wtorek, 20 sierpnia 2013

Piosenka---> http://www.youtube.com/watch?v=6BnT_wkuMBA&feature=youtube_gdata_player

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez odsłonięte rolety. Leniwie się przeciągnęłam myśląc o tym co zaszło w nocy. Westchnęłam przegarniając swoje blond loki, po czym wstałam i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Odkręciłam wodę pod prysznicem i ściągnęłam z siebie pidżamę. Weszłam pod strumień gorącej wody napawając się tym wspaniałym uczuciem. Następnie gdy już czułam się lepiej wyszłam i otarłam sie ręcznikiem, zawiązując go wokół swojej talii. Westchnęłam i zawinęłam mniejszym ręczniczkiem włosy. Spojrzałam w lustro i przetarłam je dłonią ponieważ zaparowało. Uśmiechnęłam się lekko spoglądając w swoje odbicie. Pomyśleć, że jeszcze nie cały miesiąc temu byłam najszczęśliwszą nastolatką, której głównym celem było zdobycie dobrej pracy. Tym czasem jak skończyłam ? Siedzę w domu ze złamanym sercem. Do teraz myśle o wizycie Justina. ,, Ja.. Jak usłyszałem ,ze twój samolot miał wypadek , ja nie mogłem dłużej tam być.. Kate kurwa kocham cię .. Prosze wybacz mi ! Jestem tępym chujem, ze pozwoliłem ci odejść" Ma racje jest tępym chujem.."którego kochasz" dodała moja podświadomość. Ma racje.Kocham go i nie pozwole aby to wszystko sie tak skończyło. Wybiegłam z łazienki w strone garderoby i złapałam szorty z ciemnego jeansu ,czerwone conversy ,bandamke w tym samym kolorze oraz białą bokserkę. Przebrałam się we wszystkie ciuchy po czym pobiegłam do łazienki aby zrobić coś ze swoimi nieogarniętymi włosami. Po dłuższej chwili  rozmyśleń stwierdziłam, że najlepiej związać je w niechlujnego koka. Następnie przepasałam głowę bandamką i byłam gotowa do drogi. Zabrałam z  szafki swojego iphone'a, po czym pobiegłam do kuchni wyciągając z lodówki jogurt. Chciałam kluczyki od auta i włożyłam Ray Bany, po czym wyszłam przed dom. Już miałam iść w stronę garażu gdy ujrzałam...Justina. Leżał on na schodach ...prawdopodobnie spał. Usiadłam za jego głową wyciągając rękę ,a dłonią przeczesując jego miedziane włosy. Zjechałam trochę niżej do jego szczęki po czym pogładziłam jego usta kciukiem. Mruknął cicho budząc się. Zaśmiałam się delikatnie i spojrzałam w jego już otwarte czekoladowe tęczówki.
-Kate?!- zapytał zaspanym jeszcze głosem po czym szybko zerwał się na równe nogi.
-Ćśśś- Wysyczałam wpijając się jego pełne malinowe usta. Całe szczęście oddał pocałunek, już po chwili nasze języki walczyły o dominacje. Uśmiechnęłam się przez pocałunek łapiąc twarz bruneta dłonie. Przerwałam ten pełne pasji pocałunek, opierając swoje czoło o jego.- kocham cię rozumiesz?! kocham cię,kurwa..- Wyszeptałam, a z mojego  oka  wypłynęła pojedyńcza łza.
-T-Też cię kocham Kate..-Mruknął wpijając się w moje usta. Oderwaliśmy sie od siebie dopiero gdy zabrakło nam powietrza.-Jak twój ojciec?- zapytał czym całkowicie mnie zaskoczył.
-Jest nim coraz lepiej ...Justin jest coś , o czym powinieneś wiedzieć..- zaczęłam.
- Mianowicie- zapytał, a ja opowiedziałam mu co było powodem zawału mojego ojca .
- Ale wytłumaczyłaś mu, że nie jesteśmy już małżeństwem?- zapytał na co skinęłam głową.
- W tym właśnie tkwi problem..-powiedziałam.
- Spokojnie porozmawiam z nim ... może pojedziemy teraz?- Zaproponował, na co się zgodziłam ... W końcu prędzej czy później będą musieli się poznać. Poszliśmy do mojego auta i ruszyliśmy w stronę szpitala. Po jakimś czasie brunet zaczął się głupio uśmiechać.
- A tobie co znowu ?-zapytałam lekko chichocząc.
- Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie..- zaczął, a w mojej głowie odtworzyły się obrazy z tamtego dnia. To jak Justin zabrał mi miejsce parkingowe i to jak ostrzegał aby go unikać.
- Dobrze że się ciebie nie posłuchałam..- oboje parsknęliśmy.
- Bardzo dobrze kochanie..- Położył rękę na moim kolanie. Skręciłam na parking przed szpitalem.
-Jesteś pewien, że chcesz z nim porozmawiać?- zapytałam. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Westchnęłam i spojrzałam w jego pociemniałe tęczówki.
-Tak Kate.. Tak wypada...- Powiedział, po czym wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do budynku. Od razu zaprowadziłam Justina pod sale, w której leżał mój ojciec. Przywitało nas zaskoczone spojrzenie mojej matki.
-Kate!-Krzyknęła moja rodzicielka, po czym przywitałam się z nią całusem w policzek.
-Pani Mandeli..- Skinął głową Justin. Wow.. Nie znałam go od tej strony.
-Ummm mamo to jest Justin..- Powiedziałam, a moja mama spojzała na mnie po czym radośnie przytuliła chłopaka.-Już wiem po kim Kate jest taka piękna..- Zanucił, a moja mama się zarumieniła. Och Bieber, Bieber.. Czy ty potrafisz poznać kobietę bez podrywania jej ? Zaśmiałam się.
-To ja może pójde do Pana Mandeli..- Powiedział podchodząc do drzwi.-Przepraszam panie ale idę na ścięcie..- zaśmiał się i zniknął w pomieszczeniu.
- Kate! Nie mówiłaś mi , że to takie ciacho...- Mruknęła, na co przysiadłam śmiejąc się.
-Jakby nie był to bym z nim nie była..- Wyszeptałam, a moja matka przysiadła patrząc na mnie wzrokiem opowiedz-mi-wszystko-inaczej-cie-zabije. Nie miałam wyboru.. Musiałam jej wszystko opowiedzieć...
Justin's POV
Wszedłem do sali , w której leżał ojciec Kate. Zamknąłem za sobą szklane drzwi i podszedłem do łóżka. Mężczyzna spojrzał na mnie bardzo zdziwiony i zaskoczony. Dziwiłem się że nie zrobił żadnej awantury. Jak by do mnie do sali wszedł jakiś obcy typ to odrazu bym go wyjebał.. No ale nie ważne.. Usiadłem na krześle i spojrzałem na mężczyznę.
-Dzień dobry.. - Kiwnąłem głową, na co się podniósł.
-Dzień dobry..- Odparł niepewnie. -Kim jesteś?- zapytał skanując mnie wzrokiem.
-Hmm a obiecuje pan , że od razu mnie nie zabije ?- zapytałem z uśmiechem. Mężczycna na całe szczęście go odwzajemnił.
-Zobacze co da się zrobić...- Odparł i puścił mi oczko.
-Nazywam się Justin Bieber i jestem chłopakiem pańskiej córki..- Zrzuciłem bombe.. Jezu zatkało go. Żałujcie, że nie widzicie jego miny..bezcenne..
-A więc to ty ?!- Podniósł głos.
-Tak proszę pana. To ja jestem byłym mężem Kate... Ale .. Proszę się nie denerwować.. Pan teraz nie powinien..- Mruczałem patrząc na jego usta. Nie umiałem spojrzeć temu człowiekowi w oczy. Ja na jego miejscu bym już zabił takiego chłopaka.
-A więc mówisz, że jesteś chłopakiem Kate?- zapytał . Potwierdziłem skinięciem głowy. - Co cię skłoniło do powrotu ? Przecież wzięliście rozwód..- Powiedział. Wiedziałem , że muszę opowiedzieć mu całą historię.
-No więc... To wszystko zaczęło się na ukończeniu szkoły.. Wtedy wpadliśmy na siebie z Kate. Niestety od razu mieliśmy spięcie..  Teraz już wiem , że nie można zabierać pańskiej córce miejsca parkingowego. Miałem nadzieję, że już nigdy jej nie spotkam... No niestety , a może i stety.. Polecieliśmy obydwoje do Las Vegas. Już pierwszego dnia pojawili się moi przyjaciele.. Starzy przyjaciele. Nie chciałem wyjść na idiote. Powiedziałem Kate, że jeżeli będzie udawać moją dziewczynę to wyjadę... Zgodziła się. Poszliśmy na imprezę. Bardzo szybko się upiliśmy.. Nie wiem co działo się później... Obudził mnie krzyk. To była Kate... Leżeliśmy obok siebie na łóżku.. W ubraniach, spokojnie.. I okazało się, że jesteśmy małżeństwem. Próbowaliśmy to odkręcić..- Musiałem przerwać to wszystko ... Ja nie moge mu powiedzieć o porwaniu i o akcji z Pedro... No wiec ominę to..- Okazał się, że musieliśmy czekać 2tygodnie aż wróci ten cały "ksiądz" bo to był zwykły człowiek.. Przez te 2 tygodnie z dnia na dzień coraz lepiej poznawałem pańską córkę. Przy bliższym poznaniu ujawniała się jej dusza... Ona jest cudowną dziewczyną. Z czasem zakochiwałem się w niej coraz badziej... Niestety gdy zobaczyłem ją z walizką w ręku.. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Już jedna osoba mnie opuściła.. Wybuchnąłem.. Nie mogłem sie z tym pogodzić. Wręcz zmusiłem ją do rozwodu.. Gdy ona odjechała.. Wiedziałem, że popełniłem największy błąd w życiu. Czułem, że straciłem część siebie.. Ja kocham pańską córke panie Mandeli.. I nie wyobrażam sobie życia bez niej. Dzięki Kate wszystko ma sens...- Powiedziałem, po czym poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się, po czym ujrzałem Kate ze łzami w
Tagi: looooooool
12.08.2013 o godz. 23:06
Fuck-everything-Im-Belieber
*oczami Justina*

Nie musiałem nastawiać nawet budzika bo obudziła mnie Selena. Wyglądała na bardzo szczęśliwą i będzie. Tylko, że z Robinem. Nie mam zamiaru wychowywać ich dziecka.
Zwlokłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic. Owinąłem się białym ręcznikiem po czym przeczesałem moje mokre włosy. Wysuszyłem je i lekko postawiłem. Wróciłem do pokoju i zacząłem przygotowywać się do ceremonii.

*oczami Victorii*

Kiedy wstałam nie miałam na nic ochoty. Ten dzień na pewno będzie przerażający. Podniosłam się i zeszłam na dół do kuchni. Rodzice można powiedzieć, że znali sytuację bo przecież kto nie wie, że dziś ślub Seleny i Justina. Mama zrobiła pyszną jajecznicę, której zapach rozniósł się po całym pomieszczeniu. Zagotowałam wodę na herbatę, a po chwili na stole postawiłam trzy kubki z ciepłym napojem. Fdr próbował rozluźnić sytuacje i jak zawsze się wygłupiał. Trochę mi to pomagało. Przynajmniej na chwilę mogłam zapomnieć o dzisiejszej sytuacji i uśmiechnęłam się.
Śniadanie przerwał dźwięk mojego telefonu. Podeszłam do niego po czym przyłożyłam go do ucha.
- Hej mała - odezwał się męski głos w słuchawce.
- Hej tato.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Wiem…miałam naukę, a wcześniej nie miałam w ogóle czasu. Przepraszam.
- Nie musisz, ja miałem pracę więc rozumiem. Chciałem się zapytać czy gdzieś razem wyskoczymy. Może do jakiejś restauracji?
- Z wielką chęcią ale o 18 idę na ślub, a muszę być wcześniej aby przygotować pannę młodą.
- Domyślam się kochanie, ale ja też na niego idę. Twoja mama i Fdr również.
- W takim razie ok.
- Czyli mogę podjechać po Ciebie o 13?
- Jasne.
- Obiecuję, że się nie spóźnimy.
- Ok.
- To do zobaczenia – pożegnał się.
- Pa - nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wróciłam do kuchni.
Dokończyliśmy posiłek po czym zmyłam naczynia. Rodzice poszli na zakupy, a ja zostałam sama. Weszłam na górę do łazienki i wzięłam ciepłą kąpiel. Nalałam czekoladowego płynu po czym cała zanurzyłam się w wodzie, na której pływały małe bąbelki. Wynurzyłam się, umyłam włosy po czym wyszłam z wanny otulając się ręcznikiem. Przebrałam się w luźny zestaw, użyłam suszarki, a po chwili związałam suche już włosy w niedbałego koka. Wróciłam do pokoju i włączyłam komputer. Wszędzie było głośno na temat dzisiejszego ślubu.



Chciałam zobaczyć uśmiech na twarzy Justina. Poczuć jego malinowe wargi na swoich. Wtulić się w te bezpieczne ramiona.
Poczułam jak po moim policzku spłynęła łza. Od teraz jedyny kontakt z Justinem będę miała w pracy, co też będzie rzadko, ale jednak chociaż tyle. Otarłam policzki i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Było już po 13. Spryskałam się moimi ulubionymi perfumami po czym zeszłam na dół. Zamknęłam mieszkanie i weszłam do samochodu, w którym czekał na mnie tata.

*oczami Justina*

Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Przejechałem ręką po włosach po czym głęboko westchnąłem.
W pewnym momencie poczułem jak ktoś siada na moich biodrach. To była Selena. Przejechała dłonią po moim torsie po czym złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.
- Masz gości kochanie - wyszeptała lekko się ode mnie odsuwając.
Brunetka zeszła ze mnie i wyszła z pokoju, do którego po chwili weszła moja mama z rodzeństwem. Jazzy i Jaxon od razu się na mnie rzucili, a Pattie stała oparta o drzwi, które przed chwilą zamknęła i lekko się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz? – zapytała moja rodzicielka kładąc mi dłoń na ramieniu gdy mali zeszli na dół.
- Dobrze…na reszcie to wszystko się skończy i może będzie szansa dla mnie i Victorii.
- O czym Ty mówisz?
- O tym, że dziecko Seleny nie jest moim dzieckiem.
- Skąd wiesz? Justin…rozumiem Sel nie jest za dobrą partnerką ale co Ty wymyślasz?!
- Nic nie wymyślam!!! Podsłucham jej rozmowę. Chciała mnie po prostu złapać na dziecko kiedy ja straciłem własne - spuściłem głowę i zacisnąłem wargi.
- Chcesz mi powiedzieć, że Victoria…
- Była…ale…
- Kochanie… - przytuliła mnie do siebie i zaczeła głaskać po plecach – będzie dobrze. Po co ten ślub? – zapytała.
- Na nim wszyscy dowiedzą się prawdy – odpowiedziałem.
- To nie jest dobry pomysł…
- Muszę się na niej zemścić. Za kilka miesięcy mógłbym nosić moje i Victorii dziecko na rękach, a Selena to wszystko spierdoliła!!! – wrzasnąłem, a wargi ułożyłem w cienką linię.
Pattie przytuliła mnie do siebie i pocałowała w czoło.
- Nie jestem z Ciebie dumna, ale cieszę się, że walczysz o Vic. Będzie dobrze – poklepała mnie po plecach i wyszła z pokoju lekko się do mnie uśmiechając.
Stanąłem przed lustrem i przejechałem po włosach ciągnąc delikatnie za ich końce. Spojrzałem na swoje odbicie i zacząłem zapinać guziki mojej białej koszuli. Zarzuciłem na plecy czarną marynarkę i wsiadłem do limuzyny, która zawiozła mnie pod kościół.

*oczami Victorii*

- Jak się czujesz? – zapytał tata gdy siedzieliśmy już przy naszym stoliku.
- Dobrze - odpowiedziałam i upiłam łyk soku wiśniowego.
- Na pewno?
- Tak!!! – odłożyłam szklankę z lekkim hukiem, a po moim policzku spłynęła łza.
- Ej…Vic – zaczął i złapał mnie za rękę – wiem, że jest Ci ciężko, ale będzie lepiej.
- Mam nadzieję – powiedziałam ocierając mokre policzki.
- Chodźmy bo się spóźnimy – zapłacił za posiłek, który zjedliśmy wcześniej po czym pojechaliśmy do domu.

*****


Stałam pod prysznicem, a woda delikatnie muskała moje ciało. Nalałam na gąbkę czekoladowy żel i zaczęłam wcierać go w skórę. Spłukałam z siebie pianę i owinęłam w czysty ręcznik. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie idealną fryzurę, która pasowała do danej uroczystości. Zrobiłam delikatny makijaż i przebrałam się we wcześniejsze ubrania. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, wzięłam moją sukienkę i zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie pod dom Seleny i Justina. Drzwi otworzyła mi brunetka.
- Justin już pojechał – oznajmiła i zaprosiła mnie do środka, po czym zajęłyśmy się jej upiększaniem.
Po godzinie Sel była gotowa, założyła swoją suknię ślubną i czekała na mnie w salonie.
- Ślicznie wyglądasz - powiedziała gdy mnie zobaczyła, obie stanęłyśmy przed lustrem i przyglądałyśmy się naszym odbiciom. Poprawiłam moją kreację i lekko się uśmiechnęłam.
- Czekam na zewnątrz – szepnęła i wyszła z mieszkania, chwyciłam nasze bukiety i dołączyłam do niej.

_________________________________________________________________________________

Hej. ;* Ufff...tata dopuścił mnie do komputera i mogłam dodać rozdział. <3
O wszystkim dowiedziała się Pattie. ;p
Mam wrażenie, że coraz bardziej oczekujecie sceny ślubu. Nie mylę się? ;p
8 komentarzy = nn ♥
Nie bójcie się. Doczekacie się jej już w następnym rozdziale.

- Na pewno? Robin – podszedłem do chłopaka – jaka jest Sel w łóżku?
- Kurwa Justin uspokój się!!! – wrzasnął Scooter – Wszystko chcesz spierdolić?!?!
- Ja?! – krzyknąłem – To ta dziwka wszystko spierdoliła!!! – wskazałem na dziewczynę, która stała pod ołtarzem


Będzie zadyma. ;p

- Cześć kochanie – powiedział i przejechał ręką po moim policzku – ślicznie wyglądasz ale bez tego byłoby Ci lepiej - musnął wargami moją szyję, a dłonią dotknął moich piersi.
- Przestań - wyrwałam się chłopakowi i wyszłam z klubu.
Przez alkohol byłam strasznie słaba ale mogłam nad sobą zapanować, a wspólnie spędzona noc z Colem to ostatnia rzecz jaka kiedykolwiek zrobię.


Co stanie się z Victorią? Nic dobrego. ;c

Zapraszam do komentowania. ;*
Jeszcze raz wszystkim dziękuje za komentarze i słowa otuchy. <3
12.08.2013 o godz. 22:11
Lifesaver

/ Oczyma Katy/
Na święto dziękczynienia zjechała się cała rodzina Eli. Miała też przyjechać moja matka chrzestna, ale na święto, a raczej długi weekend po świecie zjechało dużo osób do jej posiadłości i musiała pomóc swoim pracownikom. W domu zostaję do świat Bozego Narodzenia, a może nawet do Nowego Roku. Catlin za to jutro wraca do Nowego Jorku z Maxem. Na razie moja przyjaciółka ma zamieszkać w moim domu. Zaraz po śniadaniu pojechałam z Eli zrobić zakupy, gdyż jej rodzinka ma zostać do środy rana, czyli jeszcze ponad 4 dni. Na jutro, na 15 zapisałam się do ginekologa, gdyż chcę w końcu dowiedzieć się, jaką płeć ma moje dziecko. Nic nie mówiłam rodzinie Eli, że nie jestem z Jusem i też nic nie wspomniałam o gwałcie. Wolę, żeby myśleli, że jestem w ciąży z niby moim chłopakiem. Jednak prawdę znam tylko ja i Catlin.

/ Oczyma Justina/
- Wychodzę. – krzyknąłem do Scotta, który siedział w salonie w moim domu.
- Gdzie?
- Muszę coś, załatwić.
- Ale nie chodzi o narkotyki?
Wróciłem do salonu.
- Przecież obiecałem ci, ze skończyłem z tym po odwyku.
- To powiedz, gdzie idziesz?
- Do … do… do Katy.
- Po co?
- Chyba słyszałeś, że została zgwałcona?
- No słyszałem. Ten, kto jej to zrobił powinien za to zapłacić.
- Ja wiem, kto to zrobił.
- To idzi z tym na policję.
- Co, mam donieść na siebie?
- Jak to na siebie?
- Widzisz. To ja zgwałciłem Katy na urodzinach Chrisa. Nie byłem wtedy sobą, byłem pod wpływem narkotyków i alkoholu.
- I co zamierzasz tak po prostu ją przeprosić.
- Na początek chcę z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Nie chcę by zabroniła mi spotykać się z dzieckiem.
- Jakim dzieckiem?
- Dzieckiem, które poczęła w efekcie gwałtu.
- I co teraz?
- To ty mi powiedz, co ja mam teraz zrobić!
- Czemu ja?
- To wszystko, to twoja wina.
- Czemu moja?
- Kto kazał mi wybierać między Katy, a fanami i karierą?
- Ja, a co ma to do gwałtu?
- To, ze zacząłem barć narkotyki by zapomnieć o Katy o mojej miłości do niej, ale to mało, co dało. Po wpływem specyfików nie byłem sobą. Nie wiedziałem, co robię. Nie pamiętałem bym to ja zrobił.
To tylko twoja win! Nie zabronisz mi bym pojechał do niej! Nie zabronisz mi się z nią spotykać, a nawet poprosić o rękę i byśmy wzięli ślub! Nie obchodzi mnie to czy ci się to podoba czy nie. Teraz wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę.
W końcu wygarnąłem mu, co o nim myślę i do czego doprowadziły jego polecenia. Trzasnąłem drzwiami i założyłem kurtkę, po czym wsiadłem do samochodu i pojechałem pod dom Katy. Gdy byłem na miejscu to trochę strach mnie obleciał. Nie wiedziałem, co mam zrobić? Chwilę jeszcze posiedziałem w samochodzie, po czym skierowałem się w stronę mieszania Katy. Nie pewnie nacisnąłem dzwonek. Bałem się! Nie chciałem spotkać ojca Katy. On zawsze jest taki surowy, co innego Eli. Moje myśli rozwał dźwięk otwieranych drzwi. Wyłoniła się zza nich jedna z sióstr Eli.
- Dzień dobry.
- Witaj.
- Jest może Katy? – spytałem.
- Niestety nie, pojechała z Eli na zakupy.
- A jej tata jest?
- Niestety w pracy.
- A co przekazać coś jej?
- Nie.- zamykała drzwi.
- A za ile wróci Katy?
- Powinna być za jakieś pół godziny
- A mógłbym poczekać na nią w jej pokoju?
- Pewnie, w końcu jesteś jej chłopakiem i będziecie mieli dziecko.
Niezbyt zrozumiałem jej słowa, ale grunt, że pozwoliła mi poczekać na nią. Wszedłem do jej pokoju. Wszystko było prawie takie samo. Prawie to znaczy, że na biurku były książki i różne gazety na temat ciąży i niemowlaków. Widać, że zaczyna się przygotowywać do roli matki.

/ Oczyma Katy/
Gdy tylko zaniosłam z Eli zakupy do kuchni, właściwie to niosłam tylko jej torebkę, pojawiła się obok mnie Diana.
- Masz u siebie w pokoju gościa. – powiedziała zwrócona do mnie.
- Kto to?
- Powinnaś się już domyśleć.
- Z Jonem było wszystko ok?- spytała Eli swoją siostrę.
- Tak to spokojne dziecko.
Po chwili rozebrałam się i udałam się na górę z myślą, że w pokoju jest albo Catlin albo Max. Kiedy byłam na górze i otworzyłam drzwi, zauważyłam Justina.
- Co ty tu robisz? – spytałam
- Przyszedłem do ciebie. – odwrócił się w moja strone.
- Po co?
- Po to. – pokazał na mój brzuch. – Czemu mi nic nie powiedziałaś?
- A po co? To moje dziecko.
- Chciałaś powiedzieć, że to nasze dziecko. Czemu jesteś taka uparta.
- A temu, że mięliśmy nie mieć przed sobą tajemnic. Ty je miałeś. Nie było by lepiej gdybyś o mnie zapomniał?
- Nie gdyż wciąż Cie kocham i nigdy nie przestanę. Miałem przed Toba tajemnicę, gdyż bałem się twojej reakcji na temat wyboru, przed którym postawił mnie Scott. To wszystko jego wina, gdyby nie jego nakaz to byśmy byli nadal razem i szczęśliwi. Wiesz bardzo chciałem o tobie zapomnieć, ale to nie możliwe nawet przy pomocy narkotyków. Tak po twoim odejściu brałem prochy by zapomnieć o tobie, ale nic to nie zmieniło. A nawet pogorszyło. Nie byłem sobą wtedy na urodzinach Chrisa. Nie chciałem tego zrobić.
- Chciałeś i to bardzo. Nawet nie wiesz jak mi było później ciężko.
- Nawet nie wiesz ile bym dał by cofnąć czas, by nie dopuścić do tego byś odeszła i to nie zgwałcił Ciebie.
- Za późno i co się stało to się nie odstanie.
- Wiem i żałuję. Proszę spróbujmy jeszcze raz. Ten ostatni raz. Nawet nie wiesz ile razy myślałem o tobie, o tym jak bardzo skrzywdziłem cię, ale obiecam zmieni się to. Nie biorę już prochów, byłem na odwyku. Nie chcę już sprawiać, że twoje oczy płaczą. Twoje łzy, słone. Błagam daj nam szansę. Czy dasz radę kochać mnie nadal?- mówiąc to klęknął przede mną.
- Nie wiem. Za każdym razem więcej tych słów, przez które cierpię, które płyną z twoich ust. Jednak kocham cię, jesteś moja miłością. Ona nigdy nie chce nas rozdzielać, bez niej nie możemy przetrwać. Choć przed nami jeszcze długa droga, to może spróbujemy pokonać. Nie wiem, czy mam w sobie tyle siły, że się nie poddam. Daj mi trochę czasu. – mówiłam cicho nie chciałam awantur ani stresu, gdyż może zaszkodzić to dziecku.
- Ale chyba nie chcesz zabrać naszemu dziecku ojca?
- Nie, raczej nie.
- Chłopiec czy dziewczynka?
- Nie wiem jeszcze. Jutro się dowiem.
- A mogę pójść z Toba do lekarza. Chcę być z tobą i z naszym dzieckiem. Proszę. Błagam?
- Dobra niech będzie, ale wstań proszę, bo w każdej chwili może ktoś wejść i nas tak zobaczy.
- To, o której mam być po ciebie?
- O 14: 15 najlepiej.
- Ok i proszę rozważ moją prośbę o kolejną szansę na nasz związek.
- Pomyślę a teraz idź już. Proszę.
- Cześć.
- Pa.
Wyszedł chłopak z mojego pokoju, a ja usiadłam przy burku i podparłam rękoma głowę.
Skąd on dowiedział się o ciąży i o tym, że jestem obecnie w domu w Atlancie? W końcu prawdę, kto mnie zgwałcił i czyje dziecko noszę pod serce wiedziała tylko Catlin. A ze jestem w domu to wiedziała Catlin i Max no i oczywiście moja rodzina.
Co ja mam teraz zrobić? Oczywiście, ze chcę by dziecko miało obydwoje rodziców, ale czy ja dam radę? Co zrobi mój ojciec, jak się dowie, że to Justin mnie zgwałcił? Przecież on nie pozwoli postawić mu nogi w naszym domu. Nie no nie wiem. Chyba potrzebuję trochę czasu na przemyślenia. Jednak chyba coś zjem gdyż jestem głodna. Mam ochotę na lody waniliowe z tartym serem. A może do tego frytki? O matko, co ja jadam!

/ Oczyma Justina/
Gdy wróciłem do domu, zastałem Sootera nadal siedzącego w salonie nad papierami. Szczerze to mało mnie on teraz obchodził. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym udałem się do kuchni, w której zastałem mamę. Oczywiście przywitałem się z nią buziakiem w policzek, po czym zajrzałem do za czymś do jedzenia.
- Nie szykuj nic na razie, bo zaraz będzie obiad.- powiedziała, po czym odkryła garnek, z którego wydostał się zapach dania.
- A co będzie?
- Pomidorowa.
- To poczekam chwilę. Będę miał czas na rozmowę z tobą w cztery oczy.
- A nie możemy pogadać przy obiedzie.
- Nie, bo jest Scoot.
- Masz przed nim tajemnice.
- A nawet gdyby to, co?
- Nie tylko pytam. To, o czym chcesz porozmawiać?
- O Katy.
- Niech zgadnę nadal ją kochasz?
- I nigdy nieprzestane, ciągle o niej myślę.
- To, czemu Cię rzucała?
- Spytaj Scotta. Ale nie chodzi o to, że mnie rzuciła. Chodzi o to, że jest w ciąży.
- Kto jest tym szczęściarzem?
- Ja.
- Jak to?
- Jak wszystko ci mówię to powiem ci i to, że brałem narkotyki, gdyż nie radziłem sobie z jej stratą. Brałem i nie panowałem nad sobą. Doszło nie szczęścia. Otóż na urodzinach Chrisa zgwałciłem ją.
- Jak mogłeś?
- Byłem pod wpływem narkotyków i alkoholu. Wtedy też zaszła w ciążę.
- Jesteś pewien, że to twoje dziecko?
- Tak.
- Dobrze, ale wytłumacz mi, o co chodzi z tym zerwaniem?
- Widzisz Scoot kazał mi wybierać między Katy, a karierą i fanami. Wcześniej jednak obiecałem jej, że nie będziemy mieli przed sobą tajemnic, a ja miałem. Zdenerwowała się i powiedziała mi, że zrywa ze mną. Jednak ja ją nadal kocham i chyba ona nadal mnie. Co ja ma teraz zrobić?
- Nie wiem. Może porozmawiać z nią?
- Byłem dzisiaj u niej i rozmawiać i starałem się okazać skruchę po moim niegodziwym czynie.
- A jak jest naprawdę? Żałujesz?
- Nawet nie wiesz jak mi jest źle, że to zrobiłem.
- Czyli zostanę babcią?
- Na to wygląda. Bardzo jesteś na mnie zła?
- Trochę, ale dobrze, że się w końcu mi przyznałeś. A teraz chodź do salonu, bo obiad gotowy.
- Musimy jeść z nim?
- To w końcu twój, menadzer.
- Ale i człowiek, przez którego straciłem dziewczynę, to przez niego zacząłem brać to wszystko jego wina.
- Nie marudź. On tego nie chciał.
- Na pewno.
- Bądź cicho. Powinieneś być mu wdzięczny za to, że stworzył cię gwiazdą.
- Sam dałby sobie radę, bez tego idioty.
Złapała mnie za ucho i pociągnęła za ucho.
- To boli.
- Więc zamknij się. Jemu też jest pewno przykro i na pewno nie wiedział, że to może się to tak potoczyć.
- Na pewno!
- Cicho i weź wazę z zupą. Idziemy do salonu.
Poszedłem za matka i postawiłem wazę na stole w wazonie.
- Scooter zrób sobie przerwę i zjedz z nami obiad. – zaproponowała moja kochana mama.
- Jeszcze chwilę.
Mama zaczęła nalewać zupę na talerze, a ja usiadłem na swoim ulubionym miejscu. Gdy mama skończyła swoja czynność, też usiadła. Po chwili dołączył do nas mój kochany menadżer ( słyszycie ten sarkazm). Nikt nic nie mówił tylko zajadaliśmy wyśmienitą zupę mamy. Po zakończeniu jedzenia, Ama podała drugie danie. Wkurzała mnie ta niezręczna cisza i obecność Scotta. Kiedy zakończyliśmy drugie danie, w końcu masz gość odezwał się w końcu.
- Przepraszam Cię Justin, nie wiedziałem, że to tak się potoczy.
- Myślisz, ze tak łatwo ci wybaczę to się mylisz. Straciłem przez ciebie moją miłość.
- Przepraszam.
- Mam gdzieś twoje przeprosiny.
- Justin, jak się odzywasz.
- Spokojnie Pattie. Ma prawo do gniewu. I co teraz zamierzasz zrobić? – zwrócił pytanie do mnie.
- Wrócić do niej lub chociaż jakoś jej pomóc.
- Co masz na myśli? – spytała mama.
- Na przykład jutro idę z nią do ginekologa, gdyż jutro ma się dowiedzieć czy to chłopiec, czy dziewczynka.
- A paparazzi?
- Szczerze mam to gdzieś. Niech sobie myślą, co chcą, ja już jej nie skrzywdzę i nie zostawię samej sobie. Nie będę oglądał się w przeszłość. Chcę być z nią, dla nas i dla naszego dziecka.
- A fani?
- Zrozumieją. Mam taką, chociaż nadzieję, że zrozumieją mnie.
----------------------------------------------
Sorry, że tak długo czekaliście, na ten rozdział ale miała nie wielkie problemy. Najpierw znowu net mi nie działał, malowałam z siostrą całe ogrodzenie i bramę a tego trochę jest. Maiałam dodać w sobotę, ale miała niewilkie problemy( rodzina pojechała na wesele a ja została sama i zatrzasnęły mi się drzwi i już myślałam, że nie wejdę do domu, ale udało sie na szczęście[ dobrze że istnieje coś takiego jak kopniak w drzwi]), wczoraj byłam u swojego chrzesnego.
Mam nadzieję, że sie spodoba, chociaż wyszedł trochę inaczej niż chciałam.

Co myślicie o tej piosence? Szczerze mi się nawet spodobała.
Tagi: 
12.08.2013 o godz. 19:30
jbstoryjb
W mojej ręce mały wisiorek, zawieszony na złotym łańcuszku. Rozświetlał moją szyję, dodając jej uroku. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wstałam. Udając się do kuchni, zastanawiałam się co zrobić na obiad. Podeszłam do małej szafki, wyciągnęłam z niej jakiś sos, makaron i potrzebne przyprawy. Po niespełna pół godzinie cały posiłek był gotowy. Przykrywszy danie, udałam się do jadalni, rozkładając tam talerze i kubki, które zapełniłam sokiem. Gdy kończyłam układać sztućce, do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi
-Lili jesteśmy!- krzyknął Justin, zdecydowanie coś robiąc. Jego głos w każdym momencie przyjmował inny ton, dlatego wiem, że był czymś zajęty. Zaśmiałam się i wychyliłam głowę zza ściankę
-Dzień dobry słoneczko- powiedziałam słodko, się uśmiechając, jednak dziecko nie odwzajemniło mojego uśmiechu. Smutna Jazzy od razu usiadła na swoim miejscu, bawiąc się zastawą. Spojrzałam pytająco na Juju, na co pokręcił głową. Ze smutkiem poszłam do kuchni i nałożyłam obiad na talerze. Wracając kichnęłam, przez co całość jednego talerza znalazła się na podłodze.
-Przepraszam, zaraz to pościeram- podałam im wszystko, a sama zaczęłam ścierać swoją porcję. Rozbity talerzyk wyrzuciłam, a jedzenie, które na nim bylo wylądowało koszu. Zaglądnęłam do garka-pustka. Westchnęłam i z udawanym uśmiechem skierowałam się do nich. Czułam jak mój żołądek wywraca koziołki, pragnąc jedzenia. Usiadłam na jednym z krzeseł i popijałam soczek.
-A ty nie jesz?- z transu wyrwał mnie głos Jusa.
-Nie, nie jestem głodna-wymusiłam pokazanie swoich zębów, jednak mój brzuch szybko i głośno zaburczał. Pogłaskałam go, mając nadzieje, że nikt tego nie słyszał
-No własnie słyszę. Chodź nie będziesz głodowała. A tam w granku nic nie zostało?-włożył kolejny widelec do buzi, a ja pokiwałam przecząco głową. Chłopak łapał mnie za nadgarstek tak, że po chwili siedziałam na jego kolanach. Zaczął mnie karmić niczym małe dziecko, które potrzebuje opieki i miłości. W zależności ... Taka właśnie byłam. Dorosła dziewczyna, a w głębi szaleje dzieciak. Wyrafinowana, spokojna, a w sercu rozwrzeszczana imprezowiczka. Bałam się komukolwiek pokazywać swoje ja. Dziewczyny lubiące imprezy, czy ogólnie zabawę (otwarte, zbzikowane) uważane są często za dziwki, a ja nie chciałam mieć nigdy nic z nim wspólnego. Wiem, złamałam swoją własną obietnicę. Jestem durna, ale to tylko ze względu na mamę ..Nagle poczułam czuły dotyk na swoim karku, zagryzłam wargę, śmiejąc się pod nosem.

*Jakiś czas później*

Guz z ciała mojej mamy został usunięty, nie robiąc żadnych komplikacji. Zdrowa i uśmiechnięta kobieta znowu wróciła do domu, gdzie opiekuje się nią tata. Co do niego, to wszystko wróciło do normy, tak jak było kiedyś. Znowu spędzamy czas wszyscy razem, śmiejąc się i bawiąc. Ciągle pracuję u Justina i hmmm? Chyba zaczynam coś do niego czuć. Zrobił się strasznie opiekuńczy na moim punkcie, co mi odpowiada. Lubię czuć się doceniona. Moje ciało powoli wraca do normy. Z dnia na dzień przywieram na wadze, co bardzo cieszy moich rodziców, jak i lekarzy zajmujących się mną. Niedługo dobiję do 54 kilogramów i już tak zostanie.

Z rana obudził mnie telefon. Leniwie wyszukałam go pod poduszką, odczytując wiadomość.
"Wstawaj spioszku ;* Dzisiaj sobota, więc nie leniwimy się. Szkoła dopiero w poniedziałek, a ja mam dla cb słodką niespodziankę. Widzimy się o 13 pod twoim domkiem ;* Justiś <3"
Uśmiechnęłam się, a ciepło w jednej sekundzie ogarnęło moje całe ciało. Podeszłam do okna, odsłaniając żaluzje. Śnieg sypał małymi płatami, przypominającymi gwiazdy. Oparłam się łokciami o parapet, spoglądając ile jest stopni. Termometr wskazywał -5 co oznacza, że nie jest aż tak zimno. Przetarłam dłońmi ramiona, ziewając. Obróciłam się w stronę szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Białe rurki, czarne koturny oraz luźna bluzka, ocieplana od wewnątrz. Udałam się do łazienki, gdzie odbyłam poranną toaletę, wymyłam się i ubrałam. Malując oczy delikatnie usłyszałam otwieranie się drzwi do mojego pokoju. Nie wychodząc z łazienki, czekałam, aż ten ktoś pokaże się moim oczom. We framudze znalazła się postać chłopaka. Oparł się o nią ręką i obserwował każdy mój ruch. Pociągnęłam ostatni raz tuszem rzęsy, a na koniec usta przejechałam rozświetlającym błyszczykiem. Potarłam wargi o siebie, po czym zrobiłam dziubek, chowając wszystko do kosmetyczki
-Nie kuś-usłyszałam Justina. Spojrzałam na niego, oparłam się o umywalkę i pokazałam palcem znak, by do mnie podszedł. Bez namysłu udał się w moją stronę, tak jak go poprosiłam. Posadził mnie na blacie umywalkowym oraz wszedł między moje nogi. Przygryzłam wargę, co widocznie się mu spodobało. Byłam dumna z siebie, ponieważ jego głowa bez kontrolnie zbliżała się w moją stronę ...
12.08.2013 o godz. 19:21
BadBoyAndGoodGirl

Twenty nine.

Z każdym miesiącem brzuch Destiny rósł,coraz trudniej było go ukryć. W 5 miesiącu Justin i Destiny zdecydowali się powiedzieć prawdę. Zaprosili rodzinki do domu Justina.
-Mamo,babciu,dziadku,państwo Cyrus...-zaczął Justin
Ja stałam obok niego trzymając ręce splecione pod brzuchem.
-Kurcze,boję się-zaśmiała się pani Diane
-Bo... Nie,nie dam rady-wyszłam z domu dziadków Jusa i usiadłam na ławeczce pod drzewem
Wdychałam głęboko powietrze,po chwili dołączył do mnie Justin. Usiadł obok i położył rękę na moim udzie.
-Kochanie-szepnął
-Boję się-oczy wypełniły mi się słonym płynem
-Ja też,ale nie możemy tego ukrywać-wstaliśmy-Damy radę. Najlepiej będzie jak po prostu zdejmiesz ten luźny sweterek i pokażesz brzuszek.
Spojrzałam Justinowi w oczy. Namiętnie sie pocałowaliśmy.
-Damy radę-powtórzył szeptem
Weszliśmy do domu. Zacisnęłam wargi i zdjęłam sweterek pokazując swoje ciało z boku.
-O Boże...-szepnęła moja mama zakrywając ręką usta
-Wiem,ze was zawiodłam,przepraszam-ubrałam sweter i powoli łzy spływały mi po policzkach
-Zawiodłaś?! To do cholery mało powiedziane!-krzyknął mój tata i wstał z kanapy
Mama Justina mnie przytuliła i spojrzała w zapłakane oczy.
-Słonko,nie płacz,wiem jak się czujesz,ja ci pomogę,obiecuję-uśmiechnęła się
-Nawet nie myśl o powrocie do domu dzisiaj!!!-krzyknął mój tata i wyszedł
Mama też wyszła. Jedynie rodzina Justina mi została.
-Znacie już płeć? Cokolwiek?-zapytała pani Diane
Pokręciliśmy przecząco głowami. Pojechaliśmy więc do ginekolog,która prowadziła moją ciążę od początku,czyli pierwsze USG. Uśmiechnęła się na mój widok. Przywitałam się z ginekolog. Justin oczywiście musiał być przy mnie. Już mogliśmy ocenić płeć dziecka. Justin z podziwem patrzył na monitor,gdzie wyświetlało sie USG naszego malucha.
-To dziewczynka-uśmiechnęła się
Spojrzałam z szerokim uśmiechem na Justina,a Justin na mnie. Dostałam datę przewidywanego terminu porodu i mogliśmy wrócić do domu. Justin pojechał ze mną do mojego domu. Zabrałam swoje rzeczy słuchając krzyku mojego taty,jaka to jestem nieodpowiedzialna itp. Mama próbowała mnie zatrzymać,jednak ja nie chciałam z powodu taty. Pożegnałam się z mamą i wyjechałam z Justinem do Los Angeles.
Justin traktował Destiny bardzo dobrze,można powiedzieć,jak księżniczkę. Zawsze nią dla niego była. Justin jednak nagrał płytę i wyjechał w trasę zostawiając ukochaną w 7 miesiącu ciąży pod opieką jego mamy i babci.
Postanowiłam odwiedzić Justina w trasie. Wchodząc do jego garderoby zauważyłam Twista i jego.
-Co ty robisz?!-zapytałam ze łzami w oczach
-To lekarstwa!!!-odpowiedział nerwowo
-Od kiedy lekarstwa wciąga się nosem?-zapytałam,a mój głos się załamywał
-Destiny...-podszedł do mnie
Otarłam lekko kąciki oczu z łez.
-Przepraszam-przytulił mnie
-Nie rób tego,proszę...
-Obiecuję,nigdy więcej-musnął mój policzek
Nikt w teamie nie wiedział,że jestem w ciąży,jednak było to już widać. Już niedługo na świat przyjdzie nasz skarb. Boję się,najbardziej porodu.
Kiedy brzuch był bardzo widoczny,Destiny nie pojawiała się w miejscach publicznych zbyt często. Justin miał wolne 2 tygodnie,wtedy właśnie jego córeczka miała przyjść na świat. 
Już tak blisko porodu,tak strasznie się boję. Nie mogę spać po nocach. Justin też się strasznie boi,kiedyś prawda wyjdzie na jaw,a to najgorszy moment. Poczułam lekki ból. Obudziłam Justina.
-Justin pojedźmy do szpitala-szepnęłam
-To już?!-zerwał się na równe nogi i zaczął ubierać się i zbierać moje rzeczy
-Nie,po prostu się boję-posmutniałam
-Nie bój się-usiadł obok mnie i musnął moje wargi
-Jak? Justin...-oparłam głowę o jego ramię
Zebraliśmy się,zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do szpitala. Przyjęli mnie na oddział i tam czekałam aż zacznie się poród. Justin był cały czas przy mnie,niedługo później dołączyła jego mama. Moi rodzice chyba mają trochę w dupie mnie i swoją wnuczkę. Najważniejsze,że Justin jest przy mnie,bo to on jest tatusiem. Nagle złapał mnie skurcz. To chyba już. Przewieziono mnie na porodówkę. Justin stał przy mnie i trzymał moją rękę,którą mocno zaciskałam. Po kilku godzinach,udało się! Mamy córeczkę. Nie mogliśmy zobaczyć jej od razu. Byłam strasznie zmęczona więc usnęłam.
POV Justin
Kiedy Dess spała przyniosłem do niej naszego szkraba. Malutka dziewczynka która mieściła mi się na jednej ręce. Do szpitala przyjechał mój tata z Erin i Jazzy z Jaxonem. Destiny obudziła się i widząc naszego skarba uśmiechnęła się.
-Nie wiedziałem,że tak szybko zrobicie mnie dziadkiem-zaśmiał się mój tata
Położyłem na rękach Destiny naszą małą córcię.
-Jak ją nazwiemy?-zapytała
-Angel,ponieważ jest naszym aniołkiem-uśmiechnąłem się
Wszyscy mieli okazję potrzymać na rękach naszą Angel. Wtedy w odwiedziny przyszli rodzice Dess.

Łapcie kolejny rozdział :) Pisałam kilka rozdziałów temu,że wyjeżdżam. Przed wami jutro pojawi się ostatni rozdział tego opowiadania + bonus,epilog. Tak,pewnie was zasmuciłam,ale spokojnie,moja głowa buzuje od nowych pomysłów na kolejne opowiadanie. Przepraszam jeśli nie komentuję u was rozdziałów,ale nie mam zbyt dużo czasu... Przepraszam jeszcze raz. Jutro będzie ostatnia moja aktywność na blogu. Nie będę dodawała rozdziałów nowego opowiadania dopóki nie wrócę :) To dla przypomnienia,jutro pojawi się:
-ostatni rozdział tego opowiadania;
-epilog;
-bohaterowie i prolog nowego opowiadania.

Tagi: Twenty nine.
12.08.2013 o godz. 18:56
Fuck-everything-Im-Belieber

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz