecuję, że tu wrócę i dokończę to co zaczęłam.
Mam serio dużo pomysłów, ale totalnie brak weny i chęci.
Pisanie nie cieszy mnie już tak jak kiedyś, a ja nie mam zamiaru się do niczego zmuszać, mam nadzieję, że zrozumiecie i powrócicie, gdy ja powrócę. ♥
Tagi: 
28.08.2012 o godz. 12:56
cityoflove

No cześć.
Wybaczcie, że tak długo nie pisze, ale totalnie brak mi czasu! W tym tygodniu na pewno mi się nie uda dodać rozdziału, ale postaram się żeby w przyszłym bo już zaczęłam. ;)
Tagi: loli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz